Felietony

Gwiezdne Wojny czy mecz Polaków? Oto jest pytanie...

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

23

Niedzielny wieczór może przynieść okrutne dylematy. Jednym z nich był ten zaznaczony w tytule - co obejrzeć: kolejną część gwiezdnej sagi czy naszych szczypiornistów grających w ramach mistrzostw Europy? Film widziałem wielokrotnie, ale tym razem seans zaliczyłbym z osobą, która go nie oglądała. Mec...

Niedzielny wieczór może przynieść okrutne dylematy. Jednym z nich był ten zaznaczony w tytule - co obejrzeć: kolejną część gwiezdnej sagi czy naszych szczypiornistów grających w ramach mistrzostw Europy? Film widziałem wielokrotnie, ale tym razem seans zaliczyłbym z osobą, która go nie oglądała. Mecz? Chętnie, ale nie mam nerwów na takie widowisko - a co jeśli zapewnią podobny horror, jak w meczu z Serbią (co ostatecznie miało miejsce)? Oto problem pierwszego świata. Na szczęście żyjemy w XXI wieku...

Słuchałem kiedyś audycji dotyczącej seriali, pojawił się w niej wątek, nad którym wcześniej się nie zastanawiałem: seriale nie mogły być kiedyś tworzone na takich zasadach, na jakich powstają dzisiaj. Wątek, który zaczynał się w danym odcinku zazwyczaj się w nim kończył. Jeżeli powstawał serial o policji, to w każdym odcinku rozwiązywano inna sprawę, czasem rozbijano to na 2 części. Powód stanowiły ograniczenia techniczne - widz był uzależniony od telewizji, a ta nie mogła w kółko puszczać jednego serialu, by każdy mógł obejrzeć wszystkie odcinki. Gdyby opowieść miała jeden mocny wątek przewodni np. dotyczyła pojedynczego zabójstwa, spora grupa widzów mogłaby szybko się pogubić - wystarczyłoby, że stracą jeden odcinek.

Z czasem ta bariera zaczęła ustępować, z odsieczą przyszły innowacje techniczne. Programy można było nagrywać, przybywało kanałów, więc powtarzano seriale czy filmy, pojawiła się opcja ich kupowania czy wypożyczania. Zmieniły się możliwości, zmieniło się podejście widza, więc i oferta mogła ulec zmianie. Zaczęły znikać ograniczenia.

Wróćmy do niedzielnego wieczoru. Jakie mam opcje? Mogę obejrzeć mecz i chwilę później kupić/wypożyczyć film. Mogę oglądać film i na drugim urządzeniu, np. tablecie śledzić wynik z opisem - mniejszy stres niż przy oglądaniu samego widowiska. Mogę obejrzeć film i potem na spokojnie zasiąść do powtórki meczu. Wynik pewnie wcześniej poznam, ale nawet wtedy można się denerwować. Ostatecznie pada na jeszcze inne rozwiązanie: dwa laptopy, dwa programy. Oglądam film, a kątem oka spoglądam na mecz. Ten drugi bez dźwięku, co jest rozsądnym rozwiązaniem - może i szkoda okrzyków kibiców, ale uciekam przed komentatorami. Czasem ci ludzie potrafią zirytować...

Oglądam zatem dwie różne rzeczy, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie mam ani telewizora ani telewizji jako takiej. Akurat te dwie rzeczy mogłem obejrzeć za pośrednictwem Sieci. Obie nadawały stacje komercyjne, gdyby trzeba było wnieść za nie opłaty, pewnie bym się na to zdecydował. Kolejny raz zacząłem się zastanawiać, dlaczego miałbym za kilka miesięcy/kwartałów zacząć płacić za telewizję publiczną? Ale do tego tematu wolę nie wracać w poniedziałkowy poranek...

Wspomniane zmiany, fakt, że mogę śledzić na dwóch ekranach dwa programy i to bez większego wysiłku, tzw. stawania na głowie, na co dzień nie zwraca na siebie uwagi. Po prostu się nad nimi nie zastanawiamy, przyjmujemy to jako coś oczywistego: to wynika z rozwoju technologicznego, z tego, że żyjemy w cywilizowanym świecie w XXI wieku. Ale trzeba pamiętać, że jeszcze kilkadziesiąt (ba, kilkanaście) lat temu takie rozwiązanie nie byłoby ani oczywiste, ani nawet proste. Na upartego można postawić obok siebie dwa telewizory albo stanąć w korytarzu i spoglądać na dwa włączone odbiorniki. O ile ktoś posiadał dwa telewizory. Teraz wystarczy jedno pudło (coraz rzadziej przypominają one pudła) i np. telefon. Chyba, że ktoś opanował opcje smart TV - wtedy sprawa staje się jeszcze łatwiejsza, może sobie np. zorganizować podgląd na tym samym ekranie. Ale to już chyba zbyt rozpraszające.

Reasumując: żyjemy w czasach i w świecie, w których pytanie o to, co obejrzeć nie istnieje. Albo inaczej: nie boli pytanie "co poświęcić". Doskwiera raczej kwestia tego, na co przeznaczyć swój czas, którego nie wystarczy, by obejrzeć wszystko...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

telewizjafilmsport