Facebook

Facebook znowu zakpił z wydawców. I dobrze, bo sobie zasłużyli

Grzegorz Marczak
Facebook znowu zakpił z wydawców. I dobrze, bo sobie zasłużyli
22

Wydawcy są wstrząśnięci, Marek ogłosił, że znowu im obetnie zasięgi. Nie powiedział kiedy i o ile, ale wystarczyła zapowiedź, że tak się stanie, aby wywołać panikę. Nikt przecież się tego nie spodziewał, prawda?

Marka niedawno olśniło, wymyślił po raz kolejny jak zwiększyć wpływy reklamowe od wydawców i marek. Wystarczy znowu obciąć im zasięg… Zaraz, ale czy tego nie robił już wcześniej pod hasłem “teraz ważne jest video, live stream itp?” Robił - no to teraz trzeba wymyślić inną teorię.

Nie mogę już słuchać tych nudnych i do bólu powtarzalnych wynurzeń Marka. O społeczności, o roli relacji, o tym aby wszyscy byli połączeni. Jak chce obciąć zasięgi wydawcom i markom to niech to robi tak, aby nie obrażał naszej inteligencji kolejnymi kuriozalnymi argumentami.

Kołchoz autopromocji i budowania własnego ego

Święty gral jakim dla Marka jest relacja ze znajomymi na Facebooku już dawno zmienił się w kołchoz autopromocji, reklamy i budowania własnego ego. Wirtualni znajomi z Facebooka to grupa, której daleko do definicji prawdziwego znajomego. Osobiście odczuwam olbrzymie zmęczenie, kiedy widzę, że “wirtualny znajomy”: jest w sklepie, wyjechał na wakacje, wrócił z wakacji, je obiad, je burga, schudł czy się ożenił.

Tak samo nie chcę na Facebooku czytać fake newsów i clickbajtu od portali. Tych jednak może być coraz więcej, bo algorytm będzie patrzył na liczbę i jakość interakcji. Czyli im więcej, tym lepiej, bo przecież Marek od dawna nie jest w stanie sobie poradzić z zagadnieniem jakiegokolwiek algorytmu oceniającego treść.

Marek jednak wie, co dla nas (czytaj: dla Facebooka) jest najważniejsze. Nie ważne więc, czy chcecie obserwować markę czy danego producenta, na froncie dostaniecie zawsze kotki od znajomych czy kolejną sesję z wakacji z dziećmi. Nie ważne, że skrupulatnie dobieraliście sobie kogo i jak obserwować. Marek wie lepiej jak powinno wyglądać wasze życie na Facebooku.

I ci, którzy mu nadal wierzą

I te biedne media i marki, które Markowi uwierzyły. Ci, którzy dali się nabrać na instant article, czyli kopiowanie swoich treści do Facebooka, ci, którzy teraz znowu są zaskoczeni. Ci, którzy tak szybko zrobili pełne wideo na Facebooku po to, aby zaraz potem uruchomić live wideo, bo to miało mieć lepszy zasięg… Wszystko po to, aby wydobyć z Facebooka te resztki darmowego ruchu.
Nie szkoda mi was. Ile razy można dostać w mordę i udawać, że nic się nie stało? Jak nisko jesteście w stanie się pochylić dla waszego drogocennego ruchu z Facebooka. W końcu Facebook to taki “przyjaciel” mediów - bierze od nich co chce i kiedy chce, buduje sobie na ich bazie jakość dając w zamian regularnie w mordę.

Google też ma dla was niespodziankę

Powiem wam jednak coś, co was nie ucieszy. Po drugiej stronie czeka kolega Google i wiecie co? Od niego też dostaniecie w pysk, tylko dwa razy mocniej. On już teraz mówi nam jak ma wyglądać treść, jak masz prowadzić własny biznes i co ci wolno, a czego nie wolno. Będzie blokować wasze reklamy ustanawiając własne standardy, które zawsze będą przez własny adblock przepuszczane.
Z otwartymi ramionami przyjmie jednak wasze budżety, które w fali uniesienia i gniewu przeniesiecie z Facebooka. W końcu jeśli spadną wam wizyty z fejsa, to musicie je czymś nadrobić.

Żyjemy w czasach, w których dwóch gigantów technologicznych, czyli Facebook i Google nie produkuje żadnych treści, ale zarządza wszystkimi, które pojawiają się w sieci.

Photo: grinvalds/Depositphotos.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu