Felietony

Buty do selfie, czyli mieszanka żartu i rzeczywistości

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

3

Konrad zebrał dzisiaj żarty z technologicznego podwórka przygotowane przez większych i mniejszych graczy IT. Jedne bardziej oczywiste, drugie mniej, jedne bawią bardziej, o innych można napisać, że nie porywają - nic nowego. Na najlepszy, według mnie, "dowcip tech" trafiłem jednak wieczorem i nie zn...

Konrad zebrał dzisiaj żarty z technologicznego podwórka przygotowane przez większych i mniejszych graczy IT. Jedne bardziej oczywiste, drugie mniej, jedne bawią bardziej, o innych można napisać, że nie porywają - nic nowego. Na najlepszy, według mnie, "dowcip tech" trafiłem jednak wieczorem i nie znajdziecie go we wspomnianym zestawieniu. Sprawa jest z nim o tyle dziwna, że ten absurd może stać się prawdą. Zresztą nie tylko ten.

Projekt, który wywołał na mojej twarzy uśmiech od ucha do ucha nazywa się Selfie Shoes. Łatwo wykoncypować, że chodzi o buty do robienia selfie. Co? Buty do robienia selfie? Właśnie tak. Sprawę wyjaśnia poniższy film:

Jeżeli ktoś ma za krótką rękę, by zrobić dobre selfie albo nie chce/nie może/nie potrafi korzystać ze specjalnego kija, to powinien kupić buty do wykonywania zdjęć tego typu. Prosta sprawa: idziesz ulicą, np. ze znajomym, postanawiacie strzelić sobie focię, telefon trafia do buta (tam jest dokowany), noga do góry i ciach - fotki jak marzenie. Zastanawiam się przy tym, jak wyglądałbym w takim obuwiu - dzisiejsze trendy w modzie przewidują oczywiście takie buty na męskiej stopie (mam nadzieję), ale nie jestem pewien, czy szybko bym się przyzwyczaił do chodzenia na obcasie. Niewysokim, ale jednak.

Żarty na bok chciałoby się napisać. Nie jestem jednak pewien, czy to żarty. Chociaż sprawa wydaje się oczywista, to niektóre serwisy podchodziły do niej dość poważnie. Twórcom udał się dowcip, promocja marki zaliczona. Chyba, że nie jest to żart, a przynajmniej nie do końca i obuwie trafi na rynek. Czy to możliwe. Otóż tak, dzisiaj wszystko jest możliwe, realizowane są nawet najdziwniejsze projekty. Zacząłem się nad tym zastanawiać właśnie dzisiaj po przejrzeniu kilku zestawień dowcipów przygotowanych z myślą o pierwszym kwietnia.

Dla jednych firm jakiś pomysł jest absurdalny, ale inne prędzej czy później wprowadzą go w życie. Znaleźliby się chętni na buty do robienia selfie, znajdą się chętni na naszpikowane elektroniką skarpetki oraz zestaw VR dla osób pływających. To tylko kwestia czasu. Niejednokrotnie trafiałem na dziwniejsze projekty i nie prezentowano ich pierwszego kwietnia. Część osób podchodziła do nich bardzo poważnie, na realizację pomysłów zbierano pieniądze za pośrednictwem finansowania społecznościowego. W tych warunkach można stwierdzić, że trudno dzisiaj o dobry żart technologiczny, bo może się okazać, że dla innych ów absurdalny pomysł jest lub będzie sposobem na zarabianie pieniędzy.

Z czego wynika ta dziwna sytuacja? Wskazałbym na nasycenie rynku masą produktów i usług, można powiedzieć, że wszystko już było lub o wszystkim już powiedziano, napisano. Aby zaskoczyć czymś oryginalnym trzeba coraz bardziej kombinować. Problem polega na tym, że to kombinowanie nie jest kreatywne w taki sposób, jakiego byśmy sobie życzyli. To po prostu udziwnianie. Teraz padło na podatny grunt, bo popularne stały się tematy Internetu rzeczy, technologii ubieralnych, a producenci komponentów sprawili, że są one bardzo małe i można puścić wodze fantazji. I ten stan będzie się pogłębiał. A to oznacza, że za jakiś czas może się nam wydawać, że przeżywamy dzień świstaka, bo każdego dnia prezentowane są pomysły właściwe dla prima aprilis.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

pomysły