Google

Google się ośmiesza próbując walczyć z oszustami w Sklepie Play

Krzysztof Rojek
Google się ośmiesza próbując walczyć z oszustami w Sklepie Play
13

Co zrobić by pozbyć się problemu naciągaczy w swoim repozytorium? Na pewno nie to, co Google.

Jakiś czas temu na łamach Antywebu pisaliśmy wam o tym, że przestępcy chętnie wykorzystują nową mechanikę subskrypcji w Sklepie Play. Sposób działania oszustów jest prosty. Najpierw przygotowują oni samą aplikację, która z wierzchu nie różni się od innych i najczęściej oferuje podstawową funkcjonalność, jak np. rozpakowywanie plików ZIP. Haczyk polega na tym, że użytkownikowi oferowany jest tylko darmowy trial. Kiedy okres próbny się zakończy, z konta danej osoby co miesiąc zaczną znikać spore sumy - nawet 1000 zł w skali całego roku.

Problemem nie jest samo występowanie takiego procederu w Sklepie Play. Problemem jest to, że o jego istnieniu informowaliśmy ponad rok (!) temu i od tego czasu Google nie zdecydowało się na podjęcie działań względem takich aplikacji. Aż do teraz. Gigant ogłosił bowiem, że zamierza ukrócić proceder naciągania użytkowników.

Google "walczy" z oszustami

Na początku trzeba sobie wyjaśnić jedną rzecz, a mianowicie - oferowanie aplikacji takich jak kalkulator czy latarka w formie subskrypcji i pobieranie za to opłat nie jest nielegalne. Nikt bowiem nie zmusza do ich instalacji a to, że mamy do czynienia z subskrypcją jest zaznaczone w "dodatkowych informacjach". I ten ostatni aspekt Google chce uwydatnić, aby mieć czyste sumienie, że uporało się z problemem zwanym "fleeceware”, czyli właśnie podstępnymi subskrypcjami. W ramach nowej polityki Sklepu aplikacje będą musiały jasno przedstawić konsumentowi zasady pobierania opłat, tego, co się stanie po zakończeniu okresu próbnego oraz pokazać mu, w jaki sposób może anulować subskrypcje. Zmiana ta jest jak najbardziej słuszna i godna pochwały, jednak jeżeli jest to wszystko, co Google ma zamiar zrobić w tym temacie, to niestety, ale mam złe wieści.

Dlaczego moim zdaniem to nie zadziała?

Jedną z głównych przyczyn, jest moim zdaniem to, że do tej pory fakt zapisywania się na subskrypcję i tak był już dostatecznie dobrze oznakowany:

Jest mi niezmiernie przykro, drogie Google, ale jeżeli ktoś z użytkowników "dał się nabrać" pomimo tego, że zarówno fakt subskrypcji, jak i jej koszt miał podane na najbardziej wyeksponowanym miejscu w aplikacji, to nie wiem, gdzie jeszcze można by dodać alerty, aby ludzie przestali pobierać takie aplikacje. Moim zdaniem jedynym słusznym wyjściem byłoby po prostu nie przepuszczanie programów jak wspomniany "Unzip files" przez sito weryfikacyjne Sklepu. Koniec. Kropka. Każde inne działanie to w mojej ocenie tylko markowanie działania, a nie rozwiązanie problemu.

Powstaje pytanie: dlaczego Google pozwala na sprzedaż takich aplikacji?

Odpowiedź brzmi: nie wiem, choć się domyślam. Oczywiście, jako pierwsza przychodzi do głowy teoria spiskowa. Wszak, patrząc na statystyki - Unzip files miał już milion pobrań. Oczywiście, tylko niski odsetek użytkowników faktycznie zapłacił za aplikację. Jeżeli jednak założymy, że ofiarą padnie co dziesiąty pobierający i  pomnożymy to razy tysiąc złotych, inkasowanych co roku z kieszeni użytkownika, dawałoby nam to sto milionów (!!!) złotych rocznie dla developera. Google, jako właściciel sklepu, inkasuje z tego 30 proc., a więc - 30 mln zł rocznie. Oczywiście Unzip files nie znajdziemy już w Sklepie Play, jednak ile jest tam podobnych mu aplikacji? Nie wiadomo. Przyznacie jednak, że zaczynamy mówić tu o sumach, po które warto się schylić i pozwolić takim aplikacjom działać przynajmniej przez chwilę, dopóki nacisk konsumentów i mediów nie zmusi do ich usunięcia.

Tu nie chodzi o prawo, tylko o zaufanie do platformy

Moim zdaniem jednak prawda jest nieco bardziej przyziemna, a jest nią nieudolność Google w odsiewaniu takich aplikacji na starcie. W porównaniu do Appstore, Sklep Play pełen jest aplikacji zawierających wirusy, backdoory, zbierających nasze prywatne informacje, czy też jak bohaterzy dzisiejszego tekstu - żerujących na naiwności użytkowników. Google, choć próbuje, to nie umie zawalczyć o reputację swojego repozytorium. W tym przypadku zajęło im ponad 365 dni uświadomienie sobie, że warto coś z problemem naciągaczy zrobić. Zacieśnienie wejściowej selekcji aplikacji było jednak dla Google wysiłkiem zbyt tytanicznym, więc "przerzucają" odpowiedzialność na użytkowników, poprawiając i tak widoczne już oznaczenia. Wymaga to znacznie miej pracy i przy okazji można się pochwalić, że walczy się z problemem.

Jak wspomniałem wcześniej - sprzedaż aplikacji latarki w modelu subskrypcyjnym nie jest nielegalna. Jednak zasłanianie się tym argumentem to nieme przyzwolenie na działalność oszustów.  Co jest najgorszym wyjściem z możliwych.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu