Samsung

Galaxy S6 nie pomógł Samsungowi. Model z numerem 7 rewolucji też nie przyniesie

Maciej Sikorski
Galaxy S6 nie pomógł Samsungowi. Model z numerem 7 rewolucji też nie przyniesie
9

Nie wiem, czy to słuszny trop, ale zakładam, że większości z Was Samsung kojarzy się w z rynkiem mobilnym, jeśli spytałbym o jeden produkt, symbol firmy, pewnie w odpowiedziach pojawiłyby się smartfony. Głównie flagowce. Jeszcze niedawno właśnie ten sprzęt nakręcał wyniki koreańskiej korporacji i po...

Nie wiem, czy to słuszny trop, ale zakładam, że większości z Was Samsung kojarzy się w z rynkiem mobilnym, jeśli spytałbym o jeden produkt, symbol firmy, pewnie w odpowiedziach pojawiłyby się smartfony. Głównie flagowce. Jeszcze niedawno właśnie ten sprzęt nakręcał wyniki koreańskiej korporacji i pozwolił jej zaistnieć w świadomości masowego klienta. Zaistnieć w dobrym świetle. Ale te czasy mijają, flagowce tracą na znaczeniu. Tylko czy to jest problem?

Wczoraj pisałem o raporcie kwartalnym Apple. Korporacja zarobiła kilkanaście miliardów dolarów, lecz rynek nie zareagował na te doniesienia entuzjazmem. Ba, nie brakowało wypowiedzi, w których wprost mówiono o problemach korporacji z Cupertino. Jednym z nich będzie słabnąca sprzedaż iPhone’a. To kłopot dla Apple (iPhone odpowiada za większość zysków firmy), to też zmartwienie dla dostawców i podwykonawców, których wyniki finansowe zależą od sprzedaży tego smartfonu.

Jedną z firm współpracujących z Apple, jest Samsung. Partner i konkurent w jednym. Koreańczycy też pochwalili się wynikami za ostatni kwartał, więc zaczęły się porównania i wyciąganie wspólnych wniosków. Pierwszy jest taki, że gorsza sprzedaż iPhone’a uderzy w Samsunga, bo ten dostarczy mniej komponentów Apple. Ktoś może stwierdzić: ale gorsza sprzedaż iPhone’a to szansa dla Samsunga – przecież może sprzedać więcej własnych smartfonów, zwłaszcza flagowców. Sytuacja nie jest tak prosta.

Rynek smartfonów nie rośnie już dynamicznie, powiększa się, ale nie tak mocno, jak jeszcze kilka kwartałów temu. Popyt słabnie, a podaż rośnie – Samsung doczekał się silnej konkurencji z Chin, która oferuje równie dobre lub lepsze smartfony, nierzadko kosztują one mniej. Samsung nie ukrywa, że najbliższe kwartały mogą być trudne i w raportach kwartalnych zobaczymy wspomniane kłopoty. I tu pojawia się pytanie o nowego flagowca: czy modele Galaxy S7 oraz Galaxy S7 Edge pozwolą firmie podkręcić wyniki?

Tak miało być w przypadku obecnych topowych smartfonów, ale prawdopodobnie nie było – Samsung nie chwali się głośno wynikami sprzedaży. Na tej podstawie można założyć, że problem, jaki pojawił się przy okazji „piątki” trwa – nie ma już szału na flagowce Samsunga. Przyznam szczerze, że nie wiem, co miałoby się wydarzyć, by ów szał powrócił. Pisałem kilka tygodni temu, że nie spodziewam się fajerwerków po premierze, na razie zdania nie zmieniam. Nawet jeżeli korporacja poważnie zaskoczy tym sprzętem, nie jest powiedziane, że potem świetnie się on sprzeda. Rynek się zmienił i nie można obok tego faktu przejść obojętnie.

Jednocześnie nie oznacza to, że Samsung stoi na przegranej pozycji. Oni nadal sprzedają masę sprzętu mobilnego, są liderem na rynku smartfonów, wiceliderem w segmencie tabletów. I będą tu zarabiać, konkurencji nie uda się (przynajmniej w najbliższym czasie) wygryźć na dobre Koreańczyków. Trzeba też pamiętać, że na smartfonach oferta Samsunga się nie kończy – wczoraj żartowałem z jej rozmiarów, ale dla Samsunga to nie są żarty, lecz pieniądze. Spływają z działów sprzedających AGD czy telewizory i to się nie zmieni.

Ważną rolę odgrywają i będą odgrywać komponenty. To one ratowały wyniki, gdy sytuacja na rynku mobilnym poważnie się pogorszyła. Teraz popyt na podzespoły słabnie, ale korporacja powinna wyjść z tego obronną ręką – jeżeli przestanie dynamicznie rosnąć rynek smartfonów zaopatrywany przez Koreańczyków, pojawią się inne pola do wzrostów: inteligenty dom, samochody, drony, medycyna – Samsung w każdej z tych kategorii może sprzedawać jakieś podzespoły.

Nowe flagowce nie będą lokomotywą wzrostów, lecz trudno się w tym doszukiwać naprawdę poważnych problemów. Apple ma większy kłopot, bo uzależniło się mocno od smartfonów. Przy czym też trzeba zaznaczyć, że wzrost znaczenia usług może odciążyć iPhone’a. Ciekawe, czy to poczatek końca wielkiego wyścigu flagowców Apple i Samsunga? Już teraz nie jest on tak emocjonujący, za parę lat może być jedynie ciekawostką.

Na koniec kilka słów o wynikach Samsunga: zysk firmy w poprzednim kwartale wyniósł około 2,7 mld dolarów, a to oznacza spadek o 40% w porównaniu z analogicznym okresem roku 2014. Przychód nie zmienił się zbytnio i wyniósł 44,4 mld dolarów. Gorzej niż w nieodległej przeszłości, ale i tak nie jest źle.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu