Felietony

Co my mamy za problem z tym angielskim?

Grzegorz Marczak
Co my mamy za problem z tym angielskim?
89

Zapraszałem ostatnio wszystkich na Facebooku do śledzenia na żywo (stream) Startup Weekend. Wszystkie projekty były przedstawiane w języku angielskim co jest moim zdaniem dość naturalne w przypadku kiedy na imprezę zaprasza się zagranicznych gości. Nikt przecież nie chciałby być jurorem w konkursie,...

Zapraszałem ostatnio wszystkich na Facebooku do śledzenia na żywo (stream) Startup Weekend. Wszystkie projekty były przedstawiane w języku angielskim co jest moim zdaniem dość naturalne w przypadku kiedy na imprezę zaprasza się zagranicznych gości. Nikt przecież nie chciałby być jurorem w konkursie, w którym ludzie mówią niezrozumiałym dla niego językiem.

Mimo to w komentarzach do streamu, w komentarzach do artykułów na AW itp. pojawiły się głosy, negujące konieczność mówienia po angielsku na tego typu imprezach. Argumenty jakie padały to podważanie sensu mówienia w innym język niż Polski na polskich spotkaniach i konferencjach. Zresztą nie chodzi tylko o prezentacje i o Startup Weekend, wystarczy że wrzucę na bloga większy cytat po angielsku.

Czytając tego typu wypowiedzi zastanawiam się czy ja nadal żyję w czasach gdzie w szkołach uczą rosyjskiego od podstawówki? Rozumiem ludzi z mojego rocznika (nas faktycznie aż do szkoły średniej uczono rosyjskiego), ale młodzi?

Młody człowiek, który dziś jest na poziomie szkoły średniej lub studiów i nie potrafi się komunikować w języku angielskim (chodzi o możliwość rozmowy) wyklucza się chyba na własną prośbę z międzynarodowej społeczności i to nie zależnie od branży czy też zainteresowań.

Tym bardziej nie wyobrażam sobie młodego biznesu (startup), którego twórcy w dzisiejszych czasach nie komunikują się po angielsku. Nie wspominam już tutaj nawet o rynku globalnym, ale o wiedzy jaką można posiąść uczestnicząc w różnego rodzaju imprezach międzynarodowych, o sieci z której można czerpać wiedzę biznesową.

Największym idiotyzmem jest natomiast śmianie się z ludzi, którzy mimo iż nie są biegli w innych językach to jednak próbują swoich sił, walczą ze strachem i stresem prezentując przed dużą publicznością swoje projekty w języku angielskim. Dziś pójdzie im słabo, ich prezentacja nie będzie perfekcyjna i możliwe że przez to nie wygrają jakiegoś konkursu. Zdobędą natomiast doświadczenie, zrobią pierwszy krok po to aby później było im łatwiej, w końcu też dojdą do poziomu może nie perfekcyjnego ale takiego który pozwoli im przestawiać na świecie swoje projekty.



Pamiętam jak podczas Startup Weekend w Poznaniu organizatorzy zdecydowali, że prezentacje będą jednak po Polsku. W kończącym panelu jeden z zaproszonych z za granicy gości zapytał całą salę ile z startupów mierzy w rynek globalny - prawie wszyscy podnieśli ręce do góry. Następnie zapytał ilu z nich prezentowało swój projekt w języku angielskim. Cisza i nieliczne podniesione ręce pokazały co tak naprawdę chciał im wszystkim przekazać.

I właśnie o to w tym wszystkim chodzi - nie możesz sprzedawać swojej historii o globalnym biznesie jeśli nie umiesz jej opowiedzieć tak aby globalna społeczność ją zrozumiała. Nie musisz być natomiast perfekcjonistą, ważne aby trenować i korzystać z każdej szansy na poprawianie swoich umiejętności.

Dlatego uważam, że właśnie to zmuszanie młodych do prezentacji po angielsku podczas Startup Weekendów jest jedną z zalet tego cyklu konkursów. I szczerze mówiąc akurat ten element powinien być powielany w przypadku innych imprez.

Ps. Zrobiłem aktualizację zdjęcia do wpisu, nie zdawałem sobie sprawy że poprzednie przedstawiało ludzi niepełnosprawnych.
Zdjęcie pochodzi z roflcorner.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Startup