Filmy

Borat 2 był niepotrzebny, a i tak powstał. Dlaczego to zatwierdzono i nakręcono?

Konrad Kozłowski
Borat 2 był niepotrzebny, a i tak powstał. Dlaczego to zatwierdzono i nakręcono?
15

Sacha Baron Cohen umie zaskakiwać. Oglądam go w dramacie Netfliksa, gdzie wypada znakomicie, by po chwili mieć go kompletnie dosyć w nowej komedii z Boratem. Jeden taki film wystarczył, naprawdę.

Czy "Kolejny film o Boracie" był potrzebny?

Nie za bardzo wiem, co jest tego powodem, ale zdecydowanie lepiej pamiętam jeden z poprzednich filmów Sacha Barona Cohena pt. "Ali G", aniżeli "Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej". Obydwie produkcje łączy wiele cech, u których podstawą jest oczywiście specyficzny, odarty z zahamowań i miejscami wręcz prostacki humor, ale wcześniejszą opowieść pamiętam do dzisiaj i wspominam całkiem miło. Z okazji premiery nowej części Borata, której już tytuł zdradza, że będziemy mieli do czynienia z powtórką z rozrywki, postanowiłem obejrzeć także i film sprzed 14 lat.

Netflix stworzy serial na bazie serii gier Assassin’s Creed, a później również animację

"Kolejny film o Boracie: Tłusta łapówka dla amerykańskiego reżimu, by naród kazachski znów być wielki", bo tak brzmi pełny tytuł najnowszej produkcji, to film będący bezpośrednią kontynuacją wcześniejszych wątków. Mamy powrót dziennikarza Borata Sagdiyeva do USA i kolejne przykłady braku ogłady obywatela Kazachstanu, który uwielbia Amerykę, ale niewiele o niej wie i nie przyswaja żadnych informacji we właściwy sposób. Tym razem ma konkretną misję do zrealizowania, ale jasne jest, że nie zrobi tego tak, jak zakładał plan. Mówi się, że jego serce jest po właściwej stronie, ale to wcale nie powoduje, że seans filmu jest czystą przyjemnością.

Widowiskowe sci-fi George’a Clooney’a na zwiastunie. Data premiery „Niebo o północy” na Netflix

"Borat 2" a w nim Sacha Baron Cohen

Mój problem z "Boratem 2" (wybaczcie, ale dla Waszej i mojej wygody będę właśnie tak, zamiast pełnego tytułu, odnosił się do filmu w dalszej części tekstu) leży głównie w powtarzalności produkcji. Scenariusz zawiera kilka niespodzianek, to prawda, ale fundamenty filmu są dokładnie takie same, co w obrazie z 2006 roku. Co więcej, odnoszę wrażenie, że tym razem  nie potrafi rozbawić widza, jak ponad 10 lat temu - pytanie, czy zmieniły się już na tyle czasy, czy autorzy scenariusza nie potrafili wkomponować w konwencję Borata czegoś, co by nas faktycznie rozśmieszyło.

Już sam początek filmu wprowadził mnie w lekką konsternację, bo choć kąciki ust wędrowały kilka razy ku górze, to o prawdziwej frajdzie z oglądania nie mogłem powiedzieć. Czy Borat musi żenować, by bawić? Tak, ale chyba poprzednim razem robił to w lepszym stylu. Trudno jednak przyczepić się do produkcji pod innymi względami, bo jest to naprawdę dobrze zrealizowany film, w którym pojawia się nawet Tom Hanks grający Toma Hanksa.

Nowy "Borat" ominął kina i trafił prosto na VOD

Film trafił na Prime Video zamiast do kin czy jakiejkolwiek innej dystrybucji, która mogłaby umniejszyć jego debiut. W ten sposób abonenci usługi Amazonu mogli obejrzeć go bez dodatkowych opłat i myślę, że to sprawiedliwa cena za taką produkcję. W sumie sam się sobie dziwię, że nie przekonałem się do tej producji, skoro nie mogę napisać, że nie pałałem sympatią do "Borata". Jeśli miałbym się dopatrywać przyczyn takiej sytuacji, to chyba wskazałbym na okoliczności, w jakich debiutowały filmy. Branża filmowa wyglądała zgoła inaczej w 2006 roku, a wtedy na ekrany wchodziły "Casino Royale", "300" czy "X-Men: Ostatni Bastion".

Znamy nowości Netflix w listopadzie. Polskie hity i pewniaki Netfliksa

Oczywiście premiera filmu niedługo przed wyborami w USA nie jest przypadkowa, a zawartość "Borata 2" tylko to potwierdza. Pomiędzy Donaldem Trumpem a aktorem wywiązała się nawet nieduża dysputa w mediach, gdy Sacha Baron Cohen odpowiedział tweetem na opinie prezydenta USA na temat filmu przekazane przez dziennikarzy. Czy "Kolejny film o Boracie: Tłusta łapówka..." cokolwiek zmieni w kontekście wyborów? Niektórzy będą doszukiwać się takich konotacji. Ja wolałem, gdy aktor pojawił się w filmie Aarona Sorkina "Proces Siódemki z Chicago" i mógł zagrać coś innego, zamiast wracać do Borata.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu