Seriale

Wszyscy znają Jima Carrey'a, więc wszyscy musicie poznać jego nowy serial "Kidding" - recenzja

Konrad Kozłowski
Wszyscy znają Jima Carrey'a, więc wszyscy musicie poznać jego nowy serial "Kidding" - recenzja
6

Za sprawą nowego serialu stacji Showtime, który możecie obejrzeć w Polsce dzięki HBO Go, doskonale znany wszystkim Jim Carrey powraca na mały ekran. "Kidding" daleko jednak do produkcji, z których możecie znać aktora, a to jest największa zaleta serialu.

Głupkowate miny, dziwne dźwięki, zwariowane wygibasy - chyba każdy zna takiego Jima Carrey'a. Jego role zapisały się w pamięci niejednego widza, ale gdy aktorzy zrywają z pewnym wizerunkiem, wielu z nas czuje pewien dyskomfort. Widząc znajomą twarz na ekranie oczekujemy czegoś, co jest nam znane. Gdy nasze przewidywania nie znajdują odzwierciedlania w rzeczywistości, możemy zacząć narzekać, ale w przypadku serialu "Kidding" będziemy raczej zachwyceni kreacją Carrey'a, a także samym pomyśle na serię.

Aktor wciela się w Pana Pickles, a właściwie Jeffa - gwiazdę telewizji. Jest gospodarzem programów dla dzieci, ale gdy ginie jeden z jego synów, Jeff chce nadać swojej produkcji głębszego wymiaru. Chce zacząć poruszać poważniejsze tematy, niż kolory czy cyferki. Nie zgadza się na to jego przełożony, Sebastian, którego gra Frank Langella. Stara mu się wyperswadować takie zapędy, zapowiadając odstraszenie młodszych widzów i utratę miejsca w ramówce. Pan Pickles musi więc godzić się na udawanie przed kamerami, jakby wszystko było w porządku, podczas gdy codziennie mierzy się z jeszcze innymi, poważniejszymi problemami. Utrata syna spowodowała, że Jeff i jego żona Jill (Judy Greer) oddalili się od siebie. To wszystko zaczyna przerastać głównego bohatera, który próbuje zachować dobrą minę do złej gry, ale zauważa, że w dotychczas przekazywanych mądrościach nie znajduje recepty na sytuację, w której się znalazł.

Carrey staje na wysokości zadania i wiarygodnie portretuje rozdartego człowieka z problemami. Nie uświadczymy tu jego klasycznych zachowań rodem z "Ace Ventury", "Kłamca kłamca" czy "Maski" - więcej dzieje się wewnątrz jego bohatera, niż na zewnątrz, co i tak udaje mu się świetnie pokazać. Nie chciałbym nazbyt interpretować sytuacji życiowej aktora, ale można odczuć wrażenie, że obydwaj panowie  - Carrey oraz Pickles - mają ze sobą sporo wspólnego. W końcu obydwaj woleliby nie być postrzegani tylko przez pryzmat łatki, której dorobili się na przestrzeni lat.

Miałem pewne obawy, że "Kidding" będzie teatrem jednego aktora. Na całe szczęście tak nie jest. Gdy Catherine Keener grająca siostrę Jeffa o imieniu Deirdre oraz Cole Allen wcielający się w syna Willa Pickles pojawiają się na ekranie, możemy spodziewać się naprawdę udanych scen. W początkowej fazie serii są dosyć niepozorni, ale podoba mi się to, jak wzbogacają swoją obecnością następne odcinki.

"Kidding" określany jest mianem komedii - taki opis znajduje się na większości serwisów poświęconych filmom i serialom, a nawet sama stacja reklamuje go jako komedię. Myślę, że bliżej mu jednak do komediodramatu, ponieważ widz z pewnością odczuje ciężar spoczywający na barkach większości, jeśli nie wszystkich postaci. Jeśli sądzicie, że tylko Jeff ma poważny problem w rodzinie, to jesteście w błędzie, bo jego siostra też będzie musiała zmierzyć się z naprawdę wymagającą sytuacją.

Na HBO Go możecie już obejrzeć pierwszy odcinek "Kidding", drugi pojawi się tam 9 września, a kolejne 23 i 30 września. Każdy z nich trwa około 30 minut, więc czas mija naprawdę szybko i jeśli macie poświęcić wolną chwilę na obejrzenie czegoś, to "Kidding" będzie dobrym wyborem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu