YouTube

Jakóbiak odpowiada. Ale czy kogoś interesują jego argumenty?

Maciej Sikorski
Jakóbiak odpowiada. Ale czy kogoś interesują jego argumenty?
92

Kilka dni temu przywołałem na AW aferę, jaka rozpętała się wokół programu 20m2. Jeden film, a właściwie jedno zdanie towarzyszące temu nagraniu, sprawiły, że autor programu, Łukasz Jakóbiak, odczuł gniew internetów. Można przyjąć, że był to gniew uzasadniony, bo popularny jutuber kłamał, naginał rze...

Kilka dni temu przywołałem na AW aferę, jaka rozpętała się wokół programu 20m2. Jeden film, a właściwie jedno zdanie towarzyszące temu nagraniu, sprawiły, że autor programu, Łukasz Jakóbiak, odczuł gniew internetów. Można przyjąć, że był to gniew uzasadniony, bo popularny jutuber kłamał, naginał rzeczywistość, manipulował faktami. Tyle, że... tego nie zrobił. Ale czy to w ogóle interesuje adwersarzy?

Napisałem tekst o Jakóbiaku i jego problemach z grupą internautów zarzucających mu kłamstwa i manipulacje, tworząc wpis nie znałem jaszcze wielu wątków "afery". Stopniowo zapoznawałem się z nimi i stwierdziłem w jednym z komentarzy, że będę kontynuował temat. Przyznam, że patrząc na wszystkie materiały, jakie wyciągali "śledczy z Internetu", zastanawiałem się niejednokrotnie, czy Jakóbiak zdaje sobie sprawę z tego, w jakiej żyje rzeczywistości. Przeszło mi nawet przez myśl, że to po prostu jakiś głupek. Kilka lat pracy w Sieci, spore doświadczenie w cyfrowej rzeczywistości i nie wiedział, że w tym świecie trudno coś ukryć, że internauci zauważą kłamstwo i łatwo je udowodnią?

Oglądałem zatem kolejne screeny z kontrastami, zdjęcia, czytałem komentarze i cały czas powracał jeden wniosek: jeżeli to prawda, to Jakóbiak nie ma wyobraźni. Jak można się tak podłożyć? Popełniłeś błąd, przyznaj się, nie ma sensu brnąć dalej. Jednocześnie jednak czekałem na komentarz Jakóbiaka - na spokojnie, bez oskarżeń i przedwczesnych opinii. Zarzucili mu kłam, niech się do tego ustosunkuje. I zrobił to:

Obejrzałem film dzisiaj rano, argumenty Jakóbiaka brzmią wiarygodnie, na ich poparcie ma dowody. Używając języka osób, które wcześniej go atakowały, można napisać, że zaorał, zmasakrował. Spokojnie, logicznie, rzeczowo. Zrobił to, czego nie chciało się podjąć wielu hejterów używających jedynie wulgaryzmów i dopatrujących się smyczy władzy. Ta różnica jest bardzo ważna, to ona sprawia, że jednych ludzi chce się słuchać i z nimi dyskutować, a innych omija się szerokim łukiem.

Czy film Jakóbiaka przekonał jego krytyków, wspomnianych "śledczych"? Niektórych może tak, ale podejrzewam, że większość i tak wie swoje. Widać to po komentarzach, negatywnych ocenach. Sztaby wyborcze mogą się wypowiadać, możesz przywoływać fakty, które łatwo zweryfikować, ale to nie ma najmniejszego znaczenia: internetom nie wytłumaczysz, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Internety wiedzą lepiej. Nie jest im przy tym potrzebna opinia osoby prowadzonej na szafot - Jakóbiak wskazuje mniej więcej w ósmej minucie swojego nagrania bardzo ważną rzecz: prawie nikt nie zapytał go o zdanie, atakowano bez wnikania w argumenty najważniejszej osoby w tej sprawie. To jest problem. To jest bardzo duży problem.

Jak jest z internetami każdy widzi. Czasem potrafią być straszne i piszę to całkiem serio. Wspominałem już, że trzeba być twardym zawodnikiem, jeśli chce się tu działać. W ciągu jednego dnia człowiek może być zniszczony i doprowadzony do psychicznej ruiny, jeżeli nie jest odporny na takie ataki. Wydaje się przy tym mało prawdopodobne, że ktoś przeprosi, gdy okaże się, że nie miał racji. W poprzednim tekście już zwracałem na to uwagę - nawet, jeżeli ktoś z osób atakujących Jakóbiaka i mieszających go z błotem stwierdzi teraz, że mylił się co do autora 20m2, to i tak nie przyzna się do błędu, nie napisze: wybacz Łukasz, nie miałem racji, przesadziłem. To już nie jest tak pociągające, jak biczowanie w dzikim, często bezimiennym tłumie.

Kilka dni temu przywołałem na AW aferę, jaka rozpętała się wokół programu 20m2. Jeden film, a właściwie jedno zdanie towarzyszące temu nagraniu, sprawiły, że autor programu, Łukasz Jakóbiak, odczuł gniew internetów. Można przyjąć, że był to gniew uzasadniony, bo popularny jutuber kłamał, naginał rzeczywistość, manipulował faktami. Tyle, że... tego nie zrobił. Ale czy to w ogóle interesuje adwersarzy?

Napisałem tekst o Jakóbiaku i jego problemach z grupą internautów zarzucających mu kłamstwa i manipulacje, tworząc wpis nie znałem jaszcze wielu wątków "afery". Stopniowo zapoznawałem się z nimi i stwierdziłem w jednym z komentarzy, że będę kontynuował temat. Przyznam, że patrząc na wszystkie materiały, jakie wyciągali "śledczy z Internetu", zastanawiałem się niejednokrotnie, czy Jakóbiak zdaje sobie sprawę z tego, w jakiej żyje rzeczywistości. Przeszło mi nawet przez myśl, że to po prostu jakiś głupek. Kilka lat pracy w Sieci, spore doświadczenie w cyfrowej rzeczywistości i nie wiedział, że w tym świecie trudno coś ukryć, że internauci zauważą kłamstwo i łatwo je udowodnią?

Oglądałem zatem kolejne screeny z kontrastami, zdjęcia, czytałem komentarze i cały czas powracał jeden wniosek: jeżeli to prawda, to Jakóbiak nie ma wyobraźni. Jak można się tak podłożyć? Popełniłeś błąd, przyznaj się, nie ma sensu brnąć dalej. Jednocześnie jednak czekałem na komentarz Jakóbiaka - na spokojnie, bez oskarżeń i przedwczesnych opinii. Zarzucili mu kłam, niech się do tego ustosunkuje. I zrobił to:

Obejrzałem film dzisiaj rano, argumenty Jakóbiaka brzmią wiarygodnie, na ich poparcie ma dowody. Używając języka osób, które wcześniej go atakowały, można napisać, że zaorał, zmasakrował. Spokojnie, logicznie, rzeczowo. Zrobił to, czego nie chciało się podjąć wielu hejterów używających jedynie wulgaryzmów i dopatrujących się smyczy władzy. Ta różnica jest bardzo ważna, to ona sprawia, że jednych ludzi chce się słuchać i z nimi dyskutować, a innych omija się szerokim łukiem.

Czy film Jakóbiaka przekonał jego krytyków, wspomnianych "śledczych"? Niektórych może tak, ale podejrzewam, że większość i tak wie swoje. Widać to po komentarzach, negatywnych ocenach. Sztaby wyborcze mogą się wypowiadać, możesz przywoływać fakty, które łatwo zweryfikować, ale to nie ma najmniejszego znaczenia: internetom nie wytłumaczysz, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Internety wiedzą lepiej. Nie jest im przy tym potrzebna opinia osoby prowadzonej na szafot - Jakóbiak wskazuje mniej więcej w ósmej minucie swojego nagrania bardzo ważną rzecz: prawie nikt nie zapytał go o zdanie, atakowano bez wnikania w argumenty najważniejszej osoby w tej sprawie. To jest problem. To jest bardzo duży problem.

Jak jest z internetami każdy widzi. Czasem potrafią być straszne i piszę to całkiem serio. Wspominałem już, że trzeba być twardym zawodnikiem, jeśli chce się tu działać. W ciągu jednego dnia człowiek może być zniszczony i doprowadzony do psychicznej ruiny, jeżeli nie jest odporny na takie ataki. Wydaje się przy tym mało prawdopodobne, że ktoś przeprosi, gdy okaże się, że nie miał racji. W poprzednim tekście już zwracałem na to uwagę - nawet, jeżeli ktoś z osób atakujących Jakóbiaka i mieszających go z błotem stwierdzi teraz, że mylił się co do autora 20m2, to i tak nie przyzna się do błędu, nie napisze: wybacz Łukasz, nie miałem racji, przesadziłem. To już nie jest tak pociągające, jak biczowanie w dzikim, często bezimiennym tłumie.

Czy stwierdzam teraz, że wersja wydarzeń przedstawiona przez Jakóbiaka jest ostateczna i temat trzeba zamknąć? Nie. Chociaż autor programu zapowiedział, że nie będzie już do niego wracał, to przecież mogą to zrobić osoby, które wcześniej go atakowały i wyciągały "brudy", pokazywały palcem trupy w szafie. Sęk w tym, że muszą to zrobić w sposób rzetelny, polecam formę przyjętą przez Jakóbiaka - można kontrować jego argumenty i w spokojny sposób wskazać, gdzie się myli, mija z prawdą. Macie wątpliwości? Ok, pokażcie dowody. Chodzi po postu o to, by ktoś z adwersarzy przeprowadził śledztwo, ale w rzetelny sposób. Z pewnością da się zweryfikować wiele rzeczy przywołanych w filmie przez Jakóbiaka. Zamiast nazywać go podnóżkiem władzy, zamiast zastanawiać się, kto za nim stoi, kto go "stworzył", zacznijcie szukać dowodów. Podpowiem przy okazji, że memy zostawione w Sieci przez anonima i wskazujące, że Jakóbiak to reptilianin, nie są dobrym dowodem...

PS Nim ktoś to wyciągnie i wskaże na spisek - dziesięć lat temu powstało zdjęcie, na którym stoję niedaleko Donalda Tuska...;)

Czy stwierdzam teraz, że wersja wydarzeń przedstawiona przez Jakóbiaka jest ostateczna i temat trzeba zamknąć? Nie. Chociaż autor programu zapowiedział, że nie będzie już do niego wracał, to przecież mogą to zrobić osoby, które wcześniej go atakowały i wyciągały "brudy", pokazywały palcem trupy w szafie. Sęk w tym, że muszą to zrobić w sposób rzetelny, polecam formę przyjętą przez Jakóbiaka - można kontrować jego argumenty i w spokojny sposób wskazać, gdzie się myli, mija z prawdą. Macie wątpliwości? Ok, pokażcie dowody. Chodzi po postu o to, by ktoś z adwersarzy przeprowadził śledztwo, ale w rzetelny sposób. Z pewnością da się zweryfikować wiele rzeczy przywołanych w filmie przez Jakóbiaka. Zamiast nazywać go podnóżkiem władzy, zamiast zastanawiać się, kto za nim stoi, kto go "stworzył", zacznijcie szukać dowodów. Podpowiem przy okazji, że memy zostawione w Sieci przez anonima i wskazujące, że Jakóbiak to reptilianin, nie są dobrym dowodem...

PS Nim ktoś to wyciągnie i wskaże na spisek - dziesięć lat temu powstało zdjęcie, na którym stoję niedaleko Donalda Tuska...;)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

YouTubehot