Felietony

Co się z nami stało? Po lekturze internetowych dyskusji muszę "odchorować"

Jakub Szczęsny
Co się z nami stało? Po lekturze internetowych dyskusji muszę "odchorować"
41

Jeden powie, że internet tworzy rozległa infrastruktura. Drugi natomiast powie, że ludzie. Rozpatrując kwestię globalnej sieci zawsze skłonię się ku opcji numer dwa. Szczególnie, gdy mam opowiedzieć Wam o tym jak bardzo muszę odchorować czytanie dyskusji tworzonych przez ludzi właśnie.

Internetowy hejt, radykalizacja dyskusji, agresja nie jest niczym nowym i temat jest wyczerpany aż do bólu. Przerobiono go z precyzją rdzy trawiącą nieocynkowaną blachę na starym Volkswagenie. Mnie on jednak nie daje spokoju - szczególnie, że jest gorzej niż było. A powiem Wam szczerze: byłem zdania, że się po prostu nie da uczynić tego jeszcze gorszym.

Miałem zły sen, a okazało się, że wcale nie śpię

Godzina pierwsza, minut trzydzieści. Cisza, spokój, ciepłe już nieco i wygazowane piwo. Leniwy piątek i telefon w dłoni. I tak pewnie nie zasnę do trzeciej, będę sobie więc przeglądał internet. Ci, co mają nieco więcej szczęścia już dawno śpią, albo jeszcze zapijają ostatnie 5 dni roboczych. Mnie akurat wzięło na przeglądanie wszystkiego, co mi podsunie telefon. Oprócz tradycyjnego w moim przypadku 9GAG-a przeszedłem do "jakichś tam dyskusji". Facebook, grupa z ofertami pracy. Post człowieka z Ukrainy, poszukuje pracy w Polsce. Łamaną polszczyzną pisze coś w rodzaju: "Jestem z Ukrainy, szukam pracy". W myślach mam: "No, chłopie - teraz się zacznie". I rzeczywiście, nie mylę się.

radzę szukać na Ukrainie

No, pięknie, pięknie. Nie zawiodłem się.

Nie ma naboru do UPA?

Komentarz następny, kilka reakcji pod wpisem.

kraj ci ruskie rozbierają a ty w polsce szczęścia szukasz?

O, ciekaw jestem, czy z taką chęcią "prawdziwy Polak" wdziałby mundur, gdyby trzeba było.

Jedno, co mnie pocieszyło w trakcie rozpatrywania tego incydentu to fakt, że znalazło się pokaźne grono osób, które okazały zrozumienie dla początkującego w Polsce Ukraińca. I oczywiście, zbeształy ludzi, którzy najpierw piszą, a potem wcale nie myślą. Przeraziła mnie jednak agresja wylewająca się z tych wypowiedzi - były gorsze, serio. Wspomnienie o UPA wcale nie było chyba najgłupszym zabiegiem gorszej części dyskutantów, byli i tacy, co kazali Ukraińcowi literalnie "wypier***ać" do siebie. Bo Ukraińcy zabierają im pracę i ciągną socjal. Już pal licho z tym, że mniej wykształceni obywatele tego kraju, którzy przyjeżdżają do nas wykonują te prace, których Polacy już nie chcą się tykać.

Młodzi, kreatywni, popaprani

Co gorsza, z podobnymi odczuciami borykam się w trakcie lektur dyskusji w grupach, które powinny zawyżać poziomy: inteligencji, kultury i obycia. Weźmy na tapet startupowców, branżowców - takich nieoficjalnych "zrzeszeń" na Facebooku jest na pęczki. Ludzie pytają o wszystko - czy pomysł się ludziom podoba, czy nie chcą kupić jakiejś perspektywicznej domeny internetowej. Albo i tworzą kolejny post o dokładnie tym samym - po raz enty.

