Polacy znowu pokazują, jak obchodzi się przepisy: w Internecie hula handel zarejestrowanymi kartami SIM

Handel kartami SIM, tymi zarejestrowanymi, był kwestią czasu. Gdy tylko pojawiły się pierwsze informacje o planowanej ustawie antyterrorystycznej, stało się jasne, że część Polaków, niekoniecznie terrorystów, spróbuje przeskoczyć zakazy i nakazy. A jeśli zapisy będą wybrakowane, zrobią to z łatwością. Sprzedający z chęci zysku, kupujący, by pozostać ludźmi anonimowymi. Taka karta przyda się w interesach, ale też w zdradach czy przestępstwach – opcji jest sporo, więc i popyt duży. Stąd doniesienia o czarnym rynku. Doszło do tego, że pożądanym towarem stały się prepaidy zarejestrowane na obce nazwisko…
Bez ceregieli: sprzedam sto kart
O tym, że coś jest na rzeczy, niech świadczą teksty, na jakie można łatwo trafić w Sieci:
Telefony na kartę: Na potęgę handlują aktywnymi kartami pre-paid
Kwitnie handel zarejestrowanymi kartami SIM. „W 3 dni zarobiłem 500 zł”. Klienci to m.in. lekarze i prawnicy
Karty SIM zarejestrowane przebojem czarnego rynku. Ludzie wolą zapłacić więcej, niż podawać dane
W internecie kwitnie handel zarejestrowanymi kartami SIM
To zaledwie część z nich, we wszystkich znajdziemy podobne informacje: ustawa jest dziurawa i nie zabrania handlu zarejestrowanymi kartami, więc biznes kwitnie. Kupujących nie brakuje, dzięki czemu obrotni Polacy są w stanie sprzedać kartę SIM z naprawdę dużym przebiciem. Pojawiają się wypowiedzi ludzi, którzy sprzedają je nawet w pakietach. Ten proceder nie jest możliwy u każdego operatora, Orange dla przykładu rejestruje maksymalnie 20 kart na jednym numerze PESEL. dziwne tylko, że pomyślał o tym telekom, a nie przyszło to do głowy urzędnikom i politykom.
Wspomniane ogłoszenia pokazują, jaką ułudą jest nakaz rejestracji prepaidów. Rozkręcił się nie tylko handel kartami SIM, ale też ludzkimi tożsamościami – dla ewentualnych terrorystów to nawet lepsze rozwiązanie, bo śledztwo spychają na tory prowadzące donikąd. Staje się jasne, że przepis nas nie ochroni przed atakami, a najbardziej skorzystają na nim telekomy, które w końcu poznają swoich klientów. Tyle, że o tym wszystkim mowa była jeszcze przed podpisaniem ustawy. Zastanawiam się, czy jeśli przehandlowane karty z czyimiś danymi zostaną wykorzystane w przestępstwie, jakimś dużym i poważnym, to jak będą sprawę tłumaczyć pomysłodawcy ustawy…?
Handel kartami to niebezpieczny interes
Najbardziej w tym wszystkim zastanawia mnie jednak grupa sprzedająca karty zarejestrowane na swoje dane (no chyba, że ktoś jest oszustem i w tym wszystkim wykorzystuje dokumenty jeszcze innych ludzi). Większość kupujących chce po prostu być anonimowa i w tym wszystkim jest nieszkodliwa. Ale co w przypadku, gdy karta zostanie wykorzystana w przestępstwie, niekoniecznie ataku terrorystycznym? Przecież ten prepaid może trafić do rąk porywacza, złodzieja, handlarza narkotykami. Może być użyty przy okazji handlu ludźmi czy stalkingu. Opcji jest mnóstwo, a trop poprowadzi policję do Kowalskiego, który wymyślił sobie, że dorobi na karcie, którą sprzeda w Sieci nie za 5, lecz za 50 złotych. Przebicie może i spore (do czasu), ale ryzyko też duże.
Nie twierdzę, że ci ludzie trafią do więzienia na długie lata, większość pewnie wytłumaczy skąd ich dane podpięte pod kartę. Ale to i tak oznacza spotkanie z policją, przesłuchania, może nawet areszt. Jeśli sprawy ułożą się niekorzystnie to dłuższy areszt, a do tego i spotkanie ze skarbówką – wszak handluje się towarem poza oficjalnym obiegiem. Sposób na łatwe pieniądze może się przerodzić w sposób na łatwe kłopoty…
Więcej z kategorii Polska:
- Mój BIK - ochrona przed wyłudzeniami kredytów dostępna już w aplikacji na Androida i iOS
- Czy kurierzy UPS w Polsce także skręcają tylko w prawo?
- DAB+ w Polsce - wszystko, co musisz wiedzieć o cyfryzacji radioodbiorników
- W czasie epidemii Polacy rzucili się na e-handel. W internecie wydaliśmy krocie
- Przejęcie Polska Press przez PKN Orlen sprzeczne z prawem? [Aktualizacja]