Ciekawostki technologiczne

Przerażają mnie Chiny. Tam dzieją się lepsze rzeczy jak u Orwella

Jakub Szczęsny
Przerażają mnie Chiny. Tam dzieją się lepsze rzeczy jak u Orwella
24

Rok 1984 był dla mnie bardzo dobrą książką - ale nie będę Wam kłamał, że w moim osobistym zestawieniu był to tytuł przełomowy. Nie lubię pretensjonalnego podchodzenia do kwestii antyutopii oraz wizji systemów totalitarnych. Jednak z ogromną trwogą spoglądam na Państwo Środka, które może być prekursorem niekorzystnych zmian w społeczeństwach na świecie.

Spójrzcie na system punktów społecznych. Spójrzcie na sposób sterowania społeczeństwem oraz na cenzurę. Chiny stają się powoli "poligonem doświadczalnym" dla różnych form represji, czy też wdrażania mechanizmów wpływających bezpośrednio na funkcjonowanie obywateli. Z doświadczeń Chińczyków mogą w przyszłości czerpać inne państwa, w których istotne jest utrzymanie prawomocności obowiązującego obecnie systemu. I nie mówię tutaj jedynie o krajach, w których demokracja, jeżeli istnieje - to jedynie jako zapis w ustawie zasadniczej. Kryzys wolności odbywa się nawet w rozwiniętych państwach, które wcześniej uchodziły za znacząco zdemokratyzowane.

Czytaj więcej: Konfigurator dzieci... w Chinach

Promuj idee "pozytywne"

Chińczycy zdają się coraz mocniej wpływać na dostępny dla siebie internet. Poza cenzurą, chiński rząd wywiera wpływ na dostawców treści, którzy mają proponować obywatelom jedynie "pozytywne" idee. A jakie to "pozytywne" idee? Cóż, takie, które są korzystne z punktu widzenia systemu. W przypadku Chin nie ma konkretów, ale zakładam, że promowane są takie wartości jak praca, solidarność, jedność i tak dalej. Natomiast niemile widziane są te, które dotyczą wolności słowa, myślenia, czy też demokracji w stylu zachodnim. A zatem, algorytmy dostarczające treści Chińczykom oprócz tego, że bazują na zainteresowaniach tych obywateli, musi w nich istnieć komponent dopasowujący informacje do tego, jak wygląda rzeczywistość w Chinach.

A wygląda przecież momentami... komicznie.

Wyobraźcie sobie taką sytuację: korzystacie z jakiegoś agregatora treści. Może to być aplikacja mobilna, albo takie miejsce jak Wykop (bez żadnych aluzji). Przyjmijmy, że polski rząd reguluje działalność takich miejsc, a każde z nich dostarcza Ci informacje na podstawie Twoich zainteresowań. Ostatecznie jednak istotne jest to, aby informacja była zgodna z obecnie przepychaną przez rząd linią. Czy chcielibyśmy funkcjonować w takim internecie? Czy to jeszcze ma sens?

Owszem, dzięki temu społeczeństwo jest odcinanie od treści, które są nieodpowiednie dla społeczeństwa. Sam bym wolał, aby w mediach nie pojawiały się treści dotyczące patostreamerów, bezrefleksyjnej konsumpcji i tak dalej. Ale to przecież nie o to chodzi. W społeczeństwie nie mamy do czynienia z jedynie wielbicielami górnolotnych, rozwijających treści. Jest też taka część ludzi, która poszukuje taniej, niewymagającej rozrywki. Co nie oznacza rzecz jasna, że z pewnymi zjawiskami w społeczeństwie się zgadzam.

Społeczeństwo takie, jaki funkcjonuje w nim przekaz

Chińczycy z pewnością są doskonale przygotowani do sterowania społeczeństwem w kontekście dostępu do informacji. Jednak wizja "pekińska" jest odrobinę przerażająca - nie chciałbym żyć w państwie, w którym to rząd decyduje, jakie informacje mogę czytać (bo nie mogę dotrzeć do innych). Oby tylko doświadczenia Chińczyków nie stały się standardem dla innych społeczeństw.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu