Nauka

Chińczycy gonią Stany Zjednoczone, tym razem wahadłowcem

Krzysztof Kurdyła
Chińczycy gonią Stany Zjednoczone, tym razem wahadłowcem
3

Program Space Shuttle przez długie lata był wizytówką NASA, pokazującą jej dominację w kosmosie. Jednak zarówno rosnące koszty użytkowania wahadłowców, jak i problemy z bezpieczeństwem załóg spowodowały ich ostateczne uziemienie i odesłanie do muzeum. Niemal w tym samym czasie NASA przekazała projekt opracowywanego dla niej przez Boeinga bezzałogowego wahadłowca do Departamentu Bezpieczeństwa. Od tamtej pory wahadłowce Boeing X-37B są jednymi z najbardziej zapracowanych statków kosmicznych. Wygląda na to, że konstrukcję tego typu „docenili” też Chińczycy.

Tajny start

Tajemniczy start miał miejsce z Jiuquan Satellite Launch Center i jedyne co wiadomo konkretnego, to że jako rakiety nośnej użyto Długi Marsz / Chang Zheng-2F/T. Wszystko było utajnione, w związku z czym nie było ani transmisji internetowej, ani nie pokazano żadnych zdjęć. Chińskie media podały bardzo lakoniczny komunikat, mówiący o tym, że statek pozostanie na orbicie przez jakiś czas, po czym wyląduje w wyznaczonym miejscu. W tym czasie mają odbyć się testy jego systemów, z naciskiem na te, odpowiedzialne za możliwość jego wielokrotnego użycia.

Tropy prowadzą do wahadłowca

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wystrzelony pojazd kosmiczny to rozwinięcie idei bezzałogowego wahadłowca o nazwie Project 863-706 z tzw. Shenlong Project, którego kilka zdjęć koncepcyjnych wyciekło w 2007 r. Jego pierwszy suborbitalny lot odbył się w 2011 r. i w sumie wiele więcej nie wiadomo. Wystrzelony niedawno pojazd jest więc najprawdopodobniej rozwojową wersją tego urządzenia.

Nie jest też raczej tajemnicą, że cały projekt został zainspirowany przez amerykańskiego odpowiednika, wspomnianego Boeinga X-37B, którego pierwsze testy powietrzne miały miejsce w 2006 r. Jego charakterystyka pozwala na bardzo długie misje badawcze, rekordowy czas przebywania tego kosmicznego samolotu na orbicie to aż 779 dni.

Tajna misja o „pokojowym” charakterze

Dość prowokacyjnie zabrzmiało, podane przez chińskie media, oświadczenie, że „statek kosmiczny będzie weryfikował rozwiązania technologiczne potrzebne do wspierania pokojowego użytkowania przestrzeni kosmicznej”. Wydaje się to być jednym z prztyczków w nos dla administracji Trumpa, dla której budowa struktur i doktryny Sił Kosmicznych, mających dać Stanom dominację, jest jednym z koników.

Jak już wspomniałem, na wojny kosmiczne z prawdziwego zdarzenia ani nie jesteśmy gotowi technologicznie, ani nie mamy ich o co toczyć, ale z wielkim prawdopodobieństwem zaczyna się okres prężenia muskułów, połączonego z kosmicznym prowokowanie. Samoloty kosmiczne wydają się stworzone do takich celów. Start chińskiej misji odbił się w Stanach dość szerokim echem i z pewnością dotarł od adresata.

Mimo wszystko widać pozytywy

Pomimo tego, że sytuacja w kosmosie z pewnością będzie się zaogniać, każdy miłośnik kosmosu może znaleźć w tym pewne pocieszenie. Nic nie robi tak dobrze, jak konkurencja, im bardziej Chiny będą naciskać, tym bardziej Stany będą starały się odskoczyć. Powinno to spowodować racjonalizację projektów, w które ładuje się pieniądze (choć nieszczęsne SLS, Orion i Starliner pewnie zostaną doholowane do końca) i generalnie przyśpieszyć kolejne programy kosmiczne.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu