Ciekawostki technologiczne

Broń godna swojej nazwy – czyli jak Rosjanie bawili się w atomowe fajerwerki

Jakub Szczęsny
Broń godna swojej nazwy – czyli jak Rosjanie bawili się w atomowe fajerwerki
32

W okresie zimnej wojny dwa wrogie obozy - zachodni oraz wschodni chciały pokazać za wszelką cenę, że należy się z nimi liczyć i uważać z machaniem szabelką przed nosem. Areną tych działań był także kosmos, ale dzisiaj nie o tym. Warty odnotowania jest przypadek Rosjan (a ściślej Związku Radzieckiego...

W okresie zimnej wojny dwa wrogie obozy - zachodni oraz wschodni chciały pokazać za wszelką cenę, że należy się z nimi liczyć i uważać z machaniem szabelką przed nosem. Areną tych działań był także kosmos, ale dzisiaj nie o tym. Warty odnotowania jest przypadek Rosjan (a ściślej Związku Radzieckiego), który jak to zwykle bywa poleciał po całości i naprawdę mocno zaakcentował swoją obecność wśród elitarnego grona mocarstw atomowych. Car Bomba była bowiem najmocniejszym jak dotąd zdetonowanym ładunkiem jądrowym (a dokładniej termojądrowym).

Następujący na stanowisku pierwszego sekretarza KPZR po Malenkowie, Chruszczow nieco uspokoił tarcia na Kremlu po Józefie Stalinie. Ten w środkach raczej nie przebierał i nie dość, że za skórą miał diabła (w dodatku kompletnego psychopatę), to w dodatku miał bardzo brzydki zwyczaj eliminowania swoich konkurentów na szczycie władzy. Nie tylko w sensie politycznym - w trakcie czystek dosłownie leciały głowy. Nikita, od małego wdrażany w idee komunizmu wreszcie dochrapał się władzy i zaczął uskuteczniać swoją wizję Kraju Rad. Jego zaciekłość i ambicja ujawniły się już na XXII Zjeździe KPZR, gdy uchwalił nowy program partii i próbował udowodnić, że komunizm w pełni swoich założeń urzeczywistni się już za 20 lat. Jak wyszło - wiemy wszyscy.

Rok przed kryzysem kubańskim Chruszczow zlecił wykonanie broni, która ze względu na swoje właściwości nie miała właściwie żadnej wartości bojowej, jednak nawet jak to ujmował Chruszczow miała zaprezentować blokowi zachodniemu, że Związek Radziecki nie zamierza zwalniać w procesie doskonalenia swojego potencjału bojowego.

Związek Sowiecki prowadził swoje badania nad bronią wodorową już na przełomie lat 40. i 50. XX wieku. Wielkimi zasługami w tym temacie odznaczył się Jurij Chariton, radziecki fizyk jądrowy, który wcześniej jako opiekun ośrodka Arzamas-16 doprowadził do końca projekty pierwszych udanych prób jądrowych Kraju Rad. Kluczowa dla projektu z polecenia Chruszczowa była próba termojądrowa z 20 sierpnia 1953 - projekt ten trzymano w tak ścisłej tajemnicy, że dopiero odczyty z sejsmografów wykazały pewne anomalie, które powiązano z możliwą próbą termojądrową ze wschodu. Warto wspomnieć, że Rosjanie w zimnej wojnie byli nieco spóźnieni w stosunku do Amerykanów, którzy już rok wcześniej pod wodzą dwóch fizyków - Edwarda Tellera oraz Polaka, Stanisława Ulama doprowadzili do udanej detonacji ładunku termojądrowego o sile 10,4 MT (megaton).

Jeżeli uważacie, że eksplozja podczas ataku na Hiroszimę była ogromna, warto wspomnieć nieco o sile ładunku Little Boya (tak bowiem nazywała się bomba użyta przez USA). 15 kilotonowy ładunek to w przeliczeniu 0,015 MT. W porównaniu do pierwszej udanej próby termojądrowej USA, to bardzo niewiele.

Tym samym warto przytoczyć, iż pierwotne plany Car Bomby, oznaczonej jako RDS220 lub AN602 zakładały, że zostanie tam umieszczony ładunek o mocy 100 MT, czyli niemal 10 razy więcej, niż pierwszy ładunek Amerykanów. jednak z powodu obaw o nadmierny opad promieniotwórczy, który mógł przenieść się w głąb kraju, zdecydowano się na redukcję mocy ładunku o połowę. Ciekawy jest także fakt, iż wybrano rozwiązanie opracowane właśnie przez Tellera oraz Ulama. Dlaczego zdecydowano się na rozwiązania z projektu obcego państwa? Po pierwsze, nie było czasu - Chruszczow spieszył się z demonstracją siły, by zadowolić partię podczas zbliżającego się zjazdu. Po drugie - nie było funduszy na własne badania nad bronią termojądrową. Trzy - projekt Amerykanów był naprawdę dopracowany, z punktu widzenia naukowców Związku Radzieckiego nie było ważnych przesłanek, by ulepszać coś, co jest po prostu dobre.

W efekcie powstał największy dotąd ładunek termojądrowy przenoszony drogą lotniczą. Ze względu na ogromne gabaryty bomby, nie było wtedy możliwości przenieść jej rakietą balistyczną. Ostatecznie zdetonowano ją 30 października 1961 roku. Test odbył się w Nowej Ziemi na Morzu Arktycznym. Bombę natomiast przeniesiono w mocno zmodyfikowanym do tego celu Tupolewie Tu-95W. Nawet mimo sporych rozmiarów samolotu, wymagane były poważne usprawnienia maszyny - podwieszenie ładunku o masie ponad 27 ton (+ nylonowy spadochron ważący prawie tonę) było nie lada wyzwaniem. To z kolei mówi o całkowitej bezużyteczności bomby w warunkach bojowych. Niemożliwe było przeniesienie jej za pomocą rakiety jakiegokolwiek zasięgu, a tak obciążony samolot nie zdołałby zabrać ze sobą wymaganej ilości paliwa do wykonania misji. Nawet przy hipotetycznym założeniu zabrania ze sobą wystarczającej ilości paliwa, obciążony i powolny strategiczny bombowiec zapewne albo by został zestrzelony przed osiągnieciem celu, albo z powodzeniem przechwycony.

Ładunek został zdetonowany na wysokości 4000 metrów nad ziemią. Mniejsze wysepki archipelagu Nowej Ziemi dosłownie rozpłynęły się w przeogromnej kuli ognia. Tuż po eksplozji sejsmografy na całym świecie zaczęły wariować i zanotowały wstrząs, który obiegł naszą planetę kilka razy. Eksplozja była widoczna nawet z odległości 1000 kilometrów przy idealnej widoczności, natomiast mieszkańcy Alaski mogli przekonać się, jak potężny był wybuch - tam także dotarła sztucznie wywołana, odczuwalna fala sejsmiczna.

W późniejszych działaniach Związku Radzieckiego nie ujmowano już badań nad tak potężnymi ładunkami. Sam Chruszczow przyznał nawet, że w sytuacji wojny, taki ładunek mógłby być nieco problematyczny z uwagi na ogromny opad radioaktywny. Eksplozja w Europie mogłaby wywołać skutki, które mogłyby być bardzo silnie odczuwalne w bloku wschodnim - skażenie mogłoby dosięgnąć nawet Związku Radzieckiego, także i w przypadku brania pod uwagę tak odległego celu strategicznego jak Londyn.

Car Bomba w rozmowach dotyczących atomowego rozbrojenia była natomiast przytaczana jako przykład niesamowitego zagrożenia ze strony broni atomowej. Tym samym stała się ona ważnym elementem negocjacji w drodze których blok wschodni i zachodni porozumiały się w sprawie obustronnego zredukowania arsenału atomowego.

Źródła:

1. Bradley Graham: HIT TO KILL The new Battle Over Shielding America From Missile Attack. Public Affairs, Nowy Jork, 2001.
2. R.A. Miedwiediew, Chruszczow, Warszawa 1990 r.
3. John Coster-Mullen: "Atom bombs: The Top Sectret Inside Story of Little Boy and Fat Man", 2003
4. World of Weapons
5. Pipes Richard: Rosja Bolszewików. PWN. Warszawa 1994

Grafika: 1, 2, 3, 4

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu