Świat

Goodbye, Nokia!

Grzegorz Marczak
Goodbye, Nokia!
46

Jest to kolejny gościnny wpis Jacka Artymiaka Jak przejąć koncern wart 35 miliardów dolarów? Wystarczy wstawić tam swojego człowieka i kazać sobie za to płacić. Zapowiedziany przez Stephena Elopa alians Nokii z Microsoftem jest dowodem na to, że Microsoft nie jest dobrym wujkiem i nie strac...


Jest to kolejny gościnny wpis Jacka Artymiaka

Jak przejąć koncern wart 35 miliardów dolarów? Wystarczy wstawić tam swojego człowieka i kazać sobie za to płacić.

Zapowiedziany przez Stephena Elopa alians Nokii z Microsoftem jest dowodem na to, że Microsoft nie jest dobrym wujkiem i nie stracił nic ze swojej zdolności do pożerania rywali. Jest to również przykład jako można przejąć globalny koncern za darmo na oczach całego świata i jeszcze na tym zarobić.

Kiedy zarząd Nokii podjął decyzję o zatrudnieniu Stephena Elopa w firmie działo się źle od co najmniej kilku lat. Chociaż to Nokia wymyśliła smartfony i skutecznie zarabiała na modelach z serii Communicator, N oraz E, nie potrafiła pójść dalej i wykorzystać doświadczenia zdobytego przy produkcji tabletów N770, N800 i N810.

Nawet ogłoszony rok temu alians z Intelem szukającym nowych partnerów poza długoletnim związkiem z Microsoftem nie pomógł Nokii zamienić MeeGo (wcześniej znanego jako Maemo) w złoto.

Okazało się, że kilka lat doświadczeń z Linuxem nie nauczyły Nokii niczego, podczas gdy konkurencja (Apple) świetnie poradziła sobie z zaadaptowaniem systemu BSD (serwery) do potrzeb telefonów.

Nawet Samsung potrafił w trzy lata po premierze pierwszego iPhona zbudować własny system operacyjny dla smartofonów na podstawie Linuxa (bada OS). Dlaczego nie zrobiła tego Nokia dowiemy się już wkrótce, kiedy puszczą nerwy sfrustrowanym pracownikom fińskiego koncernu. Ich usta są zamknięte korporacyjnymi kneblami, ale anonimowe przecieki będą już wkrótce standardem, bo piątkowy walkout pracowników Nokii to dopiero początek.

Stephen Elop został zatrudniony przez zarząd Nokii aby pomóc firmie przepoczwarzyć się z producenta sprzętu w producenta oprogramowania. Pisano o tym wyraźnie na firmowych blogu Nokii we wrześniu 2010. Jednak to co robi nie jest realizacją tego zadania a konsekwentnym demontażem potęgi firmy budowanej przez kilkanaście ostatnich lat.

Po zapowiedzianych w piątek zmianach w strukturach Nokii zajdą poważne zmiany organizacyjne. Symbian pozostanie systemem operacyjnym tzw. featurephones czyli zwykłych telefonów komórkowych a tron systemu operacyjnego dla smartfonów zajmie w Nokii Windows Phone 7.

MeeGo ma pozostać systemem eksperymentalnym. Elop zapowiedział smartfon z systemem MeeGo na bliżej nieokreślony "later this year" co może równie dobrze oznaczać "nigdy". Nie miejmy złudzeń, w ustach Elopa "experimental" i "open sourcing" oznacza cięcie kosztów. Prezes Nokii chce dać kod MeeGo społeczności Open Source, na którą będzie można potem zwalić winę za niepowodzenie projektu. A niepowodzenie zapewni nie dając społeczności Open Source dostępu do kodu sterowników do sprzętu. Przy okazji, pod płaszczykiem cięcia kosztów firma zwolni ludzi odpowiedzialnych za MeeGo i w ten sposób pozbędzie się problemu.

Skąd ta pewność? Elop to człowiek Microsoftu, firmy której ideały Open Source są obce a sam nigdy nie pracował na stanowisku, na którym miałby z oprogramowaniem Open Source jakikolwiek kontakt. Peany na cześć Windows Phone 7 wygłaszana w piątek w Londynie i w niedzielę w Barcelonie zapowiadają szybkie rozprawienie się z najmniejszą nawet konkurencją dla WP7 wewnątrz firmy. Najlepiej świadczy o tym nowy podział firmy na dział featurephones z Symbianem i smartphones z Windows Phone 7. Może to nawet być zapowiedź przyszłego podziału firmy na mniejsze spółki i kontrolowanej wyprzedaży.

Skoro Symbian przestaje być systemem operacyjnym, z którym Nokia wiąże swoją przyszłość, a w potencjał komercyjny MeeGo Elop nie wierzy, oznacza to koniec działu systemów operacyjnych Nokii. Firma nie potrzebuje już tysięcy programistów, których zatrudnia więcej do pracy nad smartfornami niż Apple do pracy nad wszystkimi swoimi produktami. Teraz wystarczy zatrudnić kilkudziesięciu ludzi, którzy napiszą sterowniki pozwalające na komunikację Windows Phone 7 z platformą sprzętową Nokii, chociaż i oni nie muszą być potrzebni, ponieważ dostawcą procesorów dla WP7 jest Qualcomm, więc Nokia może po prostu lekko zmodyfikować platformę referencyjną Qualcomma i zwolnić większość pracowników działu sprzętowego, którzy przez lata pracowali nad projektami opartymi o inne procesory. To, podobnie jak pisanie sterowników i projektowanie obudów, można zlecić firmom zewnętrznym.

Najlepszym dowodem na to, że Nokia będzie zwykłym producentem telefonów z WP7 jest to, że jak sam przyznał w niedzielę w Barcelonie Nokia płacić będzie Microsoftowi opłaty licencyjne za korzystanie z Windows Phone 7. To pokazuje, że Nokia nie będzie traktowana w szczególny sposób tylko na tych samych zasadach co HTC, LG, czy Samsung. Opowieści CEO Nokii o tym, że Nokia będzie miała olbrzymi wpływ na przyszły kształt ekosystemu WP7 można włożyć między bajki. Microsoft nie pozwoli Nokii grzebać w swoim kodzie ani strategii. Tamże można również odłożyć klechdy o cudownych mocach projektantów z działu sprzętowego Nokii, którzy są zdolni wycisnąć dłuższy niż konkurencja czas pracy na bateriach. Prawda jest okrutna: telefony Nokii z systemem Symbian nie zużywają dużych ilości energii, bo nic szczególnego nie robią. Android, iOS czy Windows Phone 7 są tak bardzo prądożerne dlatego, że ciągle komunikują się przez internet z bazą oraz serwerami wspierającymi aplikacja, które na nich uruchamiamy. Aby sprawdzić jak prądożerne są telefony Nokii wystarczy na np. modelu C3-00 sprawdzić kilka razy dziennie pocztę korzystając z łącza Wi-Fi. Jeżeli jeszcze okaże się, że Nokia po prostu kupuje chipset Qualcomma, to jej smartfony nie będą pracowały na bateriach dłużej niż produkty konkurencji.

Microsoft nie pozwoli Nokii na żadną samowolkę. Prezesem Nokii w USA został wczoraj dawny pracownik Microsoftu i można spodziewać się, że to dopiero początek desantu na Nokię. Microsoft a konkretnie przypalany ogniem przez zarząd Steve Ballmer potrzebuje szybkiego sukcesu. Strategia on-line, która miała zmieść Google z powierzchni Ziemi nie przyniosła oczekiwanych rezultatów; Zune nie pokonał iPoda; Windows Vista była fiaskiem; Xbox stał się projektem dochodowym dopiero w ubiegłym roku; zespół Windows Phone 7, który obiecał na styczeń aktualizację systemu wprowadzającą funkcję Kopiuj/Wklej do tej pory jej nie dostarczył... to nie jest CV prezesa, który odnosi sukces za sukcesem.

W 2010 Microsoft zwolnił wielu ludzi, którzy mieli być architektami przyszłości firmy (m.in. Ray Ozzie). Windows Phone 7 jest ostatnią nadzieją firmy na udowodnienie, że wie co znaczy słowo innowacja i potrafi zdobywać nowe rynki. Zainstalowanie w Nokii człowieka, który nie wierzy w firmę, którą kieruje jest idealnym posunięciem. Microsoft przejmuje udziały Nokii w rynku smartfonów, relacje z operatorami oraz kanały dystrybucyjne.

Ta strategia daje Ballmerowi szanse na odejście w chwale zbawcy Microsoftu. Jest to jednak strategia krótkoterminowa, która wcale nie pomoże firmie. Obecni użytkownicy smartfonów Nokii nie muszą wcale kupić urządzeń z Windows Phone 7. Równie dobrze mogą je wymienić na urządzenia z systemem Android lub iOS. Dostęp do kanałów sprzedaży jest przydatny pod warunkiem, że Nokia będzie miała co sprzedawać, a na razie nie wiadomo kiedy będziemy mogli kupić pierwszy telefon z Nokia Windows Phone. Specjalne relacje z operatorami to niekoniecznie rzecz dobra. Nokia jest potulnym barankiem wykonującym polecenia operatorów, którzy są gotowi zamienić każdy telefon we Frankensteina, byle tylko wycisnąć z nieświadomego użytkownika dodatkową kasę. Microsoft potrzebuje natomiast kogoś, kto jak Apple potrafi wziąć operatorów za twarz. Nokia im w tym nie pomoże.

Stephen Elop oszukuje sam siebie jeśli uważa, że alians z Microsoftem pomoże firmie odzyskać rynek amerykański. Nie tylko nie pomoże, ale też stawia pod znakiem zapytania deklaracje o planach podłączenia "kolejnego miliarda użytkowników do internetu". Ten kolejny miliard mieszka w krajach rozwijających się, często objętych embargiem USA, w których Nokia nie będąca spółką amerykańską może swobodnie działać. Tak jest np. w Iranie, gdzie Microsoft nie może sprzedawać swoich produktów. Może się zatem okazać, że Nokia nie tylko nie podbije rynku amerykańskiego, ale straci rynki rozwijające się.

Jak na razie, giełda pozytywnie oceniła ruch Microsoftu, ale Nokia zebrała lanie. Spadek cen akcji firmy na giełdzie NASDAQ o 14% jest najlepszym podsumowaniem pomysłów Stephena Elopa na "ratowanie" Nokii, zapowiedź "dwóch lat transformacji" oraz zadeklarowanie sukcesu ekosystemu Windows Phone 7, w którym Nokia ma być źródłem innowacji.

Trudno ocenić na ile Elop jest świadom tego co robi, na ile wierzy w to co mówi, ale to już koniec Nokii, którą znaliśmy do tej pory.

Jest jednak parę światełek w tunelu. Stephen Elop za swoje zasługi dostanie być może miejsce w radzie nadzorczej Microsoftu albo jakiegoś banku a Apple i Google zyskają parę tysięcy nowych programistów aplikacji na iOS i Androida. Coś przecież zwolnieni koderzy Nokii muszą robić żeby jeść. I to jest jakiś pozytyw a może nawet zaczyn prawdziwej innowacji na rynku

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

AppleNokiarynek mobilny