Ciekawostki technologiczne

Kwik to nowy sposób na zakupy. Ale ja tego nie kupuję

Maciej Sikorski
Kwik to nowy sposób na zakupy. Ale ja tego nie kupuję
23

Amazon kilka kwartałów temu wzbogacił swoją ofertę (raczej usług niż produktów) o przyciski Dash. Służą do robienia zakupów: jeden klik i towar zamówiony. Ma sens? Podobno ma, rozwiązanie zbiera pozytywne recenzje. Temat podejmują też inne firmy, jedną z nich jest izraelski Kwik. Ten biznes idzie krok dalej i chce stworzyć platformę do robienia zamówień przez kliki. Rozwiązanie miałoby łączyć kilka podmiotów biorących udział w zakupach: od klienta, przez dostawców po producenta. Ciekawe? Może i tak, ale chyba mało wykonalne.

Na temat rozwiązania Dash już pisałem, zainteresowanych odsyłam do wpisu, a tu umieszczam fragment, by rozjaśnić zagadnienie:

Klient umieszcza w swojej łazience/kuchni/spiżarni przycisk, który umożliwia szybkie zamówienie produktu: jeden klik i towar jest w drodze. No, niezupełnie – człowiek ma pół godziny, by za pomocą smartfonu zrezygnować z zamówienia, jeśli zostało ono złożone przez przypadek albo jeśli przypomniał sobie, że kiedyś kupił zapas produktu. Można cofnąć zamówienie. Nie można natomiast kupić 20 opakowań tabletek do zmywarki, jeśli kliknie się 20 razy w przycisk – obowiązuje pierwszy klik i to do momentu dostarczenia towaru klientowi. Rozsądne rozwiązanie, zwłaszcza, gdy w domu są dzieci czy zwierzęta, które mogłyby klikać dla zabawy czy nawet bezwiednie.

W ekosystemie Amazona podobno się to sprawdza. Sklep przywiązuje do siebie klientów i w przypadku niektórych towarów staje się ich jednym dostawcą. Klient z kolei może korzystać z rozwiązania prostego i szybkiego. Całkiem ciekawe, gdy ma się w domu wspomniane dzieci czy zwierzęta i jakieś produkty szybko znikają, a są potrzebne. Powtórzę jednak: organizuje to Amazon - wielka firma, która kontroluje cały mechanizm.

A teraz wyobraźcie sobie firmę, która też chce umieścić w domach takie przyciski, ale jednocześnie planuje ona bazować na platformie łączącej producentów, dostawców, firmy obsługujące płatności. I klientów rzecz jasna. To nie jest proste połączenie dwóch stron, robi się rozbudowany hub, a ja mam problemy, by to sobie wyobrazić. Dostrzegam zarówno problemy logistyczne, jak i ekonomiczne: jak sprawić, by dostarczenie jednej paczki pieluch było opłacalne? Firma Huggies jest ponoć zainteresowana współpracą, ale nie wykluczam, że rzeczywistość szybko to zweryfikuje.

Kwik przekonuje ponoć, że to przywiąże klientów do konkretnych firm, lecz nie wiem, czy sam bym tego chciał. Ja czasem lubię sprawdzić nowe produkty i je zmieniam. Tu musiałbym zmieniać ustawienia przycisku przed zamówieniem innej kawy czy herbaty. Jeśli tego nie zrobię, będę otrzymywał ten sam towar. A jeśli będę to robił, to tracę czas, który mam przecież zaoszczędzić. Co ciekawe, w tym przypadku nie chodzi wyłącznie o zamawianie towarów w sklepie - mowa też o usługach, np. wzywaniu taksówki. Może to i dobre w hotelu, ale w domu? Pomysłodawcy wskazują też na sieci fast food: będzie można zamawiać pizzę jednym klikiem. Fajnie, lecz znowu ten sam problem: jaką pizzę? Za każdym razem taką samą?

To może być ciekawe dla ludzi, którzy zawsze robią takie same lub podobne zakupy. Z punktu widzenia producentów/dostawców pomysł nadal wydaje się ryzykowny. Chyba, że klienci dodatkowo będą płacić jakiś abonament albo sporo dopłacą za dostawę. Nic na ten temat nie znalazłem na stronie, ale to nie oznacza, że taki "dodatek" nie będzie implementowany. A jeżeli się pojawi, to pewnie odstraszy klientów. Podkreślę jeszcze raz: to nie jest Amazon, który może sobie pozwolić na takie eksperymenty. Naprawdę tego nie widzę. Ale mogę się mylić i za dekadę większość z nas będzie miała w domach guziki do zamawiania...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

zakupyInternet rzeczy