I niestety, patrząc na jakość dyskusji w takich grupach mam wrażenie, że do wielu mieszkań / domów powinien wpaść inspektor nadzoru budowlanego, bo i tam wygląda na to, że ludziom masowo zarywają się sufity. Branże, branżunie, środowiska i "grupki" tworzą kółeczka wzajemnej adoracji i niepisane zasady. Nie mam problemu z tym, że ludzie w internecie są surowi - gdybym żył w przeświadczeniu, że internet jedynie głaska ludzi po głowie, pewnie bym na Antywebie nie pisał. Pod tym artykułem na pewno pojawi się coś, co dosłownie na minutę, dwie zepsuje mi humor. Ale, żeby kogoś bezpardonowo besztać, wylewając z siebie tony jadu i jeszcze się pod tym podpisać... to jest sztuka. I odwaga zarazem.

Dotychczas uważałem, że anonimowość jest czynnikiem wyzwalającym najgorsze ludzkie instynkty, serio. Dlatego też na forach dyskusyjnych, w komentarzach pod artykułami można znaleźć treści, które na chodniku by nie przeszły - SOR-y uginałyby się pod naporem delikwentów z obitymi facjatami. Gdybyśmy mieli przenieść jakość dyskusji z sieci do świata wirtualnego mielibyśmy w społeczeństwie coś na wzór podrzędnego angielskiego pubu, gdzie niespodziewane drgnięcie mięśnia jarzmowego większego może być powodem burdy, w której krzesła idą w drzazgi.

Rzuć temat i patrz jak wszystkim odwala

Szczepionki, politycy, podatki... wydaje mi się, że internauci błędnie uważają, że konwersacja "po kablu" daje im mandat do tego, by zachowywać się jak głupki. Rozumiem, są sytuacje, w których warto rzucić mięsem - tyle, że kulturalnemu człowiekowi pewne rzeczy i tak nie uchodzą.

Wielokrotnie podnosiłem kwestię "grup wspierających partie polityczne". I właściwie i z jednej i drugiej strony leją się kubły pomyj - to już nie jest tak, że "oni kradną", "a oni też kradli". Podnosi się argumenty o konieczności reaktywacji nazistowskiego obozu śmierci w Oświęcimiu (żeby likwidować wrogów ojczyzny) oraz wymagalności odstrzału wyborców tych partii, które "aktualnie niszą Polskę". Ludzie podpisują się pod tym imionami i nazwiskami - również starsi, można by rzec, że bardziej doświadczeni i rozsądni ludzie. Z moich obserwacji wynika, że jeżeli chcesz poszukać naprawdę dobrych nośników inwektyw i wymyślnych wyzwisk: szukaj takich właśnie autorów. Poczciwych staruszków, którzy dorwali się do internetu i jest im wszystko jedno.

A spróbujcie porozmawiać o szczepionkach - mam ostatnio wrażenie, że bardzo chętnie eksploatuje się ten temat tylko dlatego, że jest on "shitstormogenny". Pochwalenie się dokonaniem szczepienia (słusznie - szczepić się warto) to wstęp do ogromnej kłótni między "Ziębowcami" i antyszczepionkowcami, a ruchem proszczepionkowym. I wcale nie chodzi tam o bitwę na argumenty: ludzie zwyczajnie wyzywają się jak w rynsztoku.

Standard dyskusji w sieci mówi wiele o społeczeństwie

Internet najwyraźniej powoduje puszczenie hamulców, które trzymają nas w ryzach na co dzień. To bardzo prosta i pewnie mało odkrywcza diagnoza. Najgorsze jest jednak to, że w trakcie refleksji na ten temat dochodzę do prostego wniosku: jeżeli nie jesteśmy w stanie dyskutować w sieci - w taki sposób, aby wyglądało to po prostu dobrze; nie szanujemy tej możliwości: nasze społeczeństwo ma z tym ogromny problem. I nie, nie jest to przywara jedynie Polaków, konkretnych grup. O eskalacji nienawiści w internecie mówiono już dawno temu:

Antyweb pisze felietony. Co zwróciło naszą uwagę ostatnio?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu