Internet

Uwielbiam cyfrowe zakupy, ale gnębi mnie pytanie, jak długo będę miał do nich dostęp

Kamil Świtalski
Uwielbiam cyfrowe zakupy, ale gnębi mnie pytanie, jak długo będę miał do nich dostęp
8

Cyfrowa rewolucja ma cały szereg plusów, ale nie oszukujmy się — sielanka nie trwa wiecznie. W końcu serwery zostaną wyłączone i... właściwie co wtedy?

Kliknij, kup i ciesz się nowym produktem

XXI wiek rozleniwia. Zamiast półki pełnej książek, postawiłem na niewielki czytnik, w którym już teraz czeka na mnie zawsze kilkadziesiąt pozycji. Zapomniałem już jak wyglądają długie regały wyładowane pudełkami z serialami i filmami — większości pozycji pozbyłem się wiele lat temu, a nowych nie kupuję (ewentualnie: kupuję sporadycznie), bo w razie potrzeby zawsze znajdę je na VOD. Pozbyłem się też sentymentu do współczesnych gier, dlatego większość pudełek od razu idzie w świat, a te do których regularnie wracam odkupuję w formie cyfrowej. Nie muszę żonglować nośnikami, w przypadku konsol przenośnych mam je zawsze przy sobie — same plusy. No, prawie, bo tak naprawdę, to nie mam pojęcia, jak długo będę mógł się jeszcze nimi cieszyć.

Nikt nie będzie wspierał tych usług na zawsze

Temat co jakiś czas powraca jak bumerang. Bo wiecie, płyty z muzyką które kupiliśmy kilkadziesiąt lat temu wciąż mamy na półkach i działają — przynajmniej większość z nich. To samo tyczy się kartridżów i innych nośników z grami i aplikacjami; o książkach wspominać nawet nie będę — bo tutaj sprawa jest raczej oczywista. A co z treściami, które zakupiliśmy wirtualnie? Administracja co jakiś wyjmuje kabel. Dotychczas prawdopodobnie jednym z największych tego typu przedsięwzięć było zamknięcie dostępu do usługi na PlayStation Portable. Na szczęście Sony cały swój system ma zorganizowany na tyle zręcznie, że nabywcy nie stracili dostępu do zakupionych danych — mogą je pobrać i przenieść za pomocą na kabla z poziomu komputera lub PlayStation 3. Na ten moment jest to jakieś tam rozwiązanie, ale jak długo będzie jeszcze działać? To się jeszcze okaże.

Kilka godzin temu Nintendo ogłosiło, że w ich pierwszym sklepie internetowym z grami — Wii Shop Channel, zakupów można dokonywać będzie do końca 2019 roku. I jeszcze przez jakiś (bliżej nieokreślony) czas, będzie można tamtejsze produkty pobierać z serwerów firmy. A co później? Nie wiadomo. Szczerze mówiąc wątpię, aby firma zapewniła nam jakieś sensowne rozwiązanie w tej kwestii. I jedyną odpowiedzią na to pytanie wydaje się być... pobranie wszystkiego do pamięci konsoli i modlenie się, aby nośnik na którym są przechowywane nie wyzionął ducha.

To problem, z którym dopiero będziemy się borykać

Kartridże jeszcze działają — jak długo? To się okaże. Podobnie sprawy mają się z nośnikami optycznymi, które po około 20-25 latach mają powoli przestawać działać. No i na ten moment nie ma też większych dramatów w kwestii popularnych usług. Ale co stanie się z nimi za dekadę czy dwie? Nie wierzę, że twórcy będą je wspierać, skoro bez krępacji wyciągają wtyczki od serwerów gier, które zadebiutowały raptem kilka miesięcy temu. A nawet jeżeli kupimy kosmicznie wielkie dyski żeby pobrać wszystko co się da przed wielkim zamknięciem, jakie mamy gwarancje, że sprzęt ten po prostu nie przestanie działać? Żadne. A, niestety, obawiam się, że przy takich treściach nie będziemy mogli ot tak zrobić kopii. I to kolejny raz, kiedy rzeczy bez zabezpieczeń DRM pokazują moc, bo zapis w kilku miejscach książek z polskich wirtualnych księgarni czy gier z GOG.com jest dziecinnie prosty.

Może jeszcze nie teraz, może nie za rok -- ale już za kilka lat zobaczymy, jak w praktyce wypada ta wielka cyfrowa rewolucja. Rewolucja której, dodam, jestem ogromnym fanem, ale też z obawą patrzę w przyszłość. Bo to, że nie kupiłem pewnych materiałów fizycznie wcale nie oznacza, że były one tanie. I głupio byłoby któregoś dnia się obudzić i odkryć, że kilkaset złotych które zostawiliśmy w jednym ze sklepów... właściwie zniknęły.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu