Technologie

Nie wierzcie we wszystko, co piszą w internecie. Także w to, żeby nie wierzyć

Redakcja Antyweb
Nie wierzcie we wszystko, co piszą w internecie. Także w to, żeby nie wierzyć
11

Świat kieruje się ku zagładzie, społeczeństwa głupieją, technologie są złe, stajemy się leniwi i gnuśni, nie czytamy, nie rozwijamy się, powoli wracamy do jaskiń... To wyimki z internetowych komentarzy na temat dzisiejszych czasów. Czy tak jest naprawdę?

Biję się w piersi. W informacyjnej bańce, w której, na podstawie moich sieciowych wyborów, zamknęły mnie na jakiś czas algorytmy wyszukiwarek, wydawało mi się jeszcze do niedawna, że nadciąga apokalipsa. Zrozumiałem, jak bardzo się mylę, gdy zacząłem poznawać czytelników moich opowiadań. To ja okazałem się ignorantem, nierozumiejącym na czym polegają zmiany zachodzące wokół.

Osoby zapatrzone w przeszłość udostępniają w sieci zdjęcia ukazujące wagony metra wypełnione dziesiątkami osób wpatrzonych w ekrany smartfonów. Że to niedobrze. Ale niby dlaczego? Przecież smartfon z dostępem do internetu jest najgenialniejszym wynalazkiem, jaki stworzył człowiek. Podsuwa nam nieograniczone wręcz zasoby – wiedzy, rozrywki, informacji. Jest telefonem, komputerem, książką, albumem ze zdjęciami, czym tylko chcemy. Portale społecznościowe i komunikatory pozwalają utrzymywać kontakt z setkami osób. Cóż w tym złego? Podobno to powierzchowne, płytkie, byle jakie. Jakby, z rozrzewnieniem wspominane, przesiadywanie z kolegami pod trzepakiem miało głębię i sens większy niż wspólne wygłupy i brojenie.

Przez to wszystko stajemy się ponoć niemądrzy. Nie mamy własnego zdania, opieramy się na zasłyszanych opiniach, ulegamy modom. Zapytam przewrotnie – czy to przypadkiem nie dziesiątki milionów Polaków w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku gromadziły się przed telewizorami na leczniczych seansach niejakiego doktora Kaszpirowskiego? Teraz pewnie nikt się nie przyzna.

Jesteśmy tacy sami, tylko pewne zjawiska widać wyraźniej, bo nasze zacisze domowe wtargnęło w przestrzeń publiczną

Argumentem przemawiającym przeciwko nowym czasom jest miałkość literatury, po którą sięgamy. Romansidła, kryminały, horrory – to króluje na księgarskich półkach. Kiedyś było ambitnie, mądrze. Skąd w takim razie wzięła się oszałamiająca liczba przedwojennych wznowień „Trędowatej” czy „Między ustami a brzegiem pucharu”? I, zauważmy, działo się to w czasach, gdy czytały tak zwane elity (odsetek analfabetów w Polsce w 1921 roku wynosił, bagatela, trzydzieści trzy procent). Dzieła owe, pogardliwie nazywane przez ówczesnych krytyków „literaturą dla kucharek”, musiały zatem stać na półkach w niejednym szlacheckim czy inteligenckim buduarze.

Koronnym dowodem na upadek cywilizacji jest dla wielu osób nieczytanie i niekupowanie książek. Według wstępnych wyników badań przeprowadzonych na zlecenie Biblioteki Narodowej, w 2017 roku tylko trzydzieści osiem procent Polaków czytało książki. Nie zwykłem dyskutować z wynikami badań. Ale nieśmiało chciałbym zauważyć, że z innych (World Culture Score Index – szczegóły tutaj) wynika, że Polacy w 2016 roku tygodniowo poświęcali na czytanie sześć i pół godziny. Więcej niż – uwaga – Australijczycy, Hiszpanie, Kanadyjczycy, Niemcy, Amerykanie, Włosi, Brytyjczycy, Japończycy czy Koreańczycy. Skąd ta rozbieżność? Odpowiedź jest prosta. Czytamy inaczej. Sięgamy do internetu i nawet nie orientujemy się, że treści, które nas zajmują, to także książki. Bo czymże są blogi, jeśli nie książkami w odcinkach? Moi najtwardsi czytelnicy poznali w 2017 roku trzysta sześćdziesiąt pięć (a nawet ciut więcej) opowiadań. To dwie dwustupięćdziesięciostronicowe książki. Czy w trakcie badania pamiętaliby o tym? Wątpię.

Jako miłośnik książek tradycyjnych (mam ich w domu parę tysięcy) chciałbym, żeby przetrwały. Ale jako pisarz publikujący na co dzień w internecie cieszę się z nadciągających zmian. Coraz więcej, i coraz lepszej, literatury będzie nieodpłatnie pojawiać się w sieci. I całe szczęście. Bo wirtualny świat daje czytelnikowi wybór, o jakim jeszcze do niedawna mógł tylko pomarzyć, zaś autorowi – szansę na zaistnienie bez wieloletniego oczekiwania na debiut.

PS: Mój felieton o pisarstwie 2.0 wywołał kilka spontanicznych reakcji, za które, nie dzieląc ich na miłe i niemiłe, serdecznie dziękuję.

__________________________

Paweł Widomski – pisarz 2.0. Od 2016 roku prowadzi na Facebooku stronę powiedzjakmniezabijesz, na której codziennie umieszcza krótkie opowiadania. W styczniu 2018 r. ukazał się, współfinansowany przez Novae Res, debiut książkowy Widomskiego – psychologiczno–obyczajowy thriller „Byłem bogiem"

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu