Sprzęt

Krótka historia o tym, jak zamieniłem MacBooka w stacjonarny komputer

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

130

Banalnie proste rozwiązanie, które podpatrzyłem u znajomych. Okazało się jednak, że komfort pracy w domu podskoczył niewyobrażalnie, szczególnie jeśli chodzi o montowanie wideo. I to bez inwestycji w nowy komputer. Oczywiście nie ukrywam, że któregoś dnia posiadany komputer przestanie wystarczać i trzeba będzie zastanowić się nad rezygnacją z mobilności ze względu na lepszy stosunek ceny do mocy sprzętu, ale póki aktualny rMBP zdaje egzamin przy montowaniu wideo w fullHD i 50 klatkach, zastanawiam się raczej nad komfortem pracy, a nie przesiadką na mocniejsze urządzenie. Szczególnie, że ceny stacjonarnych Maków nie zachęcają. Nie żeby MacBooków zachęcały po wzroście kursu dolara.

Próbuję cofnąć się w czasie mniej więcej o 4 lata i wyobrazić sobie, co mną kierowało przy urządzaniu mieszkania. Duży telewizor specjalnie pod filmy i konsolę - jest, kino domowe, jest. Miejsce dla komputera? Brak. Od 2006 roku siedzę przy laptopach i najpierw wręcz zachłysnąłem się tym rozwiązaniem, a później byłem do niego po prostu przyzwyczajony. Niezależnie od tego, czy PC, czy od kilku lat MacBooki, nie myślałem nawet o biurku i fotelu. A to kanapa, a to stół z krzesłem, innym razem własne kolana. I jeśli chodzi o samo pisanie, to nie są złe rozwiązania. W przypadku montowania wideo, wygodne siedzisko i coś przypominającego biurko jest jednak niezbędne. Przekonałem się o tym po kilku pierwszych razach, kiedy zamiast w biurze, chciałem zmontować coś pracując z domu.

Przez jakiś czas sprawdzał się zwykły szklany stół i krzesło, ale po kilkugodzinnej sesji byłem cały obolały. Zapadła więc decyzja o biurku. Wciśnięcie nawet najmniejszego mebla tego typu do mieszkania już urządzonego graniczyło prawie z cudem, ale się udało. I wbrew pozorom wygospodarowany kącik nie kłóci się zbytnio z wystrojem. Kiedy jednak na małym biurku wylądował mój 13” rMBP okazało się, że faktycznie jest o wiele wygodniej, ale czegoś brakuje, jakiegoś elementu tej całej układanki, która miała sprawić, że wybranie domu zamiast biura będzie przynajmniej tak samo wygodne. No tak, skoro jest miejsce, przydałby się i duży ekran.

Poszukiwania monitora skończyły się tak samo szybko jak i się zaczęły, no bo po co mi monitor, skoro nie mam komputera. Dokładnie w tym samym czasie zobaczyłem jednak ciekawe rozwiązanie na facebookowych profilach Piotrka Grabca i Łukasza Kotkowskiego ze Spider’s Weba. Monitor, klawiatura, myszka i MacBook Air. Banalnie proste rozwiązanie - było mi aż głupio, że przeszło mi przez myśl, ale nie potraktowałem go jako poważnego pomysłu. Krótkie pytania - czy zdaje egzamin, jaka klawiatura do MacBooka i byłem „w domu”. Postanowiłem przetestować takie rozwiązanie bazując na monitorze Samsung TD590C, o którym przy okazji coś napiszę.

No dobrze. Rozwiązanie banalnie proste, podobnie jak stworzenie takiego laptopowo-desktopowego zestawu. rMBP (tak jak i część ultrabooków z Windowsem) pozwala zapomnieć o wszelkiej maści przelotkach i po prostu podłączyć komputer do monitora za pomocą przewodu HDMI. Wystarczy włączyć klonowanie ekranu, OSX sam dostosuje się do możliwości monitora. Zamykam klapkę, podłączam bezprzewodową myszkę i klawiaturę i …mam desktopa na OSX’ie. Myślałem jeszcze nad włożeniem komputera do szuflady, ale w przeciwieństwie do MBA, rMBP potrafi się nieźle podgrzać przy renderingu w Final Cut Pro X, więc ryzyko kiepskiej cyrkulacji powietrza w szufladzie jest moim zdaniem zbyt duże. Teoretycznie komputer lepiej chłodzi się też przy otwartej klapie, ale póki co nie miałem potrzeby się tym interesować. Aha, wybrałem jednak klawiaturę bez kombinowania. Zwykła klawiatura Apple Wireless Keyboard nie jest może najtańsza, ale sprawdza się fantastycznie. Przez pierwsze 2 godziny ciężko się było przyzwyczaić do jej rozmiaru, ale jeśli miałbym wskazać sprzęt najbardziej zbliżony właściwościami do świetnych klawiatur w MacBookach, bez wahania wybrałbym ją jeszcze raz.

Jako osoba, która od lat siedzi przy laptopach, gdzieś omijały mnie nowe rozwiązania w monitorach. Dlatego trochę sceptycznie podchodziłem do zakrzywionego ekranu w Samsungu TD590C - okazało się jednak, że zupełnie niepotrzebnie. Śmiem twierdzić, że siedzi mi się przy nim przyjemniej niż przy płaskim monitorze w biurze, ale nie są to jakieś odczucia, które kazałyby mi myśleć - „tylko zakrzywiony ekran, nic innego”. Monitor ma też całkiem przyzwoite, wbudowane w ramkę głośniki, dzięki czemu często puszczam sobie coś na nim jako tło do pracy.

Kapitalnie natomiast sprawdza się w TD590C funkcja telewizora. Nie podłączałem nic pod przewód antenowy, ale dzięki niej sprzęt ma zwykłego pilota. Klasyczny samsungowy kontroler różni się od zwykłego pilota jedynie rozmiarem, choć przy niektórych telewizorach widziałem bliźniacze urządzenia. Doceniam je szczególnie przy korzystaniu ze wspomnianych głośników - nie szukam gdzieś z tyłu przycisków podgłaszania, podobnie jak zmiany źródła sygnału. Drugie HDMI wykorzystałem bowiem do podłączenia PlayStation 4, co daje mi możliwość grania gdy główny telewizor jest zajęty. Rozwiązanie przydaje się przede wszystkim przy nagrywaniu rozgrywki na nasz kanał na YouTube - za meblami leci sobie przewód, pod telewizorem stoi karta Avermedia, ja mam ekran pod nosem i miejsce na postawienie kamery oraz mikrofonu przy nagrywaniu let’s play’ów.

Monitor nie jest ani sprzętem z najwyższej półki, ani rozwiązaniem przeznaczonym do gier. Dzięki zastosowaniu matrycy VA sprawdza się jednak bardzo dobrze zarówno przy pisaniu, montowaniu (bardzo fajne odwzorowanie kolorów na standardowych ustawieniach), jak i przy graniu na konsoli (tryb gier daje radę, ale bez niego też jest nieźle). Zero drgań, zero smużenia, moje oczy się nie męczyły - może to zasługa systemu Eye Saver, redukującego emisję niebieskiego światła. 1080p w zupełności mi wystarcza, podobnie jak czas reakcji 4ms, przy rozsądnych kątach widzenia, wynoszących 178 stopni. Monitor jest też jasny, 350 nitów przy wartości domyślnej 367 luxów i kontraście statycznym 3000:1. Po kilku tygodniach spędzonych z TD590C zacząłem przeglądać oferty sklepów szukając właśnie tego modelu. Choć jako posiadacz Galaxy S6 i Gear S2 planuję jeszcze przetestować monitor z ładowaniem indukcyjnym i sprawdzić czy takie rozwiązanie jest jedynie bajerem, czy faktycznie będzie w stanie ułatwić mi codzienność.

Decyzja o zmianie MacBooka w „stacjonarkę” jest jednak klepnięta i nie potrafię znaleźć argumentu przeciw. Rano odpinam komputer, pakuję go do plecaka i zabieram do biura, nie pozbawiam się więc mobilności, dając sobie jednocześnie możliwość komfortowej pracy na większym monitorze kiedy chcę usiąść na dłużej. W biurze natomiast tak rozplanowałem ułożenie sprzętów, by mieć pod ręką dwa ekrany - i do montażu wideo jest to rozwiązanie prawie idealne, ale o nim napiszę kiedy indziej.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Macbook