Internet

Jak wkurzyć recenzenta? Każ mu być obiektywnym

Tomasz Popielarczyk

Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...

13

Bycie obiektywnym przy pisaniu w sieci nie jest łatwe. Zresztą nigdzie nie jest. Nawet jeśli będziemy bardzo się starali, zawsze znajdzie się ktoś, kto zarzuci nam faworyzowanie danej marki, brak uczciwości lub nieoznaczanie artykułów sponsorowanych. Na Antywebie dzieje się to nagminnie. Powiem więc...

Bycie obiektywnym przy pisaniu w sieci nie jest łatwe. Zresztą nigdzie nie jest. Nawet jeśli będziemy bardzo się starali, zawsze znajdzie się ktoś, kto zarzuci nam faworyzowanie danej marki, brak uczciwości lub nieoznaczanie artykułów sponsorowanych. Na Antywebie dzieje się to nagminnie. Powiem więcej, nie tylko jak jakiś produkt jest chwalony, ale również w innych sytuacjach - gdy na kogoś spada krytyka. Czy to znaczy, że nie jesteśmy obiektywni? Oczywiście, że nie!

Bo bycie obiektywnym to slogan, którego znaczenie jest mocno przeceniane. Obiektywne dziennikarstwo (blogowanie?) nie istnieje. Nawet informacja przekazana w suchy i bezstronny sposób nosi znamiona subiektywnego spojrzenia autora. Jakim cudem? Spójrzcie chociażby na kolejność przekazywanych informacji, a nawet układ słów w zdaniu. Jakby się uprzeć, we wszystkim znajdziemy elementy, które sugerują czytelnikowi konkretny punkt widzenia.

Gatunki dziennikarskie dzielimy na informacyjne i publicystyczne. W teorii te pierwsze powinny jedynie informować, a drugie kreować opinie. Antyweb z dziennikarstwem wspólnego nie ma za wiele, więc umieszczanie go, w którejkolwiek z tych grup może być uznawane za profanację. Niemniej najbliżej mu do publicystyki. Czysto informacyjnych treści jest u nas jak na lekarstwo (sam nie pamiętam, kiedy cokolwiek tego typu opublikowałem), a właściwie każdy artykuł można zakwalifikować jako komentarz, felieton, recenzję itp.

Publicystyka rządzi się swoimi prawami. Tutaj nie wypada być obiektywnym. Najlepiej mieć pewien punkt widzenia, tezę i bronić jej na wszystkie możliwe sposoby, torpedując czytelnika merytorycznymi argumentami. Do tej kategorii naturalnie zaliczają się również (a nawet zwłaszcza) recenzje, gdzie nic nie jest tak ważne, jak ocena autora.

Właśnie, ocena. Do zwrócenia uwagi na ten temat skłonił mnie ostatni tekst Vlada Savova,  w którym tłumaczy on, że to właśnie o to tutaj chodzi, żeby być stronniczym. Czytelnik powinien poznać punkt widzenia autora i dowiedzieć się dlaczego nakładka w smartfonie A jest genialna, a tą w smartfonie B powinno się dawać ludziom za karę. I nie chodzi tutaj o to, żeby pisać tak, jak wszyscy - powielać opinie innych recenzentów po to, żeby wpasować się w główny nurt. Taka recenzja jest nic nie warta.

Możemy się śmiać, że na The Verge bez względu na wszystko najlepszym smartfonem jest iPhone, a tabletem iPad. Możemy snuć teorie spiskowe i rzucać kwotami, które przelano na konto redakcji. Dopóki dana recenzja jest indywidualną opinią autora, dopóty powinno się nią uszanować. Nie biernie przyjąć i uznać za prawdę objawioną - to wcale nie oznacza, że nie należy z nią polemizować i podważać, w końcu od tego jest formularz Disqusa pod tekstem.

Nie jestem obiektywny w swoich recenzjach. Zresztą nie tylko ja. Bycie obiektywnym to nudne porównywanie liczb, statystyk i wyników benchmarków? Jasne, w pewnych kręgach ma to dużą wartość i jest nieocenione. Czym innym jest jednak przedstawianie wyników testów, a czym innym ich interpretacja. W tym drugim przypadku znów do głosu dochodzi indywidualny punkt widzenia autora. Docieramy do punktu wyjścia.

Zatem Drogi Czytelniku, zanim kolejnym razem zarzucisz w komentarzu brak obiektywności autorowi, miej świadomość tego, że masz rację. Mało tego, rzucasz truizmami. To przecież oczywiste, że autor nie jest obiektywny, bo na tym to polega. Gorzej, kiedy jest również nierzetelny, ale to historia na inny raz.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

recenzjeFelietony