Komputery i laptopy

Testujemy gamingowego ASUS-a G771JM z serii ROG. Jest moc?

Tomasz Popielarczyk
Testujemy gamingowego ASUS-a G771JM z serii ROG. Jest moc?
34

Seria Republic of Gamers na dobre zakorzeniła się w świadomości laptopowych graczy. Do niedawna składały się na nią przede wszystkim potężne maszyny. Model G771JM do takich się może nie zalicza, co nie zmienia faktu, że ze względu na dobry stosunek parametrów do ceny oraz smukłą konstrukcję zasługuj...

Seria Republic of Gamers na dobre zakorzeniła się w świadomości laptopowych graczy. Do niedawna składały się na nią przede wszystkim potężne maszyny. Model G771JM do takich się może nie zalicza, co nie zmienia faktu, że ze względu na dobry stosunek parametrów do ceny oraz smukłą konstrukcję zasługuje na uwagę.

ASUS G771JM to jedna z nowszych propozycji Tajwańczyków z rodziny ROG. Siłą komputera ma być połączenie solidnych parametrów (aczkolwiek odstających od czołowych, wielkich i masywnych ROG-ów z najwyższej półki) ze smukłą konstrukcją. Czy taki sprzęt można w ogóle nazwać laptopem dla graczy? Nie obawiali się tego na pewno inni, jak Acer, którego model V15 Nitro testowałem jakiś czas temu (korzystam z większej 17-calowej wersji V17 w domu zresztą). Tam zastosowano zbliżone podzespoły: Core i7 oraz GeForce GTX 860M. Co wyróżnia bohatera dzisiejszego testu?

Konstrukcja

Jak przystało na serię ROG do czynienia mamy z agresywną i nieco futurystyczną konstrukcją. Producent jednak nie "popłynął" i miejscami wkradła się szczypta minimalizmy, która nadaje całemu designowi nieco równowagi. Całość ma 37 mm wysokości, co czyni ją smukłą jak na sprzęt tego typu. Szerokość i głębokość wynoszą natomiast odpowiednio 415 i 282 mm. Laptop waży 3,3 kg. Wykonano go z należytą dokładnością. Nie ma mowy o źle spasowanych czy chyboczących się elementach.

Górną klapę wykonano od zewnątrz z jednego kawałka szczotkowanego aluminium. W centrum znajduje się srebrne logo producenta oraz podświetlany na czerwono znaczek serii Republic of Gamers. Niestety w miejscu tym bardzo szybko pojawiają się odciski palców, co czyni je niezbyt ergonomicznym. Na szczęście klapa jest dość solidna i masywna, więc nie straszne jej mocniejsze naciski.

Ekran trzymają w stabilnej pozycji dwa solidne zawiasy, które jednak nie stawiają jakoś szczególnie dużego oporu przy otwieraniu klapy. Maksymalnie możemy ją odchylić o 135 stopni, co jest wynikiem satysfakcjonującym w większości scenariuszy. Sama matryca ma przekątną 17,3 cala i matową powłokę oraz pracuje w rozdzielczości 1920 x 1080 px. W przeciwieństwie do większości gamingowych laptopów z serii ROG, gdzie znajdziemy ekrany TN, wykonano ją w technologii IPS. Za produkcję tego komponentu odpowiada LG, co powinno mówić samo za siebie. Parametry są świetne: wysoki współczynnik jasności, dobrze odwzorowane i dość intensywne kolory, satysfakcjonujący kontrast i głęboka czerń oraz bardzo szerokie kąty widzenia.

Wewnątrz czeka na nas wreszcie upragniony minimalizm. W jednolisty kawałek metalu wkomponowano wyspową klawiaturę oraz gładzik, rezygnując przy tym z większości ozdobników czy nawet ramek. Jedyne, co rzuca się w oczy to znaczek ROG oraz naklejki producentów podzespołów, których można się z łatwością pozbyć. Nad klawiaturą przy bocznych krawędziach umieszczono po dwa podłużne otwory zabezpieczone metalowymi maskownicami. Pod nimi ukryte zostały głośniczki multimedialne. Nie jest to sprzęt najwyższej klasy i przytaczany Acer V17 radzi sobie na tym polu lepiej - ma cztery głośniki i znacznie lepszy bass. Przy oglądaniu filmów  G771JM powinien jednak spisywać się nieźle.

Klawiatura i gładzik to niewątpliwie mocne strony tego laptopa, choć nie pod każdym względem. Zaskakujące jest to, że w komputerze dla graczy producent zmniejszył rozmiary klawiszy strzałek. Zamiast tego wyeksponowano mocniej literki W, S, A i D, czyniąc ich spód przeźroczystym. W rezultacie czerwone podświetlenie klawiatury jest w ich przypadku bardziej intensywne (mam nadzieję, że widać to na zdjęciach). Denerwuje też trochę klawisz zasilania, który wkomponowano w cały układ - zbyt łatwo go przez przypadek wcisnąć, szukając PageDown. Poza tym nie mogę mieć większych zastrzeżeń - klawisze są sprężyste, ciche i mają stosunkowo niski skok (co można interpretować dwojako).

Touchpad to w takim sprzęcie jedynie dodatek, którego jednak nie wypada pomijać. Płytka prezentuje się bardzo ładnie i mierzy 105 x 74 mm. Zintegrowano go z przyciskami, co jest modne w ostatnich latach. Mnie jednak w ogóle nie przekonuje. Generalnie korzystanie z gładzika nie jest jakoś szczególnie problemowe - ten element spisuje się przyzwoicie, nic więcej. Oczywiście producent nie zapomniał o obsłudze gestów, za którą odpowiadają jego autorskie sterowniki.

Złącza w testowanym G771JM rozlokowano w sposób nie do końca przemyślany. Na przodzie znajdziemy jedynie slot na karty SD. Po lewej stronie upchnięto gniazdo DC-IN, wylot powietrza oraz porty Ethernet, Mini DisplayPort, HDMI i 2 x USB 3.0. Na prawym boku mamy natomiast złącze Kensington Lock, napęd DVD, 2 x USB 3.0 i złącze słuchawkowe minijack. Problem polega na tym, że najważniejsze złącza umieszczono blisko użytkownika, a to sprawia, że wystające z nich wtyczki będą przeszkadzały np. podczas ruchów myszą.

Spód konstrukcji stanowią cztery masywne, gumowe stopki oraz tabliczka znamionowa. Do wnętrza dostęp możemy uzyskać po zdjęciu dużej, zabezpieczonej pojedynczą śrubką klapy. Zobaczymy wówczas dwa sloty na dyski 2,5 mm, dwa gniazda pamięci RAM oraz złącze M.2. Myślę, że do pełni szczęścia nie trzeba niczego więcej.

Wydajność i kultura pracy

Testowany ASUS G771JM został oparty na procesorze Core i7-4710HQ z rodziny Haswell. Układ ten wlutowano w płytę główną, co uniemożliwia jakiekolwiek modyfikacje na tym polu. Jest to czterordzeniowa jednostka o taktowaniu 2,5 GHz (w trybie turbo potrafi osiągnąć nawet 3,5 GHz) i TDP 47W. Wyprodukowano ją w procesie 22 nm, wspierając 6 MB pamięci podręcznej. Trudno o bardziej wydajny CPU dla laptopa - przynajmniej do września, gdy pojawiają się analogiczne układy z serii Broadwell (aktualnie dostępne są tylko niskonapięciowe wersje).

Procesor pojedyncza kość pamięci o rozmiarze 8 GB (możemy zatem szybko dorzucić jeszcze 8 GB, z czego warto skorzystać) na szynie 1600 MHz. Karta graficzna GeForce GTX 860M z 4 GB VRAM GDDR5 na 128 magistