Polska

Co zrobić z hulajnogami elektrycznymi? Przecież nie będą jeździć po ulicy

Grzegorz Marczak
Co zrobić z hulajnogami elektrycznymi? Przecież nie będą jeździć po ulicy
119

Jestem fanem hulajnóg elektrycznych. Uważam, że będzie to coraz bardziej popularny rodzaj transportu w miastach. Z hulajnogami jest jednak taki problem, że brak jest regulacji odnośnie tego rodzaju sprzętu. Nie wiadomo, gdzie tak naprawdę powinny jeździć, jak je klasyfikować i jakie powinny być techniczne wymagania odnośnie takich pojazdów.

I ja to wszystko rozumiem, nie rozumiem natomiast pomysłów ala “Francja” gdzie chcą je wyrzucić z chodników i w przypadku braku ścieżki rowerowej, puścić na ulicę (na chodniku będzie można we Francji jeździć hulajnogą bez włączonego silnika elektrycznego - serio ktoś to będzie kontrolował i udowadniał?).

To jest jakieś absurdalne szaleństwo. Hulajnogi są często używane przez dzieci czy młodzież. Widzę ich pełno w swojej okolicy, mam na tyle szczęścia, że koło mojego domu jest dużo ścieżek rowerowych. Co jednak jeśli ich nie ma? Wyślemy małolatów na ulicę tylko dlatego, że jego hulajnoga jedzie średnio o 10km/h szybciej niż ta odpychana nogą? Przecież to jest proszenie się o tragedię. Kto będzie pilnował, czy dziecko na chodniku miał włączony silnik elektryczny czy nie - piesze patrole policji?

Rozumiem pieszych, dla których ich chodnik to świętość - naprawdę. Uważam, że co do hulajnóg powinny być odpowiednie regulacje. Jeśli jednak skończy się tak, jak we Francji z zakazem jazdy na chodnikach, to możemy od razu ten sprzęt schować do szafy. Jaka jest kondycja ścieżek rowerowych w naszym kraju wiedzą wszyscy, a wyjazd takim czymś na ulice, to naprawdę proszenie się o nieszczęście.

Rozumiem, że niektórzy użytkownicy hulajnóg są nierozważni (były już ze 2 wypadki w Polsce opisane w mediach, prawda?), podobnie jak niektórzy rowerzyści czy kierowcy samochodów. Aby rozwiązać problem trzeba więc się za niego odpowiednio zabrać, a nie wprowadzać kuriozalne zakazy. Sam nie lubię niebezpiecznych rowerzystów śmigających przez jezdnię na czerwonym świetle lub pędzących po chodnikach - nie oznacza to jednak, że chce zakazu jazdy rowerami. Trzeba więc ustalić - kto może korzystać z hulajnogi, jak powinien być zabezpieczony, jakie zabezpieczenia powinna mieć hulajnoga i może pomyśleć o ubezpieczeniu OC (tak czy inaczej, każdy powinien je moim zdaniem posiadać).

Dla przykładu, można wprowadzić przepis, że na chodniku nie można jeździć szybciej niż X km/h, a na ścieżce rowerowej ten limit jest większy. Wiem, zaraz ktoś powie jak to egzekwować i czy to jest w ogóle możliwe. Na pewno mało realne wydaje mi się łapanie dzieci na hulajnogach na chodniku. Każde rozwiązanie będzie lepsze niż patrole piesze, ścigające piratów drogowych na hulajnogach. Można wprowadzić przepis, że na chodniku można jeździć tylko w przypadku, gdy nie ma ścieżki rowerowej itp.

A co daje hulajnoga w mieście? Z zasięgiem 30-40km praktycznie bezproblemowe poruszanie się po mieście przez cały dzień. Ja, jak tylko jest okazja biorę hulajnogę i jeżdżę nią do pracy. To tylko parę kilometrów, ale jeden samochód na ulicy mniej i mniej zanieczyszczenia środowiska. Warto też pamiętać, że hulajnogi to pojazd sezonowy - nikt nimi nie będzie jeździł w zimę czy kiedy jest bardzo zimno. A w okresie letnim jazda na hulajnodze to czysta przyjemność. Oczywiście dopóki ktoś nie każe mi jeździć po ulicy.

Na koniec krótki apel do wszystkich: pieszych, rowerzystów, kierowców. Zamiast zaciekłej walki między sobą, zacznijmy się zachowywać jak dorośli ludzie (te słowa kieruję do pewnych grup na Facebooku, gdzie nie ma za grosz tolerancji do innych członków ruchu). Różni nas tylko środek transportu, nie walczymy więc o zbawienie świata, ale koegzystencję na drogach i chodnikach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu