Recenzja

Asus Transformer Book T300FA - prawie tak, jakbym chciał

Jakub Szczęsny
Asus Transformer Book T300FA - prawie tak, jakbym chciał
21

Parę tygodni wcześniej mieliście okazję zapoznać się z moimi pierwszymi wrażeniami, w których zawarłem swoje bardzo wczesne przemyślenia na temat sprzętu Asusa. Należy podsumować to, co napisałem w tym tekście - T300FA okazał się być niezłym kompanem do pracy - przede wszystkim sprawował się dobrze...

Parę tygodni wcześniej mieliście okazję zapoznać się z moimi pierwszymi wrażeniami, w których zawarłem swoje bardzo wczesne przemyślenia na temat sprzętu Asusa. Należy podsumować to, co napisałem w tym tekście - T300FA okazał się być niezłym kompanem do pracy - przede wszystkim sprawował się dobrze właśnie w tym zastosowaniu.

W przypadku Transformera T300FA mamy do czynienia z urządzeniem hybrydowym - zdolnym pracować tak, jak zwykły, nieco mniejszy laptop i wykorzystującym dotykowy scenariusz użytkowania po jego odłączeniu od stacji dokującej. Jako, że jest to dosyć duża hybryda - wygoda pracy na kolanach jest już kwestią dyskusyjną. Ze względu na gabaryty urządzenia i jego wagę trudno będzie dłużej korzystać z niego w trybie tabletowym.

12,5 cala ekranu w technologii IPS wyświetla treści w niezbyt dużej rozdzielczości - 1366 x 768 pikseli. I o ile nie jestem fanem 4K w smartfonach i małych tabletach, tak w przypadku Transformera T300FA muszę stwierdzić, że to już za mało. Piksele po prostu widać, a jeszcze gorzej jest, gdy tablet trzymamy blisko twarzy bądź na kolanach. Obraz nie jest ostry i czcionki są mocno postrzępione. Za to kąty widzenia są jak najbardziej w porządku i do nich absolutnie się nie przyczepię.

Za wydajność zestawu odpowiada Intel Broadwell Y Core M-5Y10. Ów procesor działa na dwóch rdzeniach o bazowej częstotliwości 800 MHz, a w razie potrzeby rozpędzi się maksymalnie do 2 GHz. Wykonanie w procesie technologicznym 14nm powoduje, iż nie jest to układ wybitnie prądożerny, a jego TDP to zaledwie 4,5W. Grafiką zajmuje się natomiast Intel HD Graphics 5300.

O ile T300FA jest dużo żwawszy chociażby od Transformera T100, tak nie mogę powiedzieć, żeby był to prawdziwy demon szybkości. Do niewątpliwych zalet tego sprzętu należy zaliczyć chociażby fakt, iż nie grzeje się zbyt mocno i działa właściwie bezgłośnie. 4 GB pamięci RAM spokojnie wystarczą do prac biurowych i przeglądania Internetu. Tak, ten sprzęt jest nastawiony głównie na taki sposób wykorzystania.

Jeśli o wydajność chodzi - otwarcie nawet bardzo dużej ilości kart w IE nie powinno być wielkim problemem. Owszem, otwierając dużą liczbę programów w tyle można go nieco "zamulić" i trzeba będzie uciec się do ubicia kilku wsuwających zasoby procesów. W przypadku profesjonalnych zastosowań - obróbki filmów, złożonych programów graficznych, czy obciążających procesor i grafikę gier... nie będzie dobrze. STALKER: Cień Czarnobyla działał - na praktycznie najniższych ustawieniach, a Photoshop uruchamiał się i działał średnio. Zdecydowanie nie jest to sprzęt do grania - ale to chyba nie powinno nikogo dziwić.

W dalszym ciągu niewyjaśniona zostaje sprawa nieprawidłowo działającej stacji dokującej. Aby włożyć do niej komputer (czyli sam tablet - jak zwał, tak zwał), należy wepchnąć go w przeznaczone do tego miejsce, gdzie znajdują się styki i zawiasy. Plus jest taki, że Asus Transformer T300FA da się regulować w pionie i to w dosyć szerokim kącie. Jednak należy być bardzo ostrożnym - nawet bardzo lekkie przechylenie całości do tyłu spowoduje, że zestaw upadnie na tylną ścianę urządzenia. W moim przypadku o mało nie skończyło się to zeskokiem z biurka na podłogę - mogłoby być bardzo nieciekawie.

Właściwie do samego końca miałem problem z bardzo kapryśnym działaniem stacji - ta czasami jakby... "nie łączyła" i po zadokowaniu Transformera, nie działały klawisze lub działały... dziwnie. A to zawartego w stacji dysku nie wykryto, a to nie działało kompletnie nic i trzeba było dokować komputer od nowa. Nie wiem, czy jest to standardowa przypadłość tego modelu, czy też efekt intensywnych testów redakcyjnych - nie jesteśmy bowiem pierwsi, którzy mieli w rękach tego Asusa.

Stacja dokująca kryje w sobie natomiast duży, bo jednoterabajtowy dysk talerzowy. Ten, mimo chmur przydaje się i to bardzo - generalnie niezwykle przydatne akcesorium. Dojrzałem, że bardzo łatwą kwestią jest jego wymiana - wystarczy odkręcić parę śrubek.

Klawiatura - jak w każdym Asusie, bardzo mi odpowiada. Klawisze mają odpowiedni skok oraz odstępy między sobą. Pozwalają mi na niemal tak szybkie pisanie, jak w przypadku mojej "roboczej" klawiatury - Microsoft Wireless Keyboard 800, do której jestem bardzo przyzwyczajony i to na niej powstaje większość moich tekstów dla Antyweba. W przypadku T300FA nie musiałem się obawiać, że moja praca będzie szła jak po grudzie - gdziekolwiek akurat będę się znajdował.

Touchpad nie jest już taki świetny. Okazuje się, że w przypadku Asusa jest to akurat przypadłość powszechna. Cała płytka dotykowa jest aktywna - wraz z wtopionymi w nią przyciskami. Oznacza to na przykład, że gdy chcę zaznaczyć kawałek tekstu za pomocą płytki dotykowej i mechanicznego przycisku w płytce - touchpad nieco szaleje i jego obsługa nie jest tak precyzyjna, jak w przypadku sprzętów, których przyciski myszy nie są jednocześnie elementami płytki dotykowej. Słabe rozwiązanie - nie widzę dla niego absolutnie żadnych zalet. Także i podczas pisania zdarzało mi się naruszyć płytkę dotykową i na przykład... wyłączyć program, w którym akurat pracowałem.

Windows natomiast... to po prostu Windows. Powiem tak - w trybie tabletowym ten system jest absolutnie do przełknięcia i nie ma z nim problemów. Kafelki wtedy pokazują, że wcale nie są bez sensu. Po podłączeniu do stacji dokującej lub co gorsza... monitora i klawiatury oraz myszy... jest niedobrze. Gdybym miał oceniać Transformera Book T300FA przez pryzmat systemu, ocena byłaby dużo gorsza. Ale tak zrobić nie mogę. To dowód na to, że w Windows 8 wiele rzeczy zostało skopane... na życzenie Microsoftu. Od "dziesiątki" na szczęście to się zmieni.

Trzy do czterech godzin pracy na jednym ładowaniu to już zwyczajnie marnotrawstwo. Urządzenie mobilne - w tym przypadku hybryda powinna pracować bez problemu jeden dzień na jednym cyklu ładowania. Tutaj nie mogłem uświadczyć podobnych luksusów. Bardzo słabo.

Odstraszać może też cena na poziomie około 2100 złotych - w niższej znajdziemy Transformera T100 chociażby, a za tysiąc złotych więcej kupimy już całkiem dobrego Ultrabooka. Zastosowania? Cóż, dla studenta jak znalazł - o ile ten nie pracuje w zaawansowanych programach projektowych lub nie gra w gry. Poza tym, Asus Transformer T300FA to sprzęt naprawdę niezły. Choć... nie bez wad.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu