Ciekawostki technologiczne

Świat znowu oszalał na punkcie bitcoinów. Pewny sposób na zysk?

Maciej Sikorski
Świat znowu oszalał na punkcie bitcoinów. Pewny sposób na zysk?
18

Kryptowaluty znowu rozpalają wyobraźnię rzeszy ludzi, skupiają na sobie uwagę mediów, polityków, analityków i przedsiębiorców. Trudno się temu dziwić: ich kursy dynamicznie rosną, czego najlepszym przykładem bitcoin - najbardziej znana kryptowaluta. Na każdym robią pewnie wrażenie doniesienia o wzrostach ceny sięgających kilkuset procent w relatywnie krótkim czasie. A możliwe, że to nie koniec wspinaczki. Należy jednak zastanowić się dwa razy, nim wejdzie się do tej rzeki...

Bitcoin od kilku dni wywołuje olbrzymie emocje. Media informują o łamaniu kolejnych granic: kryptowaluta wyceniana była na 1700, 1800, 1900 dolarów, wreszcie przebiła magiczną barierę dwóch tysięcy dolarów za jeden bitcoin. Ale to nie musi oznaczać kresu tej wyprawy. Masowo przywołuje się wyniki z przeszłości, wskazuje, że jeszcze przed rokiem za jednostkę płacono mniej niż 500 dolarów. Okazja do wielkiego zysku, krzyczą jedni. Wielka bańka, odpowiadają inni.

Bitcoin od kilku dni wywołuje olbrzymie emocje. Media informują o łamaniu kolejnych granic: kryptowaluta wyceniana była na 1700, 1800, 1900 dolarów, wreszcie przebiła magiczną barierę dwóch tysięcy dolarów za jeden bitcoin. Ale to nie musi oznaczać kresu tej wyprawy. Masowo przywołuje się wyniki z przeszłości, wskazuje, że jeszcze przed rokiem za jednostkę płacono mniej niż 500 dolarów. Okazja do wielkiego zysku, krzyczą jedni. Wielka bańka, odpowiadają inni.

Media przywołują pierwszą transakcję bitcoinami (a przynajmniej zdarzenie, które zostało uznane za pierwszą transakcję). Siedem lat temu pewien programista zaoferował 10 tysięcy bitcoinów za dwie pizze. I dostał je. Wówczas kryptowaluta praktycznie nie miała wartości, można to było uznać za czystą zabawę. Po kilku latach sprawa wyglądała już inaczej, te 10 tysięcy bitcoinów wyceniano na kilka milionów dolarów. Dzisiaj ich wartość to ponad... 20 mln dolarów. Pojawiają się wyliczenia, z których jasno wynika, że gdyby ktoś siedem lat temu kupił bitcoiny za sto dolarów, dzisiaj mógłby je sprzedać za 75 mln dolarów. Takie sumy muszą działać na wyobraźnię. Przed oczami pojawiają się pewnie sztabki złota z grafiki tytułowej.

Rośnie grono ludzi zainteresowanych kryptowalutami. Jedni pytają, o co w tym właściwie chodzi, drudzy machają na to ręką i chcą się dowiedzieć, gdzie wpakować pieniądze, żeby szybko zarobić. To oczywiście nakręca kursy. Tylko to? Nie - rośnie zasięg kryptowalut jako środka płatniczego. Kolejne firmy informują, że przyjmują np. bitcoina. Za walutę uznała go Japonia, niebawem mogą to zrobić kolejne kraje. Duży biznes patrzy na to coraz bardziej przychylny okiem, rośnie świadomość społeczna.

Oczywiście nie brakuje przy tym głosów o wykorzystywaniu bitcoina czy innych kryptowalut przez przestępców, którzy domagają się np. płacenia okupów tymi środkami (to też może mieć wpływ na wzrost kursu). Przypominane są powiązania z darknetem, wreszcie wspomina się o bańce spekulacyjnej. I na ten wątek trzeba zwrócić szczególną uwagę: jeżeli ktoś myśli, że w bitcoin należy teraz wpakować wszystkie oszczędności, bo to musi przynieść olbrzymie zyski, powinien się nad tym jeszcze raz zastanowić.

Kryptowaluty mogą oczywiście drożeć jeszcze przez długi czas, bitcoin jest w stanie podskoczyć na wykresach o kilkaset procent - to możliwe, przyszłości nikt nie przewidzi. Ale nie należy wykluczać, że kryptowaluta zaliczy też wielki zjazd, w przeszłości już to obserwowaliśmy. To nie jest magiczne narzędzie, które pomnoży pieniądze każdego i o każdej porze - przestrzegam, nim ktoś postanowi zaszaleć. Chcecie inwestować? Powodzenia, rozwiązanie dobre, jak każde inne. I jak każde inne wiąże się z ryzykiem. Tylko tyle i aż tyle.

Media przywołują pierwszą transakcję bitcoinami (a przynajmniej zdarzenie, które zostało uznane za pierwszą transakcję). Siedem lat temu pewien programista zaoferował 10 tysięcy bitcoinów za dwie pizze. I dostał je. Wówczas kryptowaluta praktycznie nie miała wartości, można to było uznać za czystą zabawę. Po kilku latach sprawa wyglądała już inaczej, te 10 tysięcy bitcoinów wyceniano na kilka milionów dolarów. Dzisiaj ich wartość to ponad... 20 mln dolarów. Pojawiają się wyliczenia, z których jasno wynika, że gdyby ktoś siedem lat temu kupił bitcoiny za sto dolarów, dzisiaj mógłby je sprzedać za 75 mln dolarów. Takie sumy muszą działać na wyobraźnię. Przed oczami pojawiają się pewnie sztabki złota z grafiki tytułowej.

Bitcoin od kilku dni wywołuje olbrzymie emocje. Media informują o łamaniu kolejnych granic: kryptowaluta wyceniana była na 1700, 1800, 1900 dolarów, wreszcie przebiła magiczną barierę dwóch tysięcy dolarów za jeden bitcoin. Ale to nie musi oznaczać kresu tej wyprawy. Masowo przywołuje się wyniki z przeszłości, wskazuje, że jeszcze przed rokiem za jednostkę płacono mniej niż 500 dolarów. Okazja do wielkiego zysku, krzyczą jedni. Wielka bańka, odpowiadają inni.

Media przywołują pierwszą transakcję bitcoinami (a przynajmniej zdarzenie, które zostało uznane za pierwszą transakcję). Siedem lat temu pewien programista zaoferował 10 tysięcy bitcoinów za dwie pizze. I dostał je. Wówczas kryptowaluta praktycznie nie miała wartości, można to było uznać za czystą zabawę. Po kilku latach sprawa wyglądała już inaczej, te 10 tysięcy bitcoinów wyceniano na kilka milionów dolarów. Dzisiaj ich wartość to ponad... 20 mln dolarów. Pojawiają się wyliczenia, z których jasno wynika, że gdyby ktoś siedem lat temu kupił bitcoiny za sto dolarów, dzisiaj mógłby je sprzedać za 75 mln dolarów. Takie sumy muszą działać na wyobraźnię. Przed oczami pojawiają się pewnie sztabki złota z grafiki tytułowej.

Rośnie grono ludzi zainteresowanych kryptowalutami. Jedni pytają, o co w tym właściwie chodzi, drudzy machają na to ręką i chcą się dowiedzieć, gdzie wpakować pieniądze, żeby szybko zarobić. To oczywiście nakręca kursy. Tylko to? Nie - rośnie zasięg kryptowalut jako środka płatniczego. Kolejne firmy informują, że przyjmują np. bitcoina. Za walutę uznała go Japonia, niebawem mogą to zrobić kolejne kraje. Duży biznes patrzy na to coraz bardziej przychylny okiem, rośnie świadomość społeczna.

Oczywiście nie brakuje przy tym głosów o wykorzystywaniu bitcoina czy innych kryptowalut przez przestępców, którzy domagają się np. płacenia okupów tymi środkami (to też może mieć wpływ na wzrost kursu). Przypominane są powiązania z darknetem, wreszcie wspomina się o bańce spekulacyjnej. I na ten wątek trzeba zwrócić szczególną uwagę: jeżeli ktoś myśli, że w bitcoin należy teraz wpakować wszystkie oszczędności, bo to musi przynieść olbrzymie zyski, powinien się nad tym jeszcze raz zastanowić.

Kryptowaluty mogą oczywiście drożeć jeszcze przez długi czas, bitcoin jest w stanie podskoczyć na wykresach o kilkaset procent - to możliwe, przyszłości nikt nie przewidzi. Ale nie należy wykluczać, że kryptowaluta zaliczy też wielki zjazd, w przeszłości już to obserwowaliśmy. To nie jest magiczne narzędzie, które pomnoży pieniądze każdego i o każdej porze - przestrzegam, nim ktoś postanowi zaszaleć. Chcecie inwestować? Powodzenia, rozwiązanie dobre, jak każde inne. I jak każde inne wiąże się z ryzykiem. Tylko tyle i aż tyle.

Rośnie grono ludzi zainteresowanych kryptowalutami. Jedni pytają, o co w tym właściwie chodzi, drudzy machają na to ręką i chcą się dowiedzieć, gdzie wpakować pieniądze, żeby szybko zarobić. To oczywiście nakręca kursy. Tylko to? Nie - rośnie zasięg kryptowalut jako środka płatniczego. Kolejne firmy informują, że przyjmują np. bitcoina. Za walutę uznała go Japonia, niebawem mogą to zrobić kolejne kraje. Duży biznes patrzy na to coraz bardziej przychylny okiem, rośnie świadomość społeczna.

Bitcoin od kilku dni wywołuje olbrzymie emocje. Media informują o łamaniu kolejnych granic: kryptowaluta wyceniana była na 1700, 1800, 1900 dolarów, wreszcie przebiła magiczną barierę dwóch tysięcy dolarów za jeden bitcoin. Ale to nie musi oznaczać kresu tej wyprawy. Masowo przywołuje się wyniki z przeszłości, wskazuje, że jeszcze przed rokiem za jednostkę płacono mniej niż 500 dolarów. Okazja do wielkiego zysku, krzyczą jedni. Wielka bańka, odpowiadają inni.

Media przywołują pierwszą transakcję bitcoinami (a przynajmniej zdarzenie, które zostało uznane za pierwszą transakcję). Siedem lat temu pewien programista zaoferował 10 tysięcy bitcoinów za dwie pizze. I dostał je. Wówczas kryptowaluta praktycznie nie miała wartości, można to było uznać za czystą zabawę. Po kilku latach sprawa wyglądała już inaczej, te 10 tysięcy bitcoinów wyceniano na kilka milionów dolarów. Dzisiaj ich wartość to ponad... 20 mln dolarów. Pojawiają się wyliczenia, z których jasno wynika, że gdyby ktoś siedem lat temu kupił bitcoiny za sto dolarów, dzisiaj mógłby je sprzedać za 75 mln dolarów. Takie sumy muszą działać na wyobraźnię. Przed oczami pojawiają się pewnie sztabki złota z grafiki tytułowej.

Rośnie grono ludzi zainteresowanych kryptowalutami. Jedni pytają, o co w tym właściwie chodzi, drudzy machają na to ręką i chcą się dowiedzieć, gdzie wpakować pieniądze, żeby szybko zarobić. To oczywiście nakręca kursy. Tylko to? Nie - rośnie zasięg kryptowalut jako środka płatniczego. Kolejne firmy informują, że przyjmują np. bitcoina. Za walutę uznała go Japonia, niebawem mogą to zrobić kolejne kraje. Duży biznes patrzy na to coraz bardziej przychylny okiem, rośnie świadomość społeczna.

Oczywiście nie brakuje przy tym głosów o wykorzystywaniu bitcoina czy innych kryptowalut przez przestępców, którzy domagają się np. płacenia okupów tymi środkami (to też może mieć wpływ na wzrost kursu). Przypominane są powiązania z darknetem, wreszcie wspomina się o bańce spekulacyjnej. I na ten wątek trzeba zwrócić szczególną uwagę: jeżeli ktoś myśli, że w bitcoin należy teraz wpakować wszystkie oszczędności, bo to musi przynieść olbrzymie zyski, powinien się nad tym jeszcze raz zastanowić.

Kryptowaluty mogą oczywiście drożeć jeszcze przez długi czas, bitcoin jest w stanie podskoczyć na wykresach o kilkaset procent - to możliwe, przyszłości nikt nie przewidzi. Ale nie należy wykluczać, że kryptowaluta zaliczy też wielki zjazd, w przeszłości już to obserwowaliśmy. To nie jest magiczne narzędzie, które pomnoży pieniądze każdego i o każdej porze - przestrzegam, nim ktoś postanowi zaszaleć. Chcecie inwestować? Powodzenia, rozwiązanie dobre, jak każde inne. I jak każde inne wiąże się z ryzykiem. Tylko tyle i aż tyle.

Oczywiście nie brakuje przy tym głosów o wykorzystywaniu bitcoina czy innych kryptowalut przez przestępców, którzy domagają się np. płacenia okupów tymi środkami (to też może mieć wpływ na wzrost kursu). Przypominane są powiązania z darknetem, wreszcie wspomina się o bańce spekulacyjnej. I na ten wątek trzeba zwrócić szczególną uwagę: jeżeli ktoś myśli, że w bitcoin należy teraz wpakować wszystkie oszczędności, bo to musi przynieść olbrzymie zyski, powinien się nad tym jeszcze raz zastanowić.

Bitcoin od kilku dni wywołuje olbrzymie emocje. Media informują o łamaniu kolejnych granic: kryptowaluta wyceniana była na 1700, 1800, 1900 dolarów, wreszcie przebiła magiczną barierę dwóch tysięcy dolarów za jeden bitcoin. Ale to nie musi oznaczać kresu tej wyprawy. Masowo przywołuje się wyniki z przeszłości, wskazuje, że jeszcze przed rokiem za jednostkę płacono mniej niż 500 dolarów. Okazja do wielkiego zysku, krzyczą jedni. Wielka bańka, odpowiadają inni.

Media przywołują pierwszą transakcję bitcoinami (a przynajmniej zdarzenie, które zostało uznane za pierwszą transakcję). Siedem lat temu pewien programista zaoferował 10 tysięcy bitcoinów za dwie pizze. I dostał je. Wówczas kryptowaluta praktycznie nie miała wartości, można to było uznać za czystą zabawę. Po kilku latach sprawa wyglądała już inaczej, te 10 tysięcy bitcoinów wyceniano na kilka milionów dolarów. Dzisiaj ich wartość to ponad... 20 mln dolarów. Pojawiają się wyliczenia, z których jasno wynika, że gdyby ktoś siedem lat temu kupił bitcoiny za sto dolarów, dzisiaj mógłby je sprzedać za 75 mln dolarów. Takie sumy muszą działać na wyobraźnię. Przed oczami pojawiają się pewnie sztabki złota z grafiki tytułowej.

Rośnie grono ludzi zainteresowanych kryptowalutami. Jedni pytają, o co w tym właściwie chodzi, drudzy machają na to ręką i chcą się dowiedzieć, gdzie wpakować pieniądze, żeby szybko zarobić. To oczywiście nakręca kursy. Tylko to? Nie - rośnie zasięg kryptowalut jako środka płatniczego. Kolejne firmy informują, że przyjmują np. bitcoina. Za walutę uznała go Japonia, niebawem mogą to zrobić kolejne kraje. Duży biznes patrzy na to coraz bardziej przychylny okiem, rośnie świadomość społeczna.

Oczywiście nie brakuje przy tym głosów o wykorzystywaniu bitcoina czy innych kryptowalut przez przestępców, którzy domagają się np. płacenia okupów tymi środkami (to też może mieć wpływ na wzrost kursu). Przypominane są powiązania z darknetem, wreszcie wspomina się o bańce spekulacyjnej. I na ten wątek trzeba zwrócić szczególną uwagę: jeżeli ktoś myśli, że w bitcoin należy teraz wpakować wszystkie oszczędności, bo to musi przynieść olbrzymie zyski, powinien się nad tym jeszcze raz zastanowić.

Kryptowaluty mogą oczywiście drożeć jeszcze przez długi czas, bitcoin jest w stanie podskoczyć na wykresach o kilkaset procent - to możliwe, przyszłości nikt nie przewidzi. Ale nie należy wykluczać, że kryptowaluta zaliczy też wielki zjazd, w przeszłości już to obserwowaliśmy. To nie jest magiczne narzędzie, które pomnoży pieniądze każdego i o każdej porze - przestrzegam, nim ktoś postanowi zaszaleć. Chcecie inwestować? Powodzenia, rozwiązanie dobre, jak każde inne. I jak każde inne wiąże się z ryzykiem. Tylko tyle i aż tyle.

Kryptowaluty mogą oczywiście drożeć jeszcze przez długi czas, bitcoin jest w stanie podskoczyć na wykresach o kilkaset procent - to możliwe, przyszłości nikt nie przewidzi. Ale nie należy wykluczać, że kryptowaluta zaliczy też wielki zjazd, w przeszłości już to obserwowaliśmy. To nie jest magiczne narzędzie, które pomnoży pieniądze każdego i o każdej porze - przestrzegam, nim ktoś postanowi zaszaleć. Chcecie inwestować? Powodzenia, rozwiązanie dobre, jak każde inne. I jak każde inne wiąże się z ryzykiem. Tylko tyle i aż tyle.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu