Właśnie weszło tam w życie nowe prawo, w świetle którego rozsiewanie nieprawdziwych informacji w cyfrowych publikacjach oraz social mediach jest wykroczeniem, za które grozi kara pieniężna 500 tys. ringgitów (to równowartość ok. 440 tys. złotych) i do sześciu lat więzienia. Pierwsza wersja zmian zakładała jeszcze surowsze kary — była tam mowa nawet o dziesięciu latach więzienia.
anti fake news bill has been passed. its a dark day to our press freedom and ordinary people's freedom of expression. it will be in full force very soon and many – many people will be arreste. The malaysia public will start silencing itself. a premature, badly thought out, act.
— Louis Liaw (@louisliaw) April 2, 2018
Malezja jest jednym z pierwszych krajów, którzy tak poważnie podeszły do kwestii siania dezinformacji. Kilka miesięcy temu podobne zmiany w swoim prawie chciano wprowadzić na Filipinach, po bliższemu przyjrzeniu się proponowanym nowościom okazały się one naruszać tamtejszą konstytucję. Zresztą nowe prawo w Malezji również budzi sporo kontrowersji, jego przeciwnicy twierdzą, że w pewien sposób jest to ograniczanie wolności słowa. I myślę, że mogą w tym mieć sporo racji. Z drugiej jednak strony — patrząc na dezinformacje związane m.in. z wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych czy Brexitem, nie dziwię się że kolejne rządy państw robią co tylko w ich mocy, aby u nich sytuacja się nie powtórzyła. Pytanie tylko czy tak restrykcyjne zapisy w prawie są najlepszą ścieżką? Tutaj można mieć sporo wątpliwości…
Więcej z kategorii Świat:
- Karuzela kręci się dalej. Teraz Facebook grozi Kanadzie
- Bitcoin (i inne kryptowaluty) trują naszą planetę. Na masową skalę
- 16 miliardów złotych - tyle stracili ludzie z powodu ataków hakerskich. I to tylko w jednym kraju
- Signal jest zbyt bezpieczny. To nie podoba się autorytarnej władzy
- Kobieta tworzyła deepfake'i nastolatek, by... usunięto je z zespołu chearleaderek