Apple

Duże nazwiska, doborowa obsada - film "Steve Jobs" wchodzi do kin

Tomasz Popielarczyk

Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...

20

"Kiedy miałem 23 lata byłem wart ponad milion dolarów, ponad 10 milionów dolarów gdy miałem 24 lata, a kiedy miałem 25 lat było to już ponad 100 milionów dolarów. Ale to się nie liczyło, ponieważ nigdy nie robiłem tego dla pieniędzy." - Steve Jobs

 

W październiku minęły cztery lata od śmierci Steve’a Jobsa, założyciela i twórcy potęgi Apple. 13 listopada w kinach zobaczymy film opowiadający o jego życiu oraz dokonaniach. Pod wieloma względami ma to być produkcja wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Dlaczego?

To już drugi film biograficzny o założycielu Apple. Pierwszy nosił tytuł “Jobs” i miał swoją premierę w 2013 roku. W rolę tytułową wcielił się tam Ashton Kutcher, co jednak nie uratowało tej produkcji. “Jobs” zebrał dość przeciętne recenzje i nigdy nie stał się hitem.

[a_cover img="https://static.antyweb.pl/wp-content/uploads/2015/05/stevejobs.film_.jpg"]

Duże nazwiska, doborowa obsada

Nowego filmu o Stevie Jobsie nie tworzą przypadkowi ludzie. Za reżyserię odpowiada Danny Boyle, który ma na swoim koncie wielokrotnie nagradzany film “Slumdog. Milioner z ulicy”, a także nieco mniej znane “127 godzin”. Niektórzy mogą go też kojarzyć z dość często emitowaną w polskiej telewizji “Niebiańską Plażą”.

[a_excerpt side="right"]"Jeśli jes­teś sto­larzem tworzącym piękną ko­modę, to nie użyjesz brzyd­kiej sklej­ki na jej tyłach, po­mimo te­go, że będzie to z tyłu, przy ścianie i nikt nie będzie te­go widział. (...) Aby móc spać spo­koj­nie, es­te­tyka, ja­kość muszą ci to­warzyszyć przez całą drogę."[/a_excerpt]

Scenariusz do filmu napisał natomiast Aaron Sorkin. To ten sam człowiek, który przyczynił się do powstania filmu o innej wybitnej postaci z Doliny Krzemowej, Marku Zuckerbergu. “The Social Network” okazał się udaną produkcją, ale Sorkin ma również w portfolio inne, nawet bardziej znane tytuły: “Moneyball”, “Prezydencki Poker” oraz serial “Newsroom”.

Obsada “Steve’a Jobsa” również prezentuje się imponująco. W tytułową rolę wcielił się Michael Fassbender. Co jednak ciekawe, pod uwagę brano naprawdę różnych kandydatów: George’a Clooneya, Christiana Bale’a, a nawet Leonarda DiCaprio. Fassbenderowi towarzyszy Kate Winslet, która wcieliła się w wieloletnią asystentkę i “prawą rękę” głównego bohatera - Joannę Hoffman. Steve’a Wozniaka zagrał Seth Rogers, a niesławnego Johna Sculleya - Jeff Daniels.

[a_cover img="https://static.antyweb.pl/wp-content/uploads/2015/10/steve-jobs-movie-2015-holding.jpg"]

Trzy wielkie premiery

Jak łatwo się domyślić, film opowiada o życiu Steve’a Jobsa. Nie robi tego jednak w sposób kompleksowy. Nie zobaczycie tutaj historii od narodzin do śmierci. Choć trzeba zaznaczyć, że całość oparto na oficjalnej i jedynej akceptowanej przez Apple biografii autorstwa Waltera Isaacsona. Scenariusz został podzielony przez Sorkina na trzy części i tak też wygląda sam film. Są to wydarzenia poprzedzające trzy ważne (a może wręcz przełomowe) premiery, do których Jobs przykładał rękę: Macintosha w 1984 roku, komputera NeXT w 1988 roku oraz iMaca w 1998 roku.

[a_excerpt side="left"]"Nie zależy mi na tym, by zostać najbogatszym człowiekiem na cmentarzu. Pójść spać, mogąc powiedzieć, że zrobiło się coś cudownego – to jest dla mnie ważne."[/a_excerpt]

Film nie będzie jednak opowieścią o wspaniałych prezentacjach porywających tłumy. Sorkin skupił się tutaj na przedstawieniu kontrowersyjnej postaci Jobsa. Ten, jak część z Was pewnie zdaje sobie sprawę, nigdy nie był ideałem. Przez bardzo długi czas nie chciał uznać swojej córki, nie szanował współpracowników, wymagał często niemożliwego, a gdy tego nie otrzymywał - był okrutny i szczery do bólu. Jednocześnie Jobs to megaloman przeświadczony o swojej wielkości i świadomy geniuszu. To wszystko ma nam przekazać obraz Sorkina, co dość jasno sugeruje, że autor scenariusza nie stosował żadnej taryfy ulgowej i nie starał się wybielać głównego bohatera.

[a_excerpt side="right"]"Potrzeba pasji i zaangażowania, żeby naprawdę dogłębnie coś zrozumieć, przeżuć, a nie tylko szybko przełknąć. Większość ludzi nie poświęca na to czasu."[/a_excerpt]

Być może właśnie to sprawiło, że niektóre osoby, które znały Jobsa po obejrzeniu filmu zarzuciły mu pokazanie osoby zupełnie innej. Sorkin jednak nigdy nie ukrywał, że nie tworzy historii wiernie odzwierciedlającej fakty. “Steve Jobs” to zatem fabularyzowany film biograficzny i nie należy go odbierać jako produkcji na miarę dokumentu.

[a_cover img="https://static.antyweb.pl/wp-content/uploads/2015/05/stevejobs.film2_.jpg"]

Setki stron dialogów

Elliot Graham, jeden z montażystów pracujących przy “Stevie Jobsie” powiedział: “Gdy przeczytałem ten scenariusz, czułem, jakbym miał do czynienia z filmem akcji. Z tym że bójki zostały zastąpione tu słowami”. To bardzo istotne, bo dialogi będą stanowić esencję opowiadanej historii, a przede wszystkim formować obraz bohaterów w oczach widza.

[a_excerpt side="left"]"Prostota może być trudniejsza od komplikacji: trzeba się ciężko napracować nad wydobyciem czystej myśli, która pozwala na prostotę. Ale warto – bo kiedy już się to ma, można przenosić góry."[/a_excerpt]

Już teraz krążą anegdoty o ogromnej liczbie stron tekstu, którego musieli nauczyć się aktorzy. Przed niemałym wyzwaniem stanęli też montażyści, co przyznawali niejednokrotnie w wywiadach. Można tym samym liczyć, że “Steve Jobs” nie będzie jedynie dwugodzinnym zlepkiem dialogów, a czymś o wiele lepszym.

Czy jednak będzie to najlepszy filmowy obraz Jobsa? Czy w pełni odda trudny charakter i zarazem geniusz, a także problemy, z którymi musiał borykać się jeden z największych wizjonerów branży technologicznej? O tym przekonamy się już 13 listopada. Wtedy bowiem “Steve Jobs” zadebiutuje na kinowych ekranach.

-

Tekst powstał we współpracy United International Pictures.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu