Microsoft

Po co komu Xbox One X?

Kamil Świtalski

Gram, pogrywam i piszę od kiedy pamiętam. Oprócz t...

65

Wczorajsza konferencja Microsoftu była jedną z tych, na które czekaliśmy najbardziej. W końcu na co dzień giganci nie pokazują nowych konsol. Xbox One X okazał się jednak być sporym zawodem — tym bardziej, że zabrakło tam elementu, na który wszyscy czekaliśmy najbardziej: gier na wyłączność.

2017 rok to bardzo dobry czas dla graczy. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takiego wyboru, a w branży nie działo się tak wiele. Konsola goni konsolę, scena gier niezależnych powoli się stabilizuje i nie bombarduje nas co rusz pikselowymi platformówkami na starą modłę. Gracze mają ogromny wybór, a dwie największe firmy mają w swoich katalogach konsol zarówno modele  "dla wszystkich" i dla tych bardziej wymagających -- bo tak właśnie widzę PlayStation 4 Pro i zapowiedzianego wczoraj Xbox One X. Pierwsze półrocze było wyjątkowo mocne ze strony Sony -- co rusz serwowali nam tytuły, których próżno było szukać na sprzęcie konkurencji. Wszyscy fani Microsoftu czekali na E3 jak na zbawienie licząc, że to właśnie tutaj gigant z Redmond pokaże na co go stać. Ale, niestety, nie zrobił tego — i przeglądając sieć już teraz użytkownicy mówią wprost, że Sony nie musi się starać w ogóle. Bo czegokolwiek nam nie pokaże, to i tak wypadnie lepiej.

Po co komu Xbox One X?

Kilka tygodni temu pisałem, że tęsknię za grami na wyłączność. Lubię, kiedy gra wykorzystuje wszystkie możliwości sprzętu, a jej twórcy kombinują jak tylko mogą. Nie muszą myśleć o tym, że pewne opcje nie sprawdzą się na innej platformie, gdzie ten tytuł też się pojawi. Microsoft ma kilka marek, które gracze kochają. Nie trzeba daleko szukać: jest Forza, jest Halo, jest Gears of War. To tytuły, na punkcie których świat szaleje -- i każda nowa odsłona wywołuje bardzo dużo emocji. Problemem tych gier jest jednak fakt, że wszystkie one prędzej czy później lądują także na komputerach z Windowsem, więc kwestia posiadania konsoli dla kogoś, kto ma naprawdę mocnego PC staje się drugorzędną. Cała ta wygoda i bezproblemowość w konfiguracji schodzą na dalszy plan, kiedy możemy kilka tysięcy złotych zatrzymać w kieszeni. I wczorajsza konferencja nic w tej kwestii nie zmieniła -- zaprezentowano kilka naprawdę fajnie wyglądających gier. Ale co z tego, skoro część z nich to multiplatformy (zagramy na nich nie tylko na rodzinie konsol Xbox One, ale też PC i PlayStation 4), a pozostałe -- jak Forza 7 hucznie ogłaszane jako tytuły na wyłączność, no może i są na wyłączność, ale... ale niekoniecznie Xbox One. Bo przecież dostępne będą także na najnowszego Windowsa.

Kiedy nie wiadomo o co chodzi...

Microsoft w ostatnich latach cały czas rozwija ideę jedności systemowej. I choć trudno w to uwierzyć -- z finansowego punktu widzenia taki ruch jest dla firmy opłacalny. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Skoro taki model się sprawdza, to raczej nie ma większego sensu, by z niego zrezygnować. Dla tych którzy wyczekują czegoś ekstra na swoje konsole może to być nie do pojęcia, ale w praktyce -- to właśnie ścieżka obrana przez Microsoft teraz jest tą, przynoszącą satysfakcjonujące zyski. Tylko niech nie mówią o nich, jako o tytułach na wyłączność swojej konsoli. Bo tych nie pokazali na ten moment w ogóle.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu