Felietony

W Indiach oszaleli na punkcie selfie, widziałem to na własne oczy

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

6

Niedawno media donosiły, że Indie mają największy odsetek śmierci podczas robienia selfie. Nie wierzyłem w takie rewelacje dopóki nie zobaczyłem tego na własne oczy. To jest przerażające.

Śmierć podczas robienia selfie

Tu chyba nie trzeba niczego tłumaczyć, ale na wszelki wypadek...Chodzi o zgony podczas prób zrobienia sobie zdjęcia - badania przeprowadzone między marcem 2014 a wrześniem 2016 roku wskazały, że 60 procent tego typu zgonów miał miejsce w Indiach. Policja w Mumbaju zastanawiała się nawet, czy nie utworzyć listy 15 najbardziej niebezpiecznych miejsc do robienia selfie. Pomysł może i dziwny, ale mógłby okazać się skuteczny. O ile oczywiście amatorzy „zdjęć z ręki” wzięliby to sobie w ogóle do serca. Po tym jednak, co zobaczyłem - nie sądzę.

Jestem aktualnie w Indiach, a dokładnie w Nowym Delhi - oczekuję na premierę tajemniczego nowego smartfona od Xiaomi. W chwili gdy czytacie ten tekst, wszystko jest już jasne. Korzystając z kilku wolnych chwil, udało mi się zobaczyć prawdziwe miasto, którego w ogóle nie czuć w murach hotelu.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to jakiś totalny chaos na drogach. Zarówno pasy, jak i kierunkowskazy to rzecz umowna i raczej ignorowana przez lokalnych kierowców. W ciągłym użyciu jest natomiast klakson, który ma za zadania powiedzieć "jadę, uważajcie". I choć kierowca, z którym podróżowałem mijał pojazdy dosłownie o milimetry, udało nam się dotrzeć na miejsce bez obcierki. Podziwiam, z drugiej strony taka przejażdżka to dość dziwne doświadczenie i nie ukrywam, że jeszcze o tym kiedyś szerzej napiszę.

Wiedziałem, że Azjaci mają zupełnie inne podejście do selfie, ale tak naprawdę dopiero teraz zobaczyłem to na własne oczy. Praktycznie na każdym zabytku mieszkańcy Indii próbują zrobić sobie selfie. „Profilowe na Tindera” - powiedział znajomy. I trudno się z nim nie zgodzić, pozy przy zdjęciach jednoznacznie pokazywały, że lokalny artysta na pierwszym planie stawia swoją twarz, a nie zabytek w tle. Było to o tyle ciekawe, że domorośli miłośnicy fotografii w ogóle nie przykładali się do złapania odpowiedniego tła, w takim układzie odwiedzanie zabytkowego miejsca nie ma większego sensu. Bo w sumie po co jechać, kupować bilet wstępu, skoro dobry kadr zabytku nie ma znaczenia?

Po tym, co zobaczyłem przestałem dziwić się przywołanym na początku statystykom. Robiący selfie nie zwracali na nic uwagi, wspinali się w miejsca, gdzie sam nie postawiłbym nogi, nie przesuwali się gdy jechał jakiś trąbiący pojazd. Nikt nie zginął, ale widziałem jak pewien młodzieniec osunął się z jednego z murów Kutb Minar.

Zdjęcie z Europejczykiem

Podczas, gdy przy większości zabytków na całym świecie widzimy turystów z innych rejonów - przy zabytkach Indii kręci się najwięcej…Hindusów. Zmierzam do tego, że Europejczyk jest tam "wyjątkiem", na którego wszyscy zwracają uwagę. To specyficzne, obce dla mnie, uczucie. I mówiąc szczerze, trudno powiedzieć, by dziesiątki czy nawet setki obcych oczu były przyjemne.

 

 

Zaskoczyły mnie również prośby o wspólne zdjęcie. Czułem się trochę jak gwiazda YT...albo małpka w zoo. Prawda jest jednak taka, że Europejczycy (czy ogólnie osoby o białym kolorze skóry) wzbudzają zainteresowanie tak zwanych lokalsów i to jeden z objawów.

Jakie telefony?

Jak donoszą badania, najpopularniejszymi smartfonami w Indiach są obecnie Samsung Galaxy J7 Prime, Xiaomi Redmi Note 3, Samsung Galaxy S7 Edge. Potwierdzam, faktycznie ich widziałem najwięcej, choć zdarzały się też Motorole i Oppo. Zauważyłem też, że mieszkańcy Indii nie lubią smartfonów w nudnych kolorach. Dominuje złoto lub pstrokate barwy, bardzo często kolorowe obudowy/kejsy/bumpery.

Indie mają prawie 1,3 miliarda mieszkańców i choć widziałem tylko wycinek tego kraju, daje się to odczuć. Masa ludzi oznacza masę telefonów i to też widać, przede wszystkim wśród młodych ludzi, którzy trzaskają selfie za selfie. Nic więc dziwnego, że to ważny rynek praktycznie dla każdego. O ile oczywiście klienci od robienia takich zdjęć za szybko nie poginą.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu