Apple

Czy Apple mnie zaskoczyło? Tak, nawet bardzo. Ale nie zegarkiem

Maciej Sikorski
Czy Apple mnie zaskoczyło? Tak, nawet bardzo. Ale nie zegarkiem
42

Rano opublikowałem tekst, w którym pytałem, czy Apple będzie w stanie mnie zaskoczyć podczas swojej konferencji. Odnosiło się ono głównie do zegarka. Bo przecież to miał być gwóźdź programu. Po blisko dwóch godzinach w świecie Apple mogę z czystym sumieniem napisać, że udało im się mnie zaskoczyć, a...

Rano opublikowałem tekst, w którym pytałem, czy Apple będzie w stanie mnie zaskoczyć podczas swojej konferencji. Odnosiło się ono głównie do zegarka. Bo przecież to miał być gwóźdź programu. Po blisko dwóch godzinach w świecie Apple mogę z czystym sumieniem napisać, że udało im się mnie zaskoczyć, a nawet zrobić wrażanie. Ale nie dokonali tego Watchem - ten produkt nadal mnie nie porywa. Co innego MacBook.

Zacznę od końca, czyli od Watcha. Były już żarty z półmaratonu, od siebie dodam, że trochę dziwnie oglądało się materiał promujący ten sprzęt nakręcony w afrykańskiej wiosce. Najuboższy kontynent, ludzie masowo umierają z powodu głodu, pragnienia czy braku opieki zdrowotnej i wrzuca się tam kobietę z zegarkiem, który ma być kojarzony z dobrym stylem, modą, szykiem. Szkoda, że nie miała na nadgarstku tej najdroższej wersji, zegarka za kilkanaście tysięcy dolarów. To oczywiście szczegół, ale właśnie takie szczegóły zapadają w pamięć.

Czy ekipa Apple pokazała dzisiaj masę nowości związanych z zegarkiem? Nie. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Co więcej, nadal nie wiem, po co miałbym wydawać na ten sprzęt kilkaset dolarów (w najtańszej wersji). Żeby otworzyć drzwi garażowe? Nie mam garażu. Żeby otwierać drzwi w pokoju hotelowym? Aż takim turystą nie jestem. Wykonywanie połączeń? Odpada. Szukanie informacji? Mam smartfon. Może wysyłanie komuś rysowanych kwiatów? Nie sądzę. Gdybym zaczął uprawiać sport, to może zainteresowałaby mnie otoczka fitness, bo prezentuje się nieźle. No i Myszka Miki na tarczy zegara - akurat z tym do mnie trafili ;)

Nie chcę krytykować na siłę, ale Apple nie dokonało przełomu w świecie smartwatchy. Jest kilka ciekawych bonusów, niektóre funkcje mogą się okazać przydatne, lecz to nie przeważa szali na korzyść firmy z Cupertino. Oczywiście zdaję sobie przy tym sprawę z tego, że chętni na ten produkt szybko się znajdą i będą ich miliony. Dziesiątki milionów. Firma znowu zarobi krocie i być może wykręci jeszcze lepszy wynik kwartalny, niż pod koniec 2014 roku. Rewolucji jednak nie widzę. Zostawiam przy tym wolne miejsce na pewne "ale".

Rewolucji nie widzę dzisiaj, w pierwszej edycji produktu. Jednocześnie nie wykluczam, że przekonam się do niego za 2-3 lata, gdy Watch dojrzeje, a firma dopracuje gadżet. Porównajcie proszę pierwsze wersje iPhone'a czy iPada z tym, co widzimy na rynku dzisiaj - widać zmiany? No właśnie. I nie chodzi tylko o to, że nastąpią one w wyglądzie, że zmieni się grubość i może poprawi praca na baterii. Apple po prostu dowie się, czego potrzebują użytkownicy, co się sprawdza, a co nie. Będą drążyć temat, aż wydrążą i pojawi się przyjemny, a przede wszystkim użyteczny zegarek. Zakładam, że tak może być.

Teraz kilka słów o zauroczeniu. Bo tak muszę opisać reakcję na nowy komputer Apple. Gadżeciarzem nie jestem, produktu Apple nie mam i jakoś mnie nie kusiło, by kupić ich sprzęt, ale... Ale teraz kusi. Tak, chciałbym zobaczyć na swoim biurku MacBooka. Niekoniecznie w kolorze złotym (chociaż, kto wie, jak to wygląda na żywo?), niekoniecznie w droższej konfiguracji. Gdybym miał wolny tysiąc dolarów, to na Watcha z pewnością bym go nie wydał. Na Macbooka już tak.

Parametry tego sprzętu naprawdę zachęcają do powiedzenia "wow". Grubość, waga, czas pracy na jednym ładowaniu. Doskonała maszyna do pracy mobilnej. A na mobilnej sprawa chyba się nie kończy - jeżeli nowa klawiatura faktycznie jest sensownym rozwiązaniem, to można na nim pracować także w stacjonarnych okolicznościach przyrody. I może to być czysta przyjemność - nie spotkałem jeszcze osoby niezadowolonej z komputera Apple, podejrzewam, że ten model również wywoła sporo pozytywnych reakcji i będzie chwalony. Tak, tym urządzeniem zrobili na mnie wrażenie.

I trzeba powtórzyć to, o czym pisałem dzisiaj przy okazji tabletów - one nie znikną z oferty Apple, przynajmniej nie w najbliższych latach. Z komputerami będzie podobnie. Skoro firma potrafi poprawiać ten sprzęt w takim stopniu, to klientów nie zabraknie, na konta nadal będą trafiać grube sumy. Za to należą im się duże brawa, bo sporo firm nie potrafi przeskoczyć poprzeczki, którą same zawiesiły. Apple umie dopracowywać własne produkty, stąd moja wiara, że Watch kiedyś stanie się ciekawym produktem.

Udana prezentacja? Bez MacBooka byłoby słabo. Nie uratowałyby tego ani drzwi garażowe, ani afrykański półmaraton, ani nawet partnerstwo z HBO. Potrafili jednak uderzyć mocno starszym produktem i to naprawdę może skłaniać do przemyśleń. Oczywiście, jak zwykle zastanawiałem się, dlaczego nie mogą puścić transmisji np. na YouTube (przecież potem i tak tam ląduje) dla ludzi bez sprzętu Apple, nadal dziwią/bawią mnie niektóre wstawki emejzingowe i przekonywanie, że coś, co już dobrze znamy jest nowe i świeże. Ale najwyraźniej trzeba z tym żyć.

Dzisiejsza premiera na korzyść Apple.

Jeżeli ktoś nie widział prezentacji i chce to nadrobić, to odsyłam pod ten adres.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

konferencjaMacbookApple Watch