Polska

Fotoradary muszą wrócić? Polscy kierowcy udowadniają, że są nieodpowiedzialni

Maciej Sikorski
Fotoradary muszą wrócić? Polscy kierowcy udowadniają, że są nieodpowiedzialni
232

Dlaczego w Polsce dochodzi do tylu wypadków samochodowych? Jedni wskażą na kiepską infrastrukturę czy przepisy oderwane od rzeczywistości, drudzy na wiek samochodów oraz ich stan techniczny, będą i tacy, którzy wyciągną na pierwszy plan brawurę oraz nieodpowiedzialność rodzimych kierowców. Przynajmniej części z nich. Kto ma rację? Pewnie wszyscy. Media obecnie skupiają się jednak na owej brawurze i mają ku temu powód.

Fotoradary to słowo działające na niektórych niczym czerwona płachta na byka - szybko usłyszymy, że to zbrodnia w biały dzień, zwyczajna bandyterka urzędników i polityków, maszynka do zarabiania. i to niebezpieczna maszynka: kierowcy często hamują przed takim urządzeniem, a to zwiększa ryzyko wypadku. Front przeciwko tym maszynom był i jest naprawdę silny. Dlatego wielu kierowców musiało z ulga przyjąć wiadomość, że po zmianach w prawie Straże miejskie i Gminne utraciły prawo do kontroli prędkości od 1 stycznia 2016 roku. Z naszej przestrzeni zniknęło około 400 fotoradarów (blisko połowa funkcjonujących). Przyszedł czas, by sprawdzić efekty tej decyzji.

Sekretariat Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego zwrócił się do Instytutu Transportu Samochodowego z prośbą o przeanalizowanie niepokojących danych: w drugim i trzecim kwartale 2016 roku wzrosła liczba wypadków na polskich drogach. W ramach badania przyjrzano się ponad 40 miejscowościom, w których samorządowe fotoradary przestały działać. Wnioski? W okresie od stycznia do sierpnia 2016 roku liczba wypadków wzrosła tam o 10% w porównaniu z danymi z analogicznego okresu roku 2015. W przypadku rannych i zabitych zanotowano wzrost odpowiednio o 12% i 6%. Znacznie gorzej wyglądają wyniki dotyczące wyłącznie miesięcy wiosennych i letnich: liczba wypadków i rannych wzrosła wówczas o ponad 20%, a zabitych aż o 46%.

Badacze podkreślają, że okres poddany analizie jest zbyt krótki, by formułować jednoznaczne wnioski. Nie zamierzam zatem przekonywać, że więcej ofiar śmiertelnych to wyłącznie efekt decyzji władz, że wycięte fotoradary oznaczają więcej zabitych. Zgodzę się przy tym z argumentami, że przy użytkowaniu tych urządzeń dochodziło do nadużyć i należało z tym coś zrobić. Ale czy można stwierdzić, jak chcieliby niektórzy kierowcy, że związku między wzrostem negatywnych zdarzeń, a usunięciem fotoradarów nie ma? Co więcej, że należałoby usunąć także pozostałe maszyny?

To byłaby ostra przesada i zwyczajne zakłamanie. Nie zdziwiłbym się, gdyby takie opinie wyrażali kierowcy, którzy do przepisów podchodzą w sposób bardzo wybiórczy i dostosowują jazdę do swoich pomysłów i wizji, a nie warunków na drodze, znaków, zachowań innych kierowców. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: polski kierowca lubi jeździć szybko, czasem wręcz brawurowo i nie podobają mu się ograniczenia. Będzie krzyczał o wolności i dziurach w drodze, lecz nie przyjmie do wiadomości, że wariat jadący setką przez wioskę może zabić dziecko wychodzące ze szkoły i przechodzące przez jezdnię. Bo on tego nie zrobił. Bo fotoradary to złodziejstwo, bo na Zachodzie jest mniej wypadków...

To prawda, na Zachodzie jest bezpieczniej i w jakimś stopniu wynika to z lepszego stanu dróg czy lepszej jakości aut, ale i kierowcy zachowują się tam rozsądniej. Nie są "nękani" przez fotoradary? Może dlatego, że nie trzeba ich nękać, gdyż znają wartość przepisów? Usunięcie części tych maszyn było sprawdzianem, który kierowcy najwyraźniej oblali. Skoro nie można prośbą, chyba znowu trzeba groźbą. Możliwe, że prędzej na nasze drogi trafią autonomiczne samochody, niż przeciętny kierowca zacznie jeździć przepisowo. Smutny wniosek i ciężko tu obwiniać władze centralne czy lokalne.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Polskaprawohotwypadki