Ciekawostki technologiczne

Konkurencję Uberowi chcą zrobić... niezadowoleni kierowcy współpracujący z firmą

Maciej Sikorski
Konkurencję Uberowi chcą zrobić... niezadowoleni kierowcy współpracujący z firmą
15

Taksówkarze walczący z Uberem raczej nie dziwią - doniesienia na ten temat od dawna docierają z innych państw, a w Polsce mogliśmy na żywo obserwować protest przeciwko funkcjonowaniu amerykańskiej korporacji. Kolejne akcje tego typu pewnie przyciągnęłyby mniej uwagi niż ta pierwsza. Rzucanie grochem o ścianę. Niespodziewanie jednak spór z Uberem zaczął nabierać ponownie rumieńców - pojawili się nowi przeciwnicy amerykańskiej firmy (i jej podobnych). Sprawa o tyle ciekawa, że są to... kierowcy współpracujący wcześniej z Uberem.

Jakiś czas temu pisałem o pytaniu, jakie zadano szefowi Ubera, dotyczyło ono osób współpracujących z Uberem i ich przyszłości - czy firma pomoże tym ludziom, gdy zaczną się rozpowszechniać nowinki technologiczne, a korporacja wprowadzi na rynek taksówki bez kierowców? Odpowiedź była niejednoznaczna, zapowiedź wsparcia raczej mglista. Ale wielu kierowców jeżdżących ze wsparciem Ubera pewnie to nie interesuje, bo nie pracują jako pełnoetatowi kierowcy. Albo nie zastanawiają się co będzie za 10-15 lat. Liczy się to co teraz może im zaproponować korporacja. Sęk w tym, że z tym nie jest ponoć kolorowo.

Niedawno pojawiły się informacje na temat niezadowolonych kierowców współpracujących z Uberem w Wielkiej Brytanii - dowiadujemy się m.in., że warunki finansowe uległy pogorszeniu, że firma nie dba o bezpieczeństwo tych ludzi. Na dobrą sprawę nie oferuje im zbyt wiele i przerzuca całą odpowiedzialność na barki kierowców. Ktoś stwierdzi: nic nowego - przecież od dawna się o tym mówi. To prawda. Ale do tej pory te wady były pewnie rekompensowane przez solidne zarobki. A z tymi nie jest już tak kolorowo, co pokazują wyliczenia kierowców. Trzeba naprawdę sporo czasu spędzić za kółkiem, by przyzwoicie zarobić.

Ta sytuacja sprawiła, że kierowcy związani z Uberem postanowili skopiować rozwiązanie i stworzyli własną aplikację. Chwalą się nią w mediach społecznościowych, zachęcają do współpracy. To ma być produkt "zrobiony przez kierowców dla kierowców'. Rękawica rzucona wielkim graczom - nie tyko Uberowi, ale też np. firmie Lyft, którą jakiś czas temu postanowił wesprzeć motoryzacyjny moloch, koncern GM. Nowa aplikacja nosi nazwę Swift i przypomina tą Uberową. Na razie nie wiadomo, gdzie będzie dostępna (startuje w Nowym Jorku, ale jakie są plany na kolejne miesiące?), trudno też stwierdzić, jaki zespół udało się zbudować kierowcom.

Jakiś czas temu pisałem o pytaniu, jakie zadano szefowi Ubera, dotyczyło ono osób współpracujących z Uberem i ich przyszłości - czy firma pomoże tym ludziom, gdy zaczną się rozpowszechniać nowinki technologiczne, a korporacja wprowadzi na rynek taksówki bez kierowców? Odpowiedź była niejednoznaczna, zapowiedź wsparcia raczej mglista. Ale wielu kierowców jeżdżących ze wsparciem Ubera pewnie to nie interesuje, bo nie pracują jako pełnoetatowi kierowcy. Albo nie zastanawiają się co będzie za 10-15 lat. Liczy się to co teraz może im zaproponować korporacja. Sęk w tym, że z tym nie jest ponoć kolorowo.

Niedawno pojawiły się informacje na temat niezadowolonych kierowców współpracujących z Uberem w Wielkiej Brytanii - dowiadujemy się m.in., że warunki finansowe uległy pogorszeniu, że firma nie dba o bezpieczeństwo tych ludzi. Na dobrą sprawę nie oferuje im zbyt wiele i przerzuca całą odpowiedzialność na barki kierowców. Ktoś stwierdzi: nic nowego - przecież od dawna się o tym mówi. To prawda. Ale do tej pory te wady były pewnie rekompensowane przez solidne zarobki. A z tymi nie jest już tak kolorowo, co pokazują wyliczenia kierowców. Trzeba naprawdę sporo czasu spędzić za kółkiem, by przyzwoicie zarobić.

Ta sytuacja sprawiła, że kierowcy związani z Uberem postanowili skopiować rozwiązanie i stworzyli własną aplikację. Chwalą się nią w mediach społecznościowych, zachęcają do współpracy. To ma być produkt "zrobiony przez kierowców dla kierowców'. Rękawica rzucona wielkim graczom - nie tyko Uberowi, ale też np. firmie Lyft, którą jakiś czas temu postanowił wesprzeć motoryzacyjny moloch, koncern GM. Nowa aplikacja nosi nazwę Swift i przypomina tą Uberową. Na razie nie wiadomo, gdzie będzie dostępna (startuje w Nowym Jorku, ale jakie są plany na kolejne miesiące?), trudno też stwierdzić, jaki zespół udało się zbudować kierowcom.

Cel jest prosty: wyeliminować korporację, która bogaci się kosztem kierowców. Ci ostatni dają swoją pracę, samochody, odpowiadają przed prawem, są narażeni na ataki ze strony klientów. A Uber czy Lyft daje tylko (albo aż) aplikację. Więc kierowcy stworzą własną aplikację i podzielą się zyskami bardziej sprawiedliwie. Brzmi ciekawie, wręcz idyllicznie. Ale to chyba mało realne. Uber zdołał pozyskać inwestorów z dużymi pieniędzmi i dzięki temu może działać, nawet ponosić duże straty (przecież ten biznes nie zarabia). Jakie wsparcie otrzymają kierowcy? Wątpię w to, by byli w stanie rozbudować ten interes, stworzyć sprawnie działającą machinę i utrzymać się z jeżdżenia. Przynajmniej na początku.

Konkurencja na rynku rośnie, klientów wabi się cenami, firmy nowej fali walczą z tymi starymi, korporacjami taksówkarskimi. Klienci nie skorzystają ze Swift tylko dlatego, że to eliminuje "złą firmę" - dla nich ważny jest tani przejazd. A to oznacza, że Swift może się szybko wypalić - nie wytrzyma tego starcia. Zwłaszcza, gdy Uber postanowi pójść na wojnę cenową z nowym konkurentem i pokazać kierowcom, że kto nie jest z nim, jest przeciwko niemu. Co nie kończy się dobrze.

Rewolucja na polu usług transportowych przysłużyła się klientom, ale pogorszyła sytuację kierowców - zwłaszcza tych zawodowych. I to staje się coraz bardziej widoczne. Najpierw protestowali taksówkarze, teraz kierowcy jeżdżący dla Ubera (nierzadko byli, a nawet obecni taksówkarze). Uber dokonał wejścia smoka na rynek, przebudował tę branżę, lecz coraz bardziej widoczne staje się to, że wiele osób z tych zmian nie będzie zadowolonych. Ktoś powie, że gdy wszyscy kierowcy się zbuntują, to firma będzie miała problem, ale na ile prawdopodobne jest to, że nagle nie będzie chętnych do jeżdżenia? No właśnie...

Cel jest prosty: wyeliminować korporację, która bogaci się kosztem kierowców. Ci ostatni dają swoją pracę, samochody, odpowiadają przed prawem, są narażeni na ataki ze strony klientów. A Uber czy Lyft daje tylko (albo aż) aplikację. Więc kierowcy stworzą własną aplikację i podzielą się zyskami bardziej sprawiedliwie. Brzmi ciekawie, wręcz idyllicznie. Ale to chyba mało realne. Uber zdołał pozyskać inwestorów z dużymi pieniędzmi i dzięki temu może działać, nawet ponosić duże straty (przecież ten biznes nie zarabia). Jakie wsparcie otrzymają kierowcy? Wątpię w to, by byli w stanie rozbudować ten interes, stworzyć sprawnie działającą machinę i utrzymać się z jeżdżenia. Przynajmniej na początku.

Konkurencja na rynku rośnie, klientów wabi się cenami, firmy nowej fali walczą z tymi starymi, korporacjami taksówkarskimi. Klienci nie skorzystają ze Swift tylko dlatego, że to eliminuje "złą firmę" - dla nich ważny jest tani przejazd. A to oznacza, że Swift może się szybko wypalić - nie wytrzyma tego starcia. Zwłaszcza, gdy Uber postanowi pójść na wojnę cenową z nowym konkurentem i pokazać kierowcom, że kto nie jest z nim, jest przeciwko niemu. Co nie kończy się dobrze.

Rewolucja na polu usług transportowych przysłużyła się klientom, ale pogorszyła sytuację kierowców - zwłaszcza tych zawodowych. I to staje się coraz bardziej widoczne. Najpierw protestowali taksówkarze, teraz kierowcy jeżdżący dla Ubera (nierzadko byli, a nawet obecni taksówkarze). Uber dokonał wejścia smoka na rynek, przebudował tę branżę, lecz coraz bardziej widoczne staje się to, że wiele osób z tych zmian nie będzie zadowolonych. Ktoś powie, że gdy wszyscy kierowcy się zbuntują, to firma będzie miała problem, ale na ile prawdopodobne jest to, że nagle nie będzie chętnych do jeżdżenia? No właśnie...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

aplikacjauberKierowcy