Artykuł sponsorowany

Całkowicie zapomniałem, że mam go w torbie. Jak sprawuje się ultralekki HP Elite Dragonfly?

Paweł Winiarski
Całkowicie zapomniałem, że mam go w torbie. Jak sprawuje się ultralekki HP Elite Dragonfly?
32

24 godziny pracy na jednym ładowaniu, mniej niż kilogram wagi. Takimi hasłami przedstawiany jest HP Elite Dragonfly, nowy biznesowy ultrabook firmy HP. I faktycznie, to smukły, bardzo lekki komputer, który bardzo dobrze nadaje się do pracy poza domem.

Przez wiele lat zapowiadano, że komputery przenośne odejdą do lamusa, a ich miejsce zajmą tablety i smartfony. Telefony faktycznie stały się nieodłącznym elementem naszego życia i pierwszym gadżetem do kontaktu przez internet, jednak tablety nie sprostały zadaniu - oferowały za mało względem komputerów. Można kombinować, cudować, ale jednak mały, lekki laptop będzie lepszym narzędziem do pracy niż duży dotykowy ekran bez złącz i klawiatury. Przekonałem się o tym wielokrotnie, a jeszcze bardziej potrzebują takich sprzętów ludzie w tak zwanym biznesie. Dlatego kategoria ultrabooków jest wciąż popularna i te urządzenia znajdują nabywców. Jaki powinien być tego typu komputer? Mały, lekki, wydajny i ładny.

HP Elite Dragonfly “ubrano” w fajny, niebieski kolor - choć niektórzy powiedzą, że bliżej mu do granatu. Podoba mi się, że kolorystyka urządzenia jest jednolita - zarówno klawisze, jak i gładzik pomalowano na ten sam kolor, ramka wyświetlacza jest standardowo czarna, na zawiasach natomiast zastosowano delikatne, srebrne akcenty. Dragonfly sprawia przez to wrażenie jednolitego sprzętu, jest nie tylko ładny, ale również schludny i elegancki - taki, jak powinien być biznesowy ultrabook.

HP Elite Dragonfly to jeden z najlżejszych komputerów na rynku. Waży od 990 gramów, waga delikatnie zwiększy się przy bardziej rozbudowanych wersjach urządzenia. Bez zmian pozostaną jednak wymiary i jest to 30,43 na 19,75 na 1,61 centymetra. Dragonfly jest więc smukły i lekki - co sprawia, że sprzęt można wrzucić między dokumenty do teczki czy do plecaka i praktycznie go nie czuć. Może dla osób, które przenoszą tylko laptopa z pokoju do pokoju lub pakują go do walizki rozmiar i waga nie mają znaczenia, ale kiedy komputer towarzyszy w codziennej pracy, każdy gram ma znaczenie. Przekonałem się o tym wielokrotnie, dlatego waga w ultrabooku jest dla mnie tak istotna.

Główne elementy Dragonfly zostały wykonane ze stopów aluminium i magnezu oraz pokryte powłoką oleofobową. Wizualnie delikatna i lekka konstrukcja nie oznacza wcale, że z komputerem trzeba się obchodzić jak z jajkiem. Sprzęt spełnia wytyczne militarnej normy MIL-STD 810G, co oznacza, że można go zarówno zalać, jak i upuścić. Wierzę na słowo, szczególnie w tym drugim przypadku.

Niezwykle ważną sprawą w tym segmencie jest czas pracy na baterii. Ja wiem, że zarówno w samolotach, jak i pociągach teoretycznie da się spotkać gniazdka - jednak gwarantuję Wam, że w większości przypadków nie będzie ich w zasięgu Waszej ładowarki kiedy będą najbardziej potrzebne. A co powiecie na czas pracy do 24,5 godziny na jednym ładowaniu? Wynik godny pochwały i raczej nowość niż równanie do rynkowych standardów. Przy tak smukłej konstrukcji to naprawdę niezłe osiągnięcie. Oczywiście nie każdy i nie zawsze osiągnie takie wyniki, jednak ewidentnie czuć, że komputer nie bardzo chce się rozładowywać.

Nie jestem fanem ekranów dotykowych w komputerach, bo od tego mam tablety. No właśnie, ale ma to moim zdaniem sens kiedy sprzęt jest konwertowalny. Dragonfly da się zamienić w tablet, wystarczy przekręcić klapę. W ten sposób zamienimy go w duży dotykowy ekran, Windows 10 wejdzie w tryb tabletu i właśnie tak będziemy korzystać z komputera. Jeśli ktoś woli palcem, jeśli ktoś woli przy pomocy autorskiego rysika HP Rechargeable Active Pen G3.

Skoro o ekranie mowa mamy tu przyjemny wyświetlacz o przekątnej 13,3 cala. Jest to dodatkowo jeden z elementów, który możemy dobrać przed zakupem komputera - do wyboru dostajemy ekran FullHD w dwóch opcjach jasności - 400 nitów i 1000 nitów oraz 4K z jasnością do 550 nitów. Wszystkie ekrany obsługują HDR. Responsywność na dotyk jest bardzo dobra, kolory nasycone, kąty widzenia odpowiednie. W HP Elite Dragonfly znalazło się też miejsce na cztery niezłe głośniki sygnowane marką Bang & Olufsen. Sprawdzą się zarówno w pracy, na przykład podczas biznesowej prezentacji, jak i wieczorem w domu kiedy będziecie chcieli obejrzeć na Dragonfly film lub serial.

Ekran nie jest jedynym elementem, który można dobrać pod siebie. Komputer dostępny będzie w kilku opcjach z procesorami Intel Whiskey Lake. W zależności od potrzeb można kupić wersję z Core i3-8145U, Core i5-8265U, Core i5-8265U vPro, Core i7-8565U oraz Core i7-8565U vPro. Za grafikę we wszystkich konfiguracja odpowiedzialna jest natomiast karta graficzna Intel UHD Graphics 620. Pamięć RAM też można dobrać do własnych potrzeb, maksymalnie do 16GB. Podobnie jak pamięć na dane - można wybierać jeden z dysków SSD od 128GB do aż 2TB.

Ciekawostką, ale zdecydowanie wartą odnotowania jest wykorzystanie w niektórych elementach komputera plastiku odzyskanego z oceanów. Pewnie nie zmieni to nagle naszego środowiska i nie uratuje planety, ale małymi kroczkami zdecydowanie warto angażować się w takie inicjatywy. I za to duży plus dla firmy HP.

Ultrabooka HP Elite Dragonfly używałem na różne sposoby i w różnych sytuacjach. Przede wszystkim pisałem na nim teksty. Tu na duże uznanie zasługuje wygodna, niska, cicha i przyjemna klawiatura z podświetleniem. Dobrze też sprawdzał się gładzik, czyli podstawowy wskaźnik jeśli nie decydujecie się na używanie myszki.

Oglądałem też na Dragonfly filmy i seriale w serwisach streamingowych - zarówno przy rozłożonym komputerze, jak również w trybie tabletu. W tym drugim lubiłem przeglądać sobie do porannej kawy newsy technologiczne co często robię codziennie na własnym tablecie. Miałem Dragonfly na konferencji, z której pisałem notatki i podsyłałem informacje chłopakom z redakcji, wyciągałem go też w warszawskim metrze żeby chwilę popisać. Ten rozmiar i ta waga sprawiają, że nie czułem się w takim miejscu niekomfortowo korzystając z komputera i podejrzewam też, że nie wyglądało to dziwnie. A pewnie sami widzieliście czasem nadgorliwych pracowników, którzy jeszcze w drodze do pracy poprawiają raporty wyciągając na kolana duże, ciężkie komputery.

Myślę, że HP Elite Dragonfly będzie fajnym komputerem nie tylko dla ludzi biznesu. Sprawdzi się również na uczelni czy w bibliotece - szczególnie, że przy tych rozmiarach można go przecież wrzucić do damskiej torebki i nie trzeba ciągać ze sobą dodatkowej torby na ramię. No i przy takim czasie pracy na jednym ładowaniu, ładowarka też może zostać w domu, więc jedna rzecz do noszenia mniej. A nawet jeśli nie będziecie w stanie na początku do końca zaufać sprzętowi, to jest ona na tyle mała i zgrabna, że nie dociąży Waszego podręcznego bagażu.

Tekst powstał we współpracy z firmą HP.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu