Filmy

Koniec z wypalaniem oczu. Disney wreszcie zaora DVD - i to za pomocą nowych Star Wars

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

52

Wiecie, że DVD jest z nami od lat 90.? Nośnik ten wprowadził nas w zupełnie nową erę, ale nadszedł najwyższy czas, by pozwolić mu odejść. Pomóc w tym może Disney i najnowsza odsłona "Gwiezdnych Wojen. Skywalker - Odrodzenie", która może nie ukazać się na DVD.

Zapowiedzi te dotyczą tylko wybranych rynków, ale i tak odbieram je jako dobre wieści. Bardzo doceniam to, co DVD zrobiło dla rynku filmów i nie tylko, bo to właśnie ten nośnik zastąpił u wielu widzów archaiczne kasety VHS oferując zupełnie nową, cyfrową jakość oraz takie dodatki, jak przestrzenny dźwięk, wybór ścieżek i wersji językowych, a także menu. Sam posiadam w swojej kolekcji całkiem sporo filmów na płytach DVD, ale od dłuższego czasu nie zdarzyło mi się takowego wydania nabyć. Dyskusja na temat dostępności filmów i seriali na płytach Blu-ray i 4K Ultra HD Blu-ray nabrała w ostatnim czasie rumieńców, ale żadnych drastycznych zmian na rynku nie należy się spodziewać. Być może jednak decyzja Disney coś zmieni.

Zobacz też: Ta „nowa” usługa VOD już mnie do siebie przekonała. Ale na jak długo?

Użytkownicy forum blu-ray.com zauważyli bowiem, że wśród zapowiedzi wydań najnowszej odsłony sagi Star Wars na nośnikach fizycznych zabrakło płyty DVD. Niejako w odpowiedzi na te rewelacje, polski dystrybutor filmów Disneya, firma Galapagos, potwierdziła, że nad Wisłą wydanie DVD się pojawi. Ale nawet jeśli Disney podejmie tę krytyczną decyzję w odniesieniu tylko do wybranych rynków i ograniczy dostępność wersji DVD, to będę bardzo ukontentowany taką postawą giganta.

Dajmy odejść płytom DVD

Sytuacja płyty DVD przypomina mi obecność złącza słuchawkowego w najnowszych smartfonach. Jest to rzecz bardzo pożądana, popularna i wygodna, ale najwyższy czas ruszyć naprzód i położyć kres takim archaicznym rozwiązaniom, bo w przeciwnym razie utkniemy z nimi na zawsze. Kondycja rynku wydań DVD jest w Polsce znakomita, głównie dlatego, że jest to najtańsze fizyczne wydanie każdego z filmów i większość zainteresowanych zakupem filmu na płycie wybierze właśnie tę wersję. W porównaniu do wydań Blu-ray, o 4K Ultra HD nie wspominając, jest to najbardziej atrakcyjna ekonomicznie oferta, a klienci często decydują się na to, co najtańsze.

Alternatywą jest tylko darmowy, nie-do-końca-legalny dostęp do treści w Internecie, więc jeśli konsument decyduje się wydać pieniądze, to prawdopodobnie będzie chciał ich wydać jak najmniej. Gdyby wydania DVD zabrakło, najtańszą opcją byłby Blu-ray. Rozsądna, podkreślam rozsądna wycena takiego wydania spowodowałyby, że taka wersja sprzedałaby się naprawdę dobrze, bo wielu klientów nawet nie zdaje sobie sprawy, że posiada sprzęt, który potrafi takie nośniki odtwarzać - konsole PlayStation 3 i 4, Xbox One (S/X) i wiele modeli kina domowego.

Polecamy: Wszyscy powinni pokazywać filmy jak Netflix. „Irlandczyk” bryluje na VOD i w kinach

Mówi się, że na takich rynkach jak USA, gdzie sieć sklepów Best Buy miałaby nie posiadać najnowszej części sagi Star Wars na DVD, celem Disney byłoby przekierowanie widzów do serwisu VOD Disney+. Cena miesięcznego dostępu to 5,99 dolara, czyli mniej więcej tyle, ile kosztuje film na DVD. Oczywiście po 30 dniach dostęp do usługi zostanie ograniczony, ale niewykluczone, że widz, który zapłaci raz, z wygody pozostanie na dłużej.

YouTube tylko w HD, ale...

Taki cel biznesowy dla Disney jest znacznie bardziej zrozumiały, niż chęć zabicia DVD, bo właśnie ten nośnik przynosi firmie ogromne przychody, ale są to jednorazowe wydatki, natomiast subskrypcja Disney+ byłaby szansą na stałe wpłaty od widzów. Jeśli Disney zachowa się podobnie jak Apple i nie zabraknie im odwagi, by pożegnać (chociażby na niektórych rynkach) płytę DVD, to być może podobnie postąpiliby inni. Taka zmiana wyszłaby nam na zdrowie, bo przy wzroście zainteresowania i popularności nośników Blu-ray i 4K Ultra HD Blu-ray moglibyśmy liczyć na spadki cen, więc skorzystaliby na tym wszyscy. Dlaczego? Bo za te same lub niewiele większe pieniądze otrzymywalibyśmy nośnik z jakością obrazu i dźwięku godną naszych czasów. Nie sądzę, by ktokolwiek dzisiaj z wyboru oglądał YouTube'a w 480p i to nawet na smartfonie, a jednak tak się dzieje z filmami, na które wydawane są setki milionów dolarów, przy których twórcy pracują latami.

Już widzieliśmy! “Gwiezdne Wojny – Skywalker. Odrodzenie” – recenzja

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu