Recenzja

To najlepszy film tego roku. Kropka. Joker - recenzja

Konrad Kozłowski
To najlepszy film tego roku. Kropka. Joker - recenzja
39

Oczekiwania wobec tego filmu były równie gigantyczne, co obawy. Postaci Jokera nie pozostawiono tyle miejsca i czasu na ekranie nigdy wcześniej, a wcześniejsze występy Nicholsona czy Ledgera były cholernie wysoko zawieszonymi poprzeczkami. Joaquin Phoenix jako Książę Zbrodni wypada wybornie, a sam film zapisze się w historii kina.

Pomysł Warner Bros. i DC Universe na mroczne kino na podstawie komiksów nie wzięło się znikąd. Zeszyty nie zawierają jedynie szczęśliwych historii, losy superbohaterów i ich wrogów są przepełnione smutkiem, żalem i tragediami, a dodatkowo studio chciało zbudować coś w opozycji do brylującego w kinie Marvela. Po filmowym uniwersum DC nie ma już jednak śladu. Produkcje bazujące na tych komiksach bardzo luźno lub wcale nie nawiązują do pozostałych tytułów, zaś Joker od samego początku miał być osobną, niezwiązaną z którymkolwiek innym filmem opowieścią. Podobny los ma spotkać The Batman, ale do tego wątku jeszcze wrócimy, bo myślami wciąż powracam do wypełnionej po brzegi sali Multikina.

Joker, czyli żartowniś tylko z tytułu

Nie byłem przekonany do tego pomysłu, gdy usłyszałem o nim po raz pierwszy. Bowiem nigdy wcześniej w tak dużym stopniu nie oddano swobody czarnemu charakterowi, który nie miałby tak naprawdę żadnego namacalnego przeciwnika. W Jokerze nie doczekacie się rywalizacji pomiędzy Księciem Zbrodni i Człowiekiem Nietoperzem, czy jakimkolwiek innym superbohaterem. Arthur Fleck, który dopiero później odnosi się do siebie jako Żartowniś, zmaga się z kimś innym - samym sobą. Już od samego początku filmu wiemy, z kim mamy do czynienia. To postać tragiczna, niepotrafiąca znaleźć sobie miejsca na tym świecie, stająca się popychadłem dla odrobinę silniejszych. Pewnego rodzaju aspiracje i ambicje nie idą w parze z jakimikolwiek innymi cechami osobowości, a jego problematyczny stan pogłębiają problemy psychiczne i fizyczne, o których korzeniach dowiemy się co nieco podczas seansu.

Ale w tym filmie nie choruje tylko Arthur Fleck, ale i całe miasto. Gotham City tonie w biedzie, ludzie stają się porywczy i brutalni. Rozwarstwienie społeczne sprawia, że elity postrzegane są jako największe zagrożenie i choroba dla miasta. Pracownicy z Wall Street stają się obiektami nagonki. Po jednej z tragedii rozpoczyna się rewolta, której chce czy nie, przewodzi własnie tytułowa postać. Ale nie jako osoba, lecz jako symbol.

Kreacja Joaquina Phoenixa idzie w parze z oprawą audiowizualną

Cała produkcja utrzymana jest w dość klaustrofobicznym klimacie. Klasyczne kadry mieszają się z roztrzęsionymi ujęciami (kręconymi z ręki) oraz niewygodnymi zbliżeniami. Filmowi nadano sznyt lat 80. - tradycyjne napisy nawiązujące do tego oraz wcześniejszych okresów, a także cała ścieżka dźwiękowa oparta na hitach Franka Sinatry i innych podobnych wykonawców rewelacyjnie budują atmosferę filmu zabierającego nas w dość nieznany, nieodkryty wręcz świat. To wycieczka do głowy ciężko chorej psychicznie osoby. Występ Phoenixa zasługuje na najwyższe laury i trwającą godziny owację na stojąco. Wykreowany przez niego śmiech oraz charakterystyczne chód i taniec do muzyki rozbrzmiewającej tylko w świadomości Flecka budują kompletny obraz szaleńca, który po utracie hamulców nigdy nie wróci do poprzedniej wersji siebie. Dla postaci Phoenixa pozostali bohaterowie to jedynie tło, które stara się dotrzymać mu kroku.

Trudno oderwać wzrok od ekranu, gdy nie wiesz co Joker zrobi za chwilę

Ten tragikomizm sprawia, że podczas seansu możemy czuć się chwilami nieswojo, niepewnie, bardzo niekomfortowo. Niektóre sceny mogą spowodować delikatne uniesienie kącików ust, ale tylko na krótką chwilę - gdy z powrotem dotrze do nas, w jakich okolicznościach znajduje się postać, bardzo szybko staramy się pozbyć ten uśmiech z twarzy. Nie mógłbym nie wspomnieć o fenomenalnej ścieżce dźwiękowej, za którą odpowiada Hildur Guðnadóttir - wiolonczelistka i kompozytorka, autorka zapadającej w pamięć muzyki do mini-serii Czarnobyl od HBO. Napisane przez nią utwory są na tyle ciężkie, że ich obecność ciągnie w dół nastrój i atmosferę każdej ze scen, jednocześnie hipnotyzując widza i nie pozwalając mu wyrwać się z tego marazmu. W Jokerze nietrudno doszukać się nawiązać do aktualnych wydarzeń i bardzo odważnego komentarza do sytuacji, w której znajdują się niektóre kraje oraz społeczeństwa.

To byłby cudowny wstęp

Na początku tekstu zapowiedziałem, że powrócimy do wątku związanego z The Batman. Jak już napisałem, nic nie wskazuje, by filmy mogły być ze sobą jakkolwiek powiązane, ale mając na uwadze fakt obecności kluczowej dla kultowego przeciwnika Jokera sceny, życzyłbym sobie, by obraz Todda Philipsa był wstępem do zupełnie nowego rozdania w uniwersum filmowym DC.

Jokera należy umieścić na szczytach nie tylko tegorocznych rankingów. Dodatkowo, produkcja udowadnia, że kategoria filmów dla osób dorosłych (rated R) to znakomite miejsce do ekranizacji powieści komiksowych, gdzie twórcy dysponują całkowitą swobodą w opowiadaniu historii i mogą sięgnąć po dowolne środki. Zrobili to bardzo odważnie i się opłaciło. Stąd moja odważna ocena.

Ocena filmu Joker: 10/10

Zdjęcia: Warner Bros.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu