Symbol „hash” (w Polsce: „płotek”, „krzyżyk”, „kratka”) zyskał swoje nowe znaczenie dzięki Twitterowi, a dokładnie Chrisowi Messinie – człowiekowi, który zaproponował grupowanie dyskusji w tym medium właśnie za pomocą „#”. Ów pomysł nie od razu przypadł wszystkim do gustu, jednak po pewnym czasie tradycją stało się umieszczanie charakterystycznych tematów dyskusji w tweetach. I tak oto, jeżeli chcemy porozmawiać o Antywebie na Twitterze, możemy dać hashtaga „#Antyweb”. Jeżeli ktoś chce, może wywołać do tablicy również nasz oficjalny profil na Twitterze: „@Antyweb”. Jednak, ogólne dyskusje na temat naszego bloga będą odbywać się pod naturalnie wytworzonym przez społeczność hashtagiem.
Happy Birthday! #Hashtag10
— Jakub Szczęsny (@jakubszczesny) 23 sierpnia 2017
Jak widzicie, nawet dziesięciolecie hashtagów na Twitterze otrzymało swojego specjalnego… hashtaga. Z pomocą tych symoli pozwalających grupować dyskusję popularne osoby rozpoczynają kolejn e atrakcyjne dla ich odbiorców wątki. Również marki, którym zależy na rozpoznawalności korzystają z hashtagów po to, aby mocniej angażować swoich odbiorców. Dobry hashtag może być niesamowitym motorem kampanii marketingowej – jeżeli tylko społeczność go podchwyci i zrobi z niego dobry użytek, zasięgi mogą być naprawdę ogromne.
Pamiętajcie także o tym, że z hashtagów można korzystać dobrze i… po prostu źle. Wrzucanie na Instagramie trzydziestu takich kategorii poprzedzonych znaczkiem „#” nie tylko wygląda komicznie, ale i niczemu nie służy. No, ale robi tak każda #polishgirl, która zrobiła sobie zdjęcie #nomakeup na Instagramie. O, właśnie – hashtagi rozprzestrzeniły się również poza Twittera, nieźle radząc sobie właśnie w graficznym social medium Zuckerberga i nieco gorzej w największej platformie SM – Facebooku.
how do you feel about using # (pound) for groups. As in #barcamp [msg]?
— ⌗ChrisMessina (@chrismessina) 23 sierpnia 2007
Z symbolu oznaczającego dzisiaj hashtag korzystaliśmy jednak już dużo wcześniej
Zapewne nieco młodsi czytelnicy Antyweba będą zdziwieni, ale „hash” był używany już znacznie wcześniej, tylko że w nieco innych celach. Otóż, w niektórych językach dopuszczalne jest zastąpienie owym symbolem wyrazu „numer”. Zapis w ten sposób wygląda w następujący sposób: „#1” zamiast „numer 1”. Ponadto, w niektórych językach programowania lub plikach konfiguracyjnych rozpoczyna on wprowadzanie komentarza, a zatem ciągu znaków, który nie przynależy do wykonywalnych instrukcji, lecz ma na celu objaśnienie np. działania konkretnej porcji kodu. W serwerach IRC natomiast poprzedzał on nazwę każdego kanału dostępnego w sieci, np.: „#komputery”. Zastosowań symbolu „hash” było przed Twitterem mnóstwo i zapewne z powodu uniwersalności owego znaku zdecydowano się go zaadaptować w roli prefiksu oznaczającego oddzielny wątek. Po 10 latach od wpisu Messiny nie wyobrażamy sobie Twittera bez hashtagów i słusznie, bo wbrew pozorom owe rozwiązanie wprowadza sporo porządku – szczególnie w trakcie wyszukiwania dyskusji.
Więcej z kategorii Internet:
- Internet of Things - sprawdzamy, czym jest internet rzeczy
- Cenzura w internecie? Przeglądarka Brave promuje rozwiązanie mogące ją ograniczyć
- Ludziom zaczyna zależeć na prywatności? DuckDuckGo bije własne rekordy
- Donald Trump dostał permanentnego bana na Twitterze. Koniec pewnej epoki
- Oto najgroźniejsza broń na świecie. Właśnie z niej korzystasz. To internet