Gry

Grałem w Rising Tide, pierwszy dodatek do Civilization: Beyond Earth. Jako fan strategii jestem oczarowany

Tomasz Popielarczyk
Grałem w Rising Tide, pierwszy dodatek do Civilization: Beyond Earth. Jako fan strategii jestem oczarowany
10

Rising Tide to zupełnie nowy, duży dodatek do Civilization: Beyond Earth, który jesienią trafi na rynek. Zostałem zaproszony do siedziby polskiego wydawcy gry, firmy Cenega, gdzie posadzono mnie przed komputerem z deweloperską wersją gry. I zatonąłem... Take-Two Interactive poinformowało dziś, że...

Rising Tide to zupełnie nowy, duży dodatek do Civilization: Beyond Earth, który jesienią trafi na rynek. Zostałem zaproszony do siedziby polskiego wydawcy gry, firmy Cenega, gdzie posadzono mnie przed komputerem z deweloperską wersją gry. I zatonąłem...

Take-Two Interactive poinformowało dziś, że łącznie gry z serii Civilization sprzedały się już w liczbie 31 mln egzemplarzy, z czego aż 10 mln przybyło jedynie w ciągu minionych 16 miesięcy. Ten świetny wynik jest wspaniałym ukoronowaniem wkładu w branżę gier oraz świat strategii. Jestem jej wielkim fanem. Przy dwójce, czwórce i piątce spędziłem ponad 100 godzin. Trójkę wyparłem z pamięci - podobnie jak Beyond Earth, od którego się odbiłem. Gra nie podeszła mi kompletnie. Pomysł na kosmiczne podboje, wszędobylskie obce cywilizacje i futuryzm, który nijak miał się do historycznego tła, które przewijało się przez te wszystkie lata w grach z tej serii - to wszystko zupełnie do mnie nie trafiło. Dlatego byłem bardzo ciekawy, czy Rising Tide jest w stanie cokolwiek zmienić. Okazuje się, że dodatek w tym wypadku tak naprawdę stworzył zupełnie nowy produkt.

Beyond Earth nie jest grą złą - najnowsza odsłona Cywilizacji zebrała dobre recenzje. Wszystko to pewnie kwestia osobistych preferencji. Rising Tide, który ma zadebiutować jesienią tego roku to żadne tam małe DLC. To klasyczny, duży dodatek w starym stylu, który rozbuduje grę o nowe cywilizacje oraz całą masę elementów. I choć nie jest to wywrócenie mechaniki oraz realiów do góry nogami, to dla mnie stanowi zupełnie nową jakość. Jak inaczej bowiem mogę wytłumaczyć, że nad Beyond Earth się męczyłem, a grając w wersję z dodatkiem Rising Tide zapominam o całym świecie?

Przejdźmy jednak do konkretów. Co Rising Tide tak naprawdę zmienia? Pierwsza i najważniejsza nowość to zwiększenie roli morskich akwenów (co zresztą sugeruje nazwa). Poza dostępem do całej masy nowych jednostek otrzymujemy tutaj również możliwość budowy miast na wodzie. Co więcej, te miasta mogą w miarę upływu czasu być przesuwane i tym samym zwiększać zasięg naszej cywilizacji. Wraz z ekspansją na wody grę rozszerzono o całą masę złowrogich stworzeń, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Tutaj kluczową rolę odgrywają wszędobylskie hydrokoralowce, które blokują dostęp do surowców i wstrzymują nasz rozwój. Jedyną skuteczną metodą na pozbycie się ich jest oczywiście eksterminacja.

Rozwój morski to wdzięczny temat. Obrona wodnych miast i ulepszeń wymaga od nas zupełnie nowej strategii i stwarza dodatkowe możliwości rozwoju. Dla mnie nie był to może kluczowy element, który stanowił o jakości tego dodatku. Zdecydowanie jednak urozmaicił rozgrywkę, czyniąc ją mniej banalną. W końcu zabawa w kosmicznych kolonistów zaczyna mieć unikatowy, niepowtarzalny charakter i tym samym znacznie bardziej wciąga.

Na tym oczywiście nie koniec. Twórcy sporo uwagi poświęcili dyplomacji, która chyba od zawsze w Civilization budziła mieszane uczucia. O ile dobrze pamiętam, to w podstawowych wersjach kolejnych części dostawaliśmy atrapę tego, czym potem stawała się w miarę wypuszczania aktualizacji i dodatków. Tak samo wygląda to tutaj, choć pokuszono się o pewną dozę oryginalności. W ten sposób powstały punkty dyplomacji, które zdobywamy w miarę rozwoju. Możemy je wymieniać na unikatowe cechy dla naszego przywódcy (maksymalnie cztery, z czego jedną dostajemy na samym początku), a także wydawać podczas zawierania różnego rodzaju umów oraz porozumień z innymi nacjami. Przykładowo, nasz rywal dostanie bonus podczas walki na lądzie, ale my w zamian co turę dostaniemy pewną ilość punktów dyplomacji. To może działać oczywiście w drugą stronę. Tym sposobem każda cywilizacja w miarę upływu czasu staje się jeszcze bardziej unikatowa niż do tej pory.

Rising Tide wprowadza do gry również nowy system artefaktów i tutaj znów czeka na nas sporo atrakcji. Każdy ze znalezionych antycznych przedmiotów możemy wymienić na surowce, a łącząc kilka przedmiotów, otrzymamy specjalne ulepszenia lub stale aktywne premie. Opłaca się zatem poświęcać temu zagadnieniu uwagę, bo może ono zapewnić naszemu narodowi sporą przewagę nad konkurencją. Niemniej trzeba przyznać, że jest to jedynie dodatek, który nie ma większego wpływu na rozgrywkę. Więc jeżeli ktoś nie interesuje się artefaktami, nie straci na tym zbyt wiele.

W Rising Tide dostaniemy dostęp do dwóch nowych typów terenów, a także nowych przywódców. Podczas pokazu dostępna była jedynie inspirowana Bliskim Wschodem Al Falah oraz Sojusz Morza Północnego (jak łatwo się domyślić ma on sporo wspólnego ze Skandynawią). Zmieni się ponadto system doktryn, który pozwoli teraz graczom na większą swobodę. Oprócz rozwoju w jednym kierunku, będziemy mogli również przyjmować doktryny hybrydowe. Nie wspomnę już o całej masie nowych budynków, technologii, jednostek oraz złowrogich obcych.

Może się wydawać, ze to mało, ale w praktyce Rising Tide wciąga jak diabli. Te większe nowości wymieniłem, ale tych mniejszych jest tutaj kilkukrotnie więcej. Całość składa się na naprawdę obiecujący produkt i daje nadzieję na to, że Beyond Earth będzie wciągać przynajmniej w tak dużym stopniu, jak robi to ciągle piątka. A przynajmniej tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Jeżeli również nie byliście zachwyceni kosmiczną Cywilizacją, poczekajcie te kilka miesięcy - zdecydowanie jest na co.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu