Apple

iOS 7.1 już w marcu? Czy uratuje mojego leciwego iPhone’a przed koszem na śmieci?

Kamil Mizera

Jego zainteresowania skupiają się przede wszystkim...

167

Od wypuszczenia przez Apple systemu mobilnego iOS 7 minęło już kilka ładnych miesięcy. Ci, co mieli go polubić, już to zrobili. Ci, co znienawidzić, już dawno powiesili na nim psy. Tymczasem karawana jedzie dalej i szykuje się aktualizacja iOSa do wersji 7.1. Kiedy? Być może już w marcu. Takie przy...

Od wypuszczenia przez Apple systemu mobilnego iOS 7 minęło już kilka ładnych miesięcy. Ci, co mieli go polubić, już to zrobili. Ci, co znienawidzić, już dawno powiesili na nim psy. Tymczasem karawana jedzie dalej i szykuje się aktualizacja iOSa do wersji 7.1. Kiedy? Być może już w marcu.

Takie przynajmniej informacje, a właściwie przecieki, można znaleźć w sieci. Według 9to5mac aktualizacji iOS 7 możemy spodziewać się już w marcu. Najwyższa pora, bo Apple wypuściło już do tej pory 5 wersja beta. Co przyniesie ta aktualizacja?

Lista zapowiadanych zmian nie jest długa i raczej dobrze znana. Poprawki mają dotyczyć ekranu dzwonienia, odbierania, blokady, aplikacji muzycznej czy Siri. Aktualizacja ma też zawierać poprawki różnego typu błędów, w tym irytującego, samoistnego restartowania się systemu. Żadnych super-hiper-innowacyjnych zmian nie mamy co się spodziewać.

Cóż, sam wielkich zmian się nie spodziewam, jednak mam nadzieję. Mam nadzieję, że aktualizacja pozwoli mi znów w pełni cieszyć się iPhone’m.

“Amejzing” iOS 7 nie dla starszych iPhonów

Upowszechnianie się iOS 7 budzi podziw. W porównaniu z Androidem 4.4, który obecny jest na zaledwie 1,8% urządzeń, system od Apple pokrywa już 82% sprzętu, który wspiera tę wersję. O takim tempie Google może tylko pomarzyć, ale, żeby być uczciwym, należy napisać, że z góry skazane jest na porażkę. Google to nie Apple, rozdaje swój system każdemu chętnemu, nie mając większego wpływu na aktualizacje. I nic się w tej materii raczej w najbliższym czasie nie zmieni.

Wracając do Apple. Wśród tych 82% znajdują się również użytkownicy starszych modeli iPhonów, spod znaku 4 i 4s. Jeszcze w październiku 2013 roku oba modele stanowiły ponad połowę wszystkich iPhonów. Ich właścicielom Apple obiecało, że iOS 7 będzie działał na tych urządzeniach. Słowa dotrzymano. Gorzej z “amejzingiem”.

 

iOS 7 na iPhone 4s zgrzyta i szeleści

Gdy ponad 2 lata temu kupowałem iPhone’a 4s, byłem zachwycony jego działaniem. Hardware i software świetnie ze sobą współgrały, pozwalając mi cieszyć się tym produktem od Apple. Nie powiem, że nie było żadnych problemów z telefonem. Życie baterii w iPhonie 4s od niemal samego początku nie należało do najdłuższych, aplikacjom zdarzało się wyłącząć bez żadnego powodu, a i sam system nie zawsze działał płynnie.

Niemniej jednak, przed aktualizacją iOSa do wersji 7, przez prawie dwa lata, może dwukrotnie musiałem zresetować telefon. Wszystko działało płynnie i niemal niezawodnie. Dla tej wartości dodanej porzuciłem smartfon z Androidem i za nią zapłaciłem niemałe pieniądze.

Niestety, iOS 7 na iPhonie 4s sprawuje się słabo. Lista zażaleń jest całkiem długa.

Przede wszystkim można zapomnieć o działaniu telefonu przez cały dzień bez ładowania go po drodze. I nie mówię tutaj o 24 godzinach. Od momentu odłączenia iPhone’a koło 9 rano do ponownego jego podłączenia, które ma miejsce w okolicach godziny 20, bateria jest na 20% lub mniej. Oczywiście, taki drenaż baterii jest możliwy, jeżeli aktywnie korzystamy z urządzenia. Tylko, że nie do końca. Większość dnia telefon po prostu grzecznie leży sobie na stole. Coś takiego trudno nawet nazwać dopuszczalnym.

Kolejnym problemem, który dotyka nie tylko starsze modele, ale również te najnowsze, jest nagłe resetowanie się systemu. Nie jest to pełny cykl, jednak jego nieprzewidywalność może doprowadzić do szewskiej pasji. I o ile rozumiem, że dla Apple użytkownicy starszych modeli urządzeń oraz ich problemy z bateriami nie muszą być priorytetem, to przecież mowa tutaj również o nowym modelach. Naprawdę trzeba aż 5 miesięcy, by załatwić tego typu problem?

Bateria i resety to jednak nic w porównaniu z ogromnym spowolnieniem działania urządzenia. Oczywiście, trudno się temu dziwić. iPhone 4s ma 512 MB RAM, nowsze model już po 1GB. Jednak od firmy, która deklaruje, że jej system jest najlepszym, co mogło spotkać ludzkość, a przynajmniej urządzenie mobilne (oczywiście hiperbolizuje), można by wymagać jednak dostosowania systemu do możliwości urządzeń, które niby wspiera. Wolne działanie, zamrażanie widoku i oczywiście nieustanna potrzeba resetowanie sprzętu - oto, co dostałem po aktualizacji.

Przestań narzekać, kup sobie Androida!

Rozwiązanie tego dylematu wydaje się nader proste. Pożegnać się z Apple, machnąć ręką na jego drogie urządzenia, których cena każe zapytać, czy to, co jest oferowane, rzeczywiści warte jest tych pieniędzy i przejść do konkurencji. Wrócić na łono Androida (wybaczcie fani Windows Phone, choć osobiście podoba mi się koncepcja tego systemu, to jeszcze sporo wody w Wiśle upłynie, nim będzie warto inwestować pieniądze w urządzenia z tym systemem).

I taka myśl przeszła mi przez głowę. Problem w tym, że osobiście nie należę do tych, którzy po premierze iOS 7 uznali, że Apple się skończyło, a system jest dla dzieci. Osobiście, ten system pasuje mi z wszystkich obecnych na rynku. Odpowiada mi podejście tej firmy do interfejsu, doceniam nowe funkcje, które w Androidzie są już od wieków, oraz generalną spójność koncepcyjna iOS. Nawet nową kolorystykę mogę jako tako zaakceptować, niekoniecznie wszystko musi być czarno-zielone. Z iOS 7 korzystam na co dzień na iPadzie mini z Retiną i widzę, jak świetnie sprawuje się on na nowszym, potężniejszym hardware'rze. Powody, dla których nie chcę przechodzić na Androida pozwolę sobie pominąć w tym felietonie.

Jasne, zawsze mogę kupić nowszy telefon, jak już tak koniecznie chce tkwić w “applowym rezerwacie” lub zrobić downgrade. Tylko, że nie w tym rzecz.

Czy iOS 7.1 będzie wywiązaniem się Apple ze swoistej umowy?

Wydając iOS 7 Apple w pewien sposób zawarł ze mną, dobrowolnie i właściwie jednostronnie, pewny rodzaj niepisanej umowy. Mówiąc, że iOS 7 będzie działać na moim modelu pozwolił mi uwierzyć, że po aktualizacji mój telefon będzie dalej tym samym iPhonem - bardzo dobrym połączeniem hardware’u i software’u. Że będzie działać nie gorzej, niż pod kontrolą iOS 6. Rzeczywistość jest jednak nieco odmienna. Gdy więc widzę wiadomość, że już w marcu iOS 7 dostanie aktualizację, to szczerze powiedziawszy, nie bardzo mnie interesuje, czy zamiast prostokąta będzie kółeczko w widoku wybierania telefonu. Bardziej mnie interesuje, czy moja bateria będzi w stanie przetrwać 12 godzin? Czy mój telefon znów zacznie działać płynnie? Czy przestanie się zacinać i wyłączać? Jest to kwestia wiarygodności firmy. Jeżeli nie w ogóle, to przynajmniej w moich zrzędliwych oczach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu