Biznes

Jedno zdjęcie a na nim giganci świata IT

Maciej Sikorski
Jedno zdjęcie a na nim giganci świata IT
22

Długo patrzyłem wczoraj na to zdjęcie. Z kilku powodów. Próbowałem rozpoznać ludzi na nim uwiecznionych, zastanawiałem się, kogo nie ma, zadawałem sobie pytanie o to, czy ustawieni są przypadkowo. Na ubiór też patrzyłem. Naprawdę ciekawa fotografia, na której znajdziemy szychy biznesu IT. Amerykańsk...

Długo patrzyłem wczoraj na to zdjęcie. Z kilku powodów. Próbowałem rozpoznać ludzi na nim uwiecznionych, zastanawiałem się, kogo nie ma, zadawałem sobie pytanie o to, czy ustawieni są przypadkowo. Na ubiór też patrzyłem. Naprawdę ciekawa fotografia, na której znajdziemy szychy biznesu IT. Amerykańskich i chińskich, czyli zdecydowaną większość z globalnej śmietanki. Jedni z najpotężniejszych ludzi współczesnego świata.

Zacznijmy od okoliczności spotkania. Chiński przywódca Xi Jinping przyleciał do USA wraz ze swoją świtą. Odbywa podróż, podczas której spotyka się z ludźmi polityki i biznesu, zmierza do Waszyngtonu na rozmowy z Obamą. Zdjęcie wykonano w siedzibie Microsoftu, Nadella stał się gospodarzem technologicznego szczytu USA-Chiny. Nie spotykają się po raz pierwszy, pewnie też nie po raz ostatni w ramach tej imprezy, ale wcześniej to wydarzenie nie błyszczało chyba aż tak mocno od gwiazd z obu stron Pacyfiku.

Kto jest, kogo nie ma

Polecam zabawę w odnajdywanie ludzi na zdjęciu (na końcu tego artykułu znajdziecie wszystkie nazwiska wraz z funkcjami). Przyznam szczerze, że większości osób nie rozpoznałem. Z amerykańskimi CEO sprawa wygląda dość prosto, ale z chińskimi jest już gorzej, chociaż o ich firmach staramy się pisać. Wnioski są takie, że te nazwiska i twarze trzeba zapamiętać, bo patrzymy na rekinów sektora nowych technologii - jeśli nie zaprosicie ich do swojego domu, możliwe, że sami do niego wejdą. Nierzadko oknem albo tylnymi drzwiami.

Zgadujecie kto jest, a ja tymczasem napiszę kogo nie ma: człowieka z Google. Na zdjęciu nie uśmiecha się Sundar Pichai, czyli nowy CEO Google, nie ma przedstawiciela trio Brin-Page-Schmidt. Powodem może być oczywiście fakt, że Google kilka lat temu wycofało się z Chin, stosunki uległy ochłodzeniu. Ale z drugiej strony, zwróćcie uwagę na obecność Zuckerberga (nawet garnitur ubrał, co wywołało spore poruszenie w niektórych mediach). Facebook także ma problem z funkcjonowaniem na rynku Państwa Środka, a mimo to jego szef pojawił się na spotkaniu. Ponoć nawet uciął sobie pogawędkę z przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej. W języku mandaryńskim.

Brak przedstawiciela Google może świadczyć o tym, że korporacja z Mountain View nie zamierza starać się o powrót do Chin. Możliwe, że taka opcja wydaje im się po prostu nierealna, wiedzą, iż nie przebiją się z usługami nawet, jeśli nastąpi poprawa stosunków z władzami. Inna sprawa, że Google współpracuje z chińskimi producentami sprzętu i dostarcza im np. Androida. Na tym polu kooperacja układa się całkiem nieźle, oczekiwany jest Nexus od Huawei. Dlaczego zatem nie ma człowieka z Google? Zagadka.

Zdaję sobie sprawę z tego, że to spotkanie USA-Chiny, więc nie należy się spodziewać ludzi z innych państw. Ale pytanie brzmi, czy byłoby ich wielu? Albo czy wiele państw byłoby reprezentowanych. Korea Południowa, Japonia, może Indie i...? Europejczycy musieliby się starać, by trafić do takiej grupy. A gdyby udało się dostać do sali, to staliby w dalszych rzędach. Miejsc obok Tima Cooka, Jacka Ma (szef Alibaby) czy gospodarza, CEO Microsoftu raczej by nie ugrali.

To oni kręcą tym biznesem. Nie tylko nim

Nie przesadzałem pisząc, że patrzymy na jednych z najpotężniejszych ludzi świata. Możliwe, że chiński przywódca spotykał się także z przedstawicielami branży farmaceutycznej, motoryzacyjnej czy energetycznej, ale media wyciągają na pierwszy plan fotografię z rekinami IT. Dzisiaj to m.in. ona decyduje o potędze kraju, a dowodem rozmowy chińsko-amerykańskie o cyberatakach, do jakich dochodziło w ostatnich latach. Mogą być bardzo bolesne i niebezpieczne, zwłaszcza Amerykanom powinno zależeć na tym, by doszło do zawieszenia broni.

Wspomniałem już, że interesuje mnie ustawienie tej grupy: w jakich warunkach przebiegało, kto o tym decydował? Pełen spontan? Nie sądzę. W takim razie można zadać sobie pytanie czy taki układ sił będzie istniał za kilka lat, komu uda się przebić do pierwszego rzędu, kto będzie musiał stanąć dalej. Może ktoś z tego grona wypadnie, a jego miejsce zajmie nowy gracz? Zmianie nie powinna ulec siła samego sektora. A raczej nie powinno dojść do jego osłabienia - można się spodziewać jedynie umacniania się tego biznesu w globalnej gospodarce.

Na pogaduszkach się nie skończy

Fotografia interesująca, ale nie można zapominać, że tłem dla niej są rozmowy o biznesie. Ci ludzie nie spotkali się po to, by zrobić sobie zdjęcie. Amerykanie chcą wejść na rynek chiński - patrzą na Apple i widzą miliardy dolarów zarabiane przez giganta z Cupertino w Państwie Środka. Chińczycy też myślą o ekspansji, m.in. na rynek amerykański. W obu przypadkach decyzje mają charakter nie tylko biznesowy, ale i polityczny. Jedni i drudzy muszą pójść na ustępstwa, a chodzi o regulatorów, szpiegostwo, patenty, ceny, wsparcie państwa. Jest o czym rozmawiać.

Chiny i USA rywalizują ze sobą, ale jednocześnie współpracują. Trochę przypomina to sytuację na linii Samsung-Apple. Jeżeli ta współpraca będzie się dobrze układać, korporacje z obu storn Pacyfiku powinny rosnąć w siłę. Jest zatem o czym rozmawiać i o co walczyć.

Grafika tytułowa: geekwire.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

ChinyUSA