Felietony

Japońskie tygrysy już nie ryczą...

Robert Kostka
Japońskie tygrysy już nie ryczą...
19

Sony – firma, która jeszcze do niedawna była perłą japońskiej elektroniki niebezpiecznie zbliża się w stronę przepaści. Nie wytrzymuje tempa, które zaczęły nadawać takie firmy, jak Samsung, czy Apple. Czy rozrosła się do tak dużych rozmiarów i okopała się w samozadowoleniu, że przestała dostrzegać n...

Sony – firma, która jeszcze do niedawna była perłą japońskiej elektroniki niebezpiecznie zbliża się w stronę przepaści. Nie wytrzymuje tempa, które zaczęły nadawać takie firmy, jak Samsung, czy Apple. Czy rozrosła się do tak dużych rozmiarów i okopała się w samozadowoleniu, że przestała dostrzegać nowe trendy? A może przyczyny jej problemów tkwią jeszcze gdzie indziej?

Rozpędzony pociąg trudno jest zatrzymać. Albo mknie po szynach tak szybko, że grozi to katastrofą albo zwalnia, ale zbyt powoli. Jeśli składa się z wielu wagonów  to problemy ze sterownością ma tym większe. Bardzo łatwo może go wyprzedzić nawet mały samochód albo pociąg nowej generacji, który nie ciągnie za sobą zbyt dużo niepotrzebnych wagonów. Jest lekki i szybko może się rozpędzić i jednocześnie zwolnić – jednym słowem łatwo dostosować się mu do zmian mających w środowisku.

Sony obok innych japońskich firm zaczyna mieć problemy i to poważne. Według informacji dostępnych na stronach korporacji przychody firmy w okresie 2012-2008 stopniały o ponad jedną czwartą, zaś na koniec 2012 firma zanotowała stratę netto w wysokości 456 miliardów jenów. Sharp w tym samym okresie zanotował przychody mniejsze o blisko 20%, zaś strata w 2012 roku wynosiła 376 miliardów jenów.

Sharp - zysk (strata) netto w latach 2012 - 2008

Problemy japońskich korporacji dostrzegają też inwestorzy – w ciągu ostatnich trzech lat walory Sony na amerykańskiej giełdzie zleciały o 53,7%, Sharp’a o 70%, zaś Panasonic stracił na wartości o 53,5%. W tym samym okresie akcje Apple wzrosły o 163%.

Zbyt późna reakcja na zmianę trendów…

Japońskie marki nie wzbudzają już takiego zainteresowania wśród konsumentów, jak to bywało dawniej. Można to sobie podejrzeć korzystając z takiego narzędzia, jakim jest google trends, które pokazuje nam, ile razy dane słowo internauci wpisywali do wyszukiwarki (dane są standaryzowane stąd liczby widniejące na poniższym wykresie to nie bezwzględne liczby zapytań).

Google trends - zmiana w popularności marek wybranych firm japońskich, Samsunga i Apple

Widać wyraźnie, że od gdzieś tak 2005 roku zainteresowanie Sony, Sharp, Panasonic z roku na rok systematycznie słabnie, zaś coraz większą uwagę internauci kierują w stronę Apple, czy jeszcze wyraźniej Samsunga.

Czy zatem menadżerowie japońskich firm tego nie dostrzegli? Jednak, jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Duże japońskie firmy od lat święciły triumfy przede wszystkim w elektronice użytkowej. Zarówno Sony, czy Sharp blisko połowę swoich przychodów uzyskiwały właśnie z tego segmentu rynku, jakim były telewizory, czy gry. „Święciły triumfy” do momentu kiedy świat zaczął się zmieniać pod wpływem internetu, który znacznie przyspieszył obieg informacji, wywrócił do góry nogami komunikacje reklamową i wpłynął na zachowanie konsumentów.

Wyraźne do niedawna granice, które istniały pomiędzy poszczególnymi rodzajami mediów, w tym właśnie telewizji uległy zatarciu – teraz filmy można było oglądać nie tylko na „wypasionych” i drogich telewizorach, ale korzystając z niezliczonych serwisów oferujących materiały video lub ściągać je bezpośrednio z sieci na dysk własnego komputera. Swoistym gwoździem do trumny była zmiana trendów na rynku gier, na którym Sony jeszcze miało coś do powiedzenia dzięki swojej konsoli Play Station. Jednak i tu karty zostały rozdane na nowo i znów sprawcą był internet. Gry typu MMO spowodowały, że konsole przestały być cool.

Sony - struktura przychodów 2012

… to efekt japońskiej kultury biznesu?

Problemy japońskich tygrysów nie wynikają tylko z tego, że firmy te stały się zbyt duże aby móc szybko reagować na pojawiające się trendy. Przyczyna ich problemów nie tkwi tylko w tym, że właśnie ciągną za sobą „zbyt dużo wagonów” i mają trudności w zarządzaniu swoim rozbudowanym portfolio. Ich problemy tkwią korzeniami w japońskiej kulturze pracowniczej, która promuje pracowników mających duży staż pracy, a nie kreatywnych i odważnych w łamaniu rutynowych przekonań.

Japońskie korporacje to istotny element całego system japońskich instytucji. Co miało doniosłe konsekwencje w okresie „ciemnych dni” japońskiej gospodarki w późnych latach 90-tych, kiedy to nastała wieloletnia recesja z nieustającą deflacją. A przecież w tym samym okresie Stany Zjednoczone przeżywały euforie związaną z nowymi technologiami i szykowały światu nową gospodarczą rewolucję.

Model japońskiej korporacji to nie tylko praca do emerytury, ale złożony system wzajemnej kooperacji mniejszych podwykonawców i rozbudowany system wzajemnych zależności.

Te trwałe grupy biznesowe praktycznie kontrolują trzon japońskiej gospodarki, tworząc gęstą sieć wzajemnych zobowiązań, finansowych współzależności, porozumień rynkowych, transferów personalnych i wymiany informacji. Kluczowym elementem tego systemu jest ogólna spółka handlowa (sogo shosha) dla każdej sieci, która działa jako ogólny pośrednik między dostawcami i konsumentami i dostosowuje dostawy i sprzedaż. Taka organizacja biznesowa działa jako elastyczna jednostka na rynku konkurencji, przydzielając środki każdemu członkowi sieci według własnej oceny sytuacji.

(Manuel Castels „Społeczeństwo sieci”, PWN, Warszawa 2007)

W Stanach Zjednoczonych głównym dostawcą finansowania innowacji są nieduże, ale zasobne w kapitał organizację inwestorów i venture capital, natomiast w Japonii źródło finansowania znajduje się wewnątrz sieci zależności tworzących świat japońskich korporacji. Ma to olbrzymie konsekwencje, jeśli chodzi o zarządzanie organizacją i postrzeganie czasu w kontekście zwrotu z kapitału.

Amerykański inwestor skupiony jest na efektywności i żąda szybkich efektów, zaś japońska korporacja może obracać pieniędzmi praktycznie dowolnie długo. W sytuacji kiedy na rynku zmiany przebiegały dużo wolniej bardziej efektywny był model japoński (starannie dopracowane i jednocześnie drogie produkty), ale kiedy sieciowe technologie stworzyły turbo-kapitalizm świat japońskiej korporacji okazał się zbyt powolny.

Czy to oznacza koniec japońskiej dominacji na rynkach nowych technologii? Na pewno oznacza to koniec pewnego modelu zarządzania i tak silnego znaczenia tradycji w japońskim społeczeństwie, które aby przetrwać musi otworzyć się na nowe trendy i rynki.

Czy japońskie tygrysy znowu zaryczą?

Źródło: Sony, Sharp

fota

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu