Felietony

Futuryzm świata IT, a naturalizm rzeczywistości. Nikt nie chce zbyt nowatorskich innowacji

Albert Lewandowski
Futuryzm świata IT, a naturalizm rzeczywistości. Nikt nie chce zbyt nowatorskich innowacji
6

Futuryzm IT jest pojęciem względnym Pierwszy człon wywodzi się od kierunku sztuki, natomiast drugie słowo oznacza technologię informacyjną, czyli coś ścisłego, naukowego. Czy jednak ludzie chcieliby pożegnać się z nudą i zasmakować niecodziennych rozwiązań?

Pojedynek na szabelki

Futuryzm to awangardowy kierunek w sztuce, którego początki sięgają początku XX wieku. Jego założeniem było patrzenie w przyszłość, odrzucenie tradycji oraz przeszłości. W świecie nowych technologii to powinna być dosyć częsta sytuacja. W końcu tu najważniejszy pozostaje postęp, oferowanie czegoś innowacyjnego, wprowadzenie funkcji dotychczas nieznanych oraz zmieniających na dobre sposób, w jaki korzystamy ze sprzętu.

Po drugiej stronie chciałbym przywołać naturalizm. Ta metoda w literaturze i sztuce skupiała się na wiernym naśladownictwu natury bez zbędnej oceny czy interpretacji, często też uwypuklając ciemne strony życia. Taka forma odtwarzania świata wokół nas nie brzmi szczególnie pasjonująco. Kiedy jednak przychodzi do faktycznych decyzji, okazuje się, że ta prostota, swojego rodzaju rzemieślnictwo, pozbawione finezji, trafia do ludzi.

Wydawać by się mogło, że ta druga opcja nie jest chętnie wybierana. Przyjrzyjmy się realiom, czyli rynkowi na przestrzeni kilku ostatnich lat. Najpierw pojawił się iPhone w 2007 roku i przez dłuższy czas pozostawał on produktem wzorcowym, z którego inni kopiowali bez dodania najmniejszej wartości od siebie.

Innowacyjność czy pieniądze? Kwestia przetrwania

Nawet ostatnio możemy zauważyć podobny trend wręcz idiotycznego naśladownictwa. Najpierw w Japonii pojawiły się pierwsze modele Sharpa ze zminimalizowanymi ramkami, potem Xiaomi rozwinęło ten pomysł w Mi Mix, a Samsung dał światu Galaxy S8 i S8+ prawie bez ramek. Potem do akcji trafił Essential Phone z niewielkim wcięciem oraz Apple z iPhone X. Niestety, sam telefon był robiony dosyć szybko, w końcu były informacje, że pierwotnie miał się pojawić później, a my otrzymaliśmy flagowca z wielkim wcięciem. Jakieś zalety tego rozwiązania? Powiem tak: są, ale zdecydowanie więcej przynosi to minusów.

Konkurencja poszła śladem iPhone’a X. Nie z powodu słuszności takiej konstrukcji, ale po to, aby upodobnić się do telefonu Apple. W taki sposób można całkiem prosto wypracować skuteczną strategię na osiągnięcie zysku oraz popularności wśród użytkowników. Mimo wszystko klienci nie chcą nowatorskich urządzeń, a czegoś, co kojarzy im się z dobrą firmą. Dlatego prawo do innowacji mają nieliczni.

Sam prezes Huawei zaznaczył, że dopiero posiadanie udziału w rynku mobilnym na poziomie 10% daje nadzieje na odpowiednio duże zyski. Wątpię, aby znaleźli się śmiałkowi, którzy będą chcieli zaszaleć z innowacjami. Owszem, do tego grona da się zaliczyć niektóre startupy, ale coś mi się wydaje, patrząc na dotychczasowe historie, że robią to tylko po to, aby zebrać fundusze i finalnie dać gorszy produkt.

Zawody i nadzieje

Wciąż doskonałym przykładem wspaniałego futuryzmu jest IBM Simon. Pierwszy smartfon z drugiej połowy lat 90., który nie sprzedawał się, mimo że oferował wtedy funkcje znane z dzisiejszych telefonów. Obawiam się nieco, że podobny los czeka Nubia Alpha. Ten smartwatch rzeczywiście ma funkcje telefonu, jednak w tym przypadku może on go zastąpić, nie tak jak to wyglądało w przypadku wcześniejszych wearables. Tu mamy prawie prawdziwe urządzenie na nadgarstek.

Jeżeli tylko by to działało sprawnie, oferowało przynajmniej dzień pracy na ładowaniu, to z chęcią bym sobie taki sprawił. Inna sprawa, że Nubia nie będzie chciała za bardzo bawić się w jego dystrybucję oraz kampanie reklamowe. To zbyt ciekawe. Najpierw Samsung czy Apple muszą coś takiego zaprezentować, aby Nubia mogła się tym pochwalić Kowalskim. Prawdziwe, choć brutalne.

źródło: Nubia

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu