Recenzja

Recenzja Gathering Storm, dodatku do Civilizatiom VI. Dla mnie jest ciągle za mało

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Gathering Storm, dodatku do Civilizatiom VI. Dla mnie jest ciągle za mało
8

Mam słabość do Civilization – praktycznie każda odsłona serii przykuwa mnie do ekranu na długie godziny. Jasne, były lepsze i gorsze produkcje sygnowane tą marką, ale wszystkie łączył ten sam, narkotyczny wręcz charakter. Co gorsza, z tego się nie wyrasta, bo Civ VI „trzyma mnie” równie mocno co przed laty Civ III. Jakim elementem całej tej układanki jest najnowszy dodatek zatytułowany Gathering Storm?

Kilka tygodni temu dzieliłem się z Wami pierwszymi wrażeniami z Gathering Storm. Najnowsze duże rozszerzenie do Civilization VI rozbudowuje grę o szereg nowych elementów, przedłuża nieco rozgrywkę, dodając XXI wiek, a oprócz tego raczy nas oczywiście kolejnymi nowymi nacjami i przywódcami.

Tutaj prawdopodobnie powinienem płynnie przejść do opisu tych wszystkich nowości, ale, przyznam szczerze, nienawidzę pisać dwa razy o tym samy, więc odeślę Was do moich pierwszych wrażeń i pozwolę sobie skupić się jedynie na tym, aby ten artykuł był ich rozszerzeniem (możecie też obejrzeć wideo powyżej).

Setki godzin dodatkowej zabawy

To zabawne. Twórcy FPS-ów, gier RPG i innych niestrategicznych gatunków muszą się mocno natrudzić, żeby ich DLC zapewniło graczom przynajmniej 4-5 godzin zabawy. Stąd też takie DLC na ogół kosztuje maksymalnie 50 złotych (są oczywiście wyjątki – staram się znaleźć tutaj jakiś powtarzający się wzorzec, który będzie mi pasował do tezy). I tutaj na białym rumaku wjeżdża Sid Meier z dodatkiem do Civilization, który wyceniono niemal trzykrotnie drożej – Gathering Storm kosztuje 150 złotych.

Gdyby teraz porównać ilość nowości w typowym DLC do FPS-a (dodatki do Call of Duty z samymi mapkami się nie liczą) z nowościami w Gathering Storm można by mieć wrażenie, że wygląda to podobnie. Podstawowa różnica polega na tym, że fabularne DLC do FPS-a przejdziemy raz, a taki dodatek do kilkadziesiąt godzin dodatkowej zabawy – przynajmniej kilka(naście) rozegranych za pomocą nowych nacji (przypomnijmy - jest ich 8) gier, z czego każda to jakieś 15-20 godzin, zależnie od wybranego tempa rozgrywki. Patrząc na to w ten sposób, trudno się dziwić, że twórcy pozwolili sobie wycenić swój dodatek niemalże tak, jak normalną grę.

Jak zdążyłem wspomnieć w poprzednim artykule, Gathering Storm znacząco pogłębia rozgrywkę, dodając szereg nowych mechanik i usprawniając działanie innych. Po długich godzinach spędzonych z Civilization i kilku rozegranych grach muszę przyznać, że katastrofy naturalne, którymi tak mocno się ten dodatek promuje są średnio atrakcyjne w kontekście całej masy innych nowinek. Jasne, wylewające rzeki stanowią pewne utrapienie, ale wybuchających wulkanów można łatwo unikać, nie osiedlając się w pobliżu. Podobnie, jak burz śnieżnych czy nadmorskich terenów zalewowych. Siłą rzeczy zatem te dodatkowe elementy z czasem stają się po prostu ciekawostką – przynajmniej do czasu pojawienia się efektu globalnego ocieplenia, kiedy przybierają na sile i robi się naprawdę interesująco.

Skoro zatem główny element sprzedający grę wypadł w ogólnym rozrachunku średnio, ten dodatek nie może być dobry, prawda? A tymczasem jest inaczej, bo Gathering Storm nadrabia na wielu innych polach. Zmieniony system zarządzania surowcami może się naprawdę spodobać i zdecydowanie zmusza do kombinowania. Podobnie sprawy mają się z kongresem światowym oraz dyplomatycznymi względami/urazami. Nigdy dotąd mechanika dyplomacji w serii nie była tak rozbudowana. I choć ciągle daleko jej do tego, co oferują chociażby gry typu Europa Universalis, to zdecydowanie trzeba tutaj przyznać plusa. Szkoda jednak, że nic ciągle nie zrobiono z tymi nic nie wnoszącymi do gry zaczepkami ze strony komputerowych przeciwników, którzy chcą nas pochwalić/zganić/ostrzec etc. – można było to rozwiązać inaczej w interfejsie, szczególnie, że najczęściej tego typu pogróżki to puste słowa, za którymi nie idą żadne działania.

Z wadami

Kolejnym problemem jest sztuczna inteligencja komputerowych przeciwników. Pomijam tutaj działania wojskowe, które potrafią być skrajnie idiotyczne i nieprzemyślane. Najbardziej frustrowały mnie powtarzające się oferty handlowe, które były za każdym razem nie do przyjęcia. Negocjacja? Zapomnij – przyszedłem tutaj po trzy dzieła sztuki i dwa surowce luksusowe, a w zamian oferuje Ci 20 względów dyplomatycznych i 20 złotych monet. W trakcie kilku rozgrywek chyba przyjąłem raz czy dwa razy ofertę handlu od komputera – niewykluczone, że tylko po to, żeby poprawić sobie relacje. Rozczarowujące.

A skoro już krytykujemy, rozczarowuje też niewielki nacisk na aspekt militarny w nowym rozszerzeniu. Owszem, dodano kilka nowych jednostek – szczególnie mam tutaj na myśli XXI wiek. Jednak nie zmieniło to oblicza wojny po wkroczeniu w nową epokę. A tymczasem przecież wszechobecna cyfryzacja otwiera ogromne pole do popisu, chociażby w kwestii prowadzenia działań wywiadowczych. Tutaj wszystko pozostaje po staremu, a o postępie technologicznym świadczą jedynie człapiące po mapie roboty. Szkoda.

Z  drugiej jednak strony (tej ekonomicznej) epoka XXI wieku jest w Civilization VI: Gathering Storm naprawdę ciekawie rozwiązana. Pojawiła się bowiem możliwość budowania dzielnic oraz ulepszeń na wodzie. Możemy też relokować populację, a także usuwać efekt cieplarniany i pracować nad cybernetyką czy sztuczną inteligencją. Szkoda, że Gathering Storm nie idzie jeszcze dalej, dorzucając więcej futuryzmu i technologii przyszłości do rozgrywki. Zgaduję, że to jednak temat na kolejne rozszerzenie (lub rozszerzenia).

Brać?

Jeżeli jesteście wielkimi fanami strategii turowych, wyjadaczami i miłośnikami serii, prawdopodobnie nie będę Was musiał przekonywać. W dniu premiery, 14 lutego zainstalujecie DLC, a następnie Wasze partnerki (partnerzy?) poznają, co to znaczy samotne walentynki. Jeżeli jednak jedynie lubicie Civilization i od czasu do czasu rozgrywacie szybkie partie większego zaangażowania („to tak się da?”), wydanie 150 złotych na taki skromny pakiet nowości może okazać się lekką przesadą. Fakt, te nowości zapewniają naprawdę dużo godzin zabawy, ale spójrzmy prawdzie w oczy – nie są rewolucyjne. Natomiast kluczowy aspekt, a więc katastrofy naturalne, nie wpływa na rozgrywkę w tak dużym stopniu, jak można by tego oczekiwać (z drugiej strony wtedy byłoby to wręcz nienaturalne i z pewnością frustrujące). Może zatem warto poczekać na pierwszą przecenę?

Niestety mam to nieszczęście, że zaliczam się do pierwszego grona, a Gathering Storm stał się przyczyną moich niedoborów snu w ostatnim czasie. Zapewne chwilę to jeszcze potrwa – tak mniej więcej do premiery nowego Football Managera…

Ocena: 7/10

+ Rozgrywka pogłębiona z sensem i pomysłem

+ Rozbudowana dyplomacja (choć do ideału ciągle daleko)

+ Nowa epoka

+ Aż 8 nowych, ciekawych cywilizacji

- Dodatek mógłby być większy

- Katastrofy naturalne mogłyby mieć większy wpływ na rozgrywkę

- Głupie AI

- Militarny aspekt potraktowany po macoszemu

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu