Recenzja

Assassin’s Creed w Japonii o którego prosiliście. Ghost of Tsushima - recenzja

Kamil Świtalski
Assassin’s Creed w Japonii o którego prosiliście. Ghost of Tsushima - recenzja
12

Ghost of Tsushima to już jeden z ostatnich (ostatni?) duży tytuł trafiający na wyłączność konsoli PlayStation 4. Gra od Sucker Punch zabierze nas do XIII-wiecznej Japonii, w której przyjdzie nam stawić czoła mongolskiej inwazji na japońskie wyspy Cuszima.

Ghost of Tsushima: słowem wstępu

Ghost of Tsushima jest tytułem na który czekałem od pierwszych zapowiedzi — a te miały miejsce kilka dobrych lat temu. Kolejne materiały marketingowe mocno zaostrzały apetyt, a biorąc pod uwagę moje wielkie zaufanie do ekipy Sucker Punch odpowiedzialnej za grę — to tytuł do którego premiery odliczałem i odliczałem i kiedy już zasiadłem do tego świata: byłem przepełniony skrajnymi emocjami. Z jednej strony — nie potrafiłem ukryć zachwytu i podziwu dla całego piękna które mnie tam spotkało, z drugiej — irytacji. Bo elementów które drażniły mnie podczas rozgrywki tam nie zabrakło. Zaraz do nich dojdziemy.

Ghost of Tsushima: otwarty świat w realiach XIII-wiecznej Japonii

XIII-wieczna, feudalna, Japonia od lat rozpala wyobraźnię wielu twórców — dlatego tak często widujemy ją na kartach komiksów czy w filmach. Sucker Punch postanowili wziąć jej bardzo trudne czasy pod lupę i stworzyć grę, która pozwoli nam stawić czoła najeźdźcom: sprytnym, bezwzględnym i pewnym siebie Mongołom. Oczywiście nie jest to gra historyczna — poza realiami, sporo tam inwencji twórców, mechanik oraz opowieści, które pozwolą zapewnić przyjemną przygodę graczom. I myślę, że wyszło im to naprawdę zręcznie — choć nie ukrywam, że główny wątek okazał się dla mnie dość... mało emocjonujący. Walka z mongolskim przywódcą to opowieść co najwyżej akceptowalna i pewnie szybko o niej zapomnę. Dużo bardziej zapadają w pamięć historie przypadkowo napotkanych mieszkańców wyspy, którym mamy możliwość niesienia pomocy i dbanie o szczęśliwe zakończenie ich trosk. Aha — spory minus też za brak opcji pomijania scenek fabularnych, ale znając życie — ekipa z SP w ten sposób maskowała ekrany ładowania, których w Ghost of Tsushima jest naprawdę mało, a kiedy już zdarzy im się pojawić, to są wyjątkowo krótkie.

Ghost of Tsushima: duża mapa, mało znaczników

Nie jestem pierwszym ani ostatnim który porówna Ghost of Tsushima do serii Assassin's Creed. To ona od wielu lat wyznacza standardy dla gier z otwartym światem, których mapy każdorazowo najeżone są setkami rozmaitych znaczników na mapie. I jeżeli macie ich serdecznie dość, to mam dla Was doskonałą wiadomość: tutaj jest ich jak na lekarstwo. Standardowy widok mapy jest oszczędny i pokazuje wyłącznie najważniejsze cele ku którym będziemy zmierzać. Próżno tam szukać znajdziek czy punktów widokowych. Te będziemy odkrywać samodzielnie, albo — wraz z rozwojem historii i zdobywanymi punktami doświadczenia — będziemy mogli wykupić wskazówki jak do nich dotrzeć. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy — mapy najeżone znacznikami często mnie porażają.

Ale kiedy jesteśmy już przy mapie, to pozwolę sobie też odrobinę ponarzekać. Bo jako że tereny są ogromne, a szybkie podróże ograniczone do kilku kluczowych lokacji nie pomagają specjalnie w szybkim ich przemierzaniu. Nie ukrywam też, że nie jestem specjalnym fanem tamtejszej "mapki". Rozumiem chęć rezygnacji ze standardowej dla gier nawigacji i na swój sposób doceniam zabieg artystyczny, w ramach którego odpowiedni kierunek wskazuje nam wiatr, ale zdecydowanie NIE JEST to najwygodniejsza z opcji. Zresztą znaczniki przy poszukiwaniu bohaterów czy miejsc także były wyjątkowo niewygodne.

Ghost of Tsushima: bez walki się nie da. A tej do ideału daleko

Eksploracja, wspinaczka, wieszanie się na linie, przedzieranie przez szczeliny — wszystko to jest istotnym elementem zabawy, ale nie oszukujmy się. Najbardziej emocjonujące i tak są walki. A tutaj, mimo imponującego drzewka technik, postaw i sztuczek — twórcy najzwyczajniej w świecie się nie popisali. Kiedy stajemy z wrogami twarzą w twarz, walka opiera się o kilka prostych komend: dwa rodzaje ataków, unik oraz blok. Standard i nie standard — nie brakuje slasherów które z tej prostej mechaniki zrobiły doskonałą zabawę. Tej do ideału bardzo daleko — nawet kiedy odblokujemy nowe umiejętności. Nawet jeżeli umówmy się że jestem wybredny / wymagający / czepialski (niepotrzebne skreślić) i fajność walk to w dużej mierze rzecz gustów, to trudno przejść obojętnie nad tym, że gra nie oferuje opcji zablokowania się na jednym przeciwniku. Przy bardziej zatłoczonych pojedynkach potrafi zamienić się w koszmar, bo przy unikach bohater sam przełącza się na innych wrogów, a różne typy przeciwników optymalnie bije się z innymi postawami. No i robi się nieprzyjemnie, o tym że kamera potrafi zwariować i nie ma możliwości jej wyśrodkowania jednym poleceniem nawet nie wspomnę. Ogromne niedopatrzenie. Na plus — kilka rodzajów przedmiotów które pozwalają rozproszyć wrogów czy ułatwić pojedynki — w tym kunaie, bomby dymne, bomby wybuchowe itd.

Jeżeli zaś chodzi o strzelanie z łuku czy zatrutych strzałek — tutaj sprawy mają się znacznie lepiej. Moim ulubionym typem zabójstw i tak było skradanie, rozpraszanie, odciąganie wrogów i ciche ich "zdejmowanie". I choć, nie ukrywam, liczyłem na dużo więcej w tym aspekcie, bo wyobrażałem sobie Ghost of Tsushima jako takie Tenchu na sterydach w tym temacie, to trudno się do czegokolwiek przyczepić. Ten element został wykonany poprawnie i wypada naprawdę fajnie. ZNACZNIE lepiej niż bezpośrednie starcie z przeciwnikami.

Ghost of Tsushima: ta gra jest przepiękna. PRZEPIĘKNA

Jako że na ostatniej prostej moje zwykłe PS4 odmówiło posłuszeństwa, dzięki uprzejmości PlayStation Polska (dzięki!) miałem możliwość ogrania Ghost of Tsushima na PlayStation 4 Pro. I nie wiem na ile w tym magia lepszej konsoli, a na ile sztuczki magików z Sucker Punch, ale gra prezentowała się przepięknie. Tamtejsze krajobrazy, zabawa światłem, to postacie, architektura — wszystko było dopieszczone do granic. W trybie fotograficznym można szaleć godzinami i nieustannie wzdychać do tego, jak to wszystko cudownie wygląda, ale (w przeciwieństwie do niektórych gier) — nie tylko w nim. Ta gra prezentuje się magicznie — a przez to że ekipa regularnie bawi się światłem i złote godziny przeżywamy tam często, całość nabiera jeszcze więcej blasku. Zresztą: zobaczcie sami.

Trudno też przejść obojętnie obok trybu czarno-białego którym kilka tygodni temu chwalili się twórcy. Dodaje on grze duuużo magii!

W kwestii płynności — bez zarzutów. Lojalnie ostrzegam jednak, że mimo moich zachwytów nad tym jakie Ghost of Tsushima jest piękne, w ustawieniach wybrałem gorszą (!) jakość grafiki i postawiłem na płynność. Skoro ta gra może wyglądać jeszcze ładniej, to ja nie mam pytań.

Ghost of Tsushima: polska wersja językowa to zarówno napisy, jak i dubbing

W Ghost of Tsushima grałem w sumie z trzema różnymi dubbingami. Przygodę rozpocząłem po angielsku — ale dość szybko z tej opcji zrezygnowałem. Wówczas to w menu czekała na mnie jeszcze tylko jedna opcja: japoński. I to właśnie z nią spędziłem większość przygody, chociaż po zainstalowaniu jednej z przedpremierowych aktualizacji do gry dodano także j. polski. Nie chcę mówić, że ten wypada źle — bo choć zdarzały się elementy kompletnie nie oddające emocji sceny, to były raczej w mniejszości. Jednak z porównaniem do japońskiego dubbingu, odbiera on sporo klimatu całej przygodzie i to właśnie w tym wariancie polecałbym Wam ruszyć ku tej przygodzie. Tym bardziej, że polskie napisy są zawsze pod ręką — i nie mają problemu który dotyka wiele tytułów związanych z ich rozmiarem.

Ghost of Tsushima: czy warto kupić ostatnią dużą grę na wyłączność PlayStation 4?

Nie będę owijał w bawełnę i czarował: tak. Warto: to kawał solidnej gry, która potrafi oczarować światem, przyrodą i stale rozwijającymi się umiejętnościami głównego bohatera. Czy jest grą idealną? Absolutnie nie. System walki daleki jest od perfekcji, główny wątek fabularny potrafi znudzić. Ale... Ghost of Tsushima to ogromny projekt, który potrafi zachwycić swoim rozmachem, dbałością o szczegóły i klimatem, którego próżno szukać gdziekolwiek indziej. Tak, to ten Assassin's Creed w Japonii o którego gracze prosili latami.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu