Felietony

Sam już nie wiem czy to żart, czy oni tak serio? Łatwo się w tych nowych gadżetach pogubić

Kamil Świtalski
Sam już nie wiem czy to żart, czy oni tak serio? Łatwo się w tych nowych gadżetach pogubić
11

Uwielbiam nowoczesne technologie i śledzę ich rozwój od kiedy tylko pamiętam. Kiedyś jeszcze w prasie, od wielu lat na bieżąco w sieci. I choć nie wykluczam że kiedyś też nie brakowało urządzeń które mogły dziwić i szokować — to mam wrażenie, że w ostatnich latach kreatywność twórców rozmaitych elektronicznych gadżetów weszła na jakiś nowy poziom. I choć wiele z tych projektów to po prostu hobbystyczne kreacje tworzone w domowym zaciszu którymi postanowili pochwalić się przed światem, to nie wszystkie można przyporządkować do tej kategorii. I już naprawdę coraz trudniej jest mi odróżnić projekty robione dla żartu od tych, których twórcy naprawdę myślą o podbiciu świata...

Mawiają, że potrzeba matką wynalazków — coś w tym pewnie jest, ale coraz częściej jednak odnoszę wrażenie, że coraz dziwniejsze pomysły mają na celu po prostu przykuć uwagę świata i zapewnić ich twórcom pięć minut w blasku fleszy. No bo jak inaczej wytłumaczyć akcesorium, które automatycznie będzie wysyłało wpisy na Twitter kiedy nasz piesek będzie szczekał czy się ruszał? A tak właśnie działa Puppy Tweets. Trudno też przejść obojętnie obok maski, do której można przyczepić piloty — by już ich nigdy nie zgubić. A właśnie tak działa Remote Wrangler, który oprócz bycia "kieszonką", użytkownikom zapewniać ma też masaż twarzy. Zresztą toster z wbudowanym radiem także wydaje mi się być gadżetem co najmniej przesadzonym, a jednak taki gadżet istnieje i zasila portfolio popularnego producenta tego typu sprzętów — firmy Kenwood. A to dopiero wierzchołek góry lodowej — bo przecież świat doczekał się już elektronicznych podajników nici dentystycznych, robota wyspecjalizowanego w czyszczeniu grilla, bieliznę zabezpieczającą wrażliwe miejsca dedykowaną ludziom, którzy trzymają w ich okolicach komputer czy wyglądającej trochę jak narzędzie tortur maski, która pozwoli nam "swobodnie" prowadzić rozmowy telefoniczne w miejscu publicznym. I co gorsza — takich projektów z każdym rokiem przybywa.

Naprawdę nie jest trudno się w tym wszystkim pogubić, takich dziwnych pomysłów regularnie przybywa. Doszło w końcu do sytuacji, w której to czytając o zdalnie sterowanym czołgu który krąży po mieszkaniu i podaje domownikom piwo po przeczytaniu nagłówka automatycznie założyłem, że to kolejny produkt który ma być rewolucją na rynku elektronicznych gadżetów. Na szczęście — nie tym razem, to po prostu kreacja zapaleńca, który chciał się sprawdzić w budowaniu tego typu urządzeń. I jak widać: udało mu się, bo to naprawdę działa!

To zabawne, że sam przyłapałem się na tym, że tak dziwny pomysł mógłby być dla kogoś potencjalną receptą na biznes. Ale z drugiej strony — niektóre z przywołanych wyżej komercyjnych projektów są jeszcze dziwniejsze, więc w sumie... specjalnie by mnie to nie zdziwiło. Niektórzy po prostu przesadzają. Kto, waszym zdaniem, najbardziej?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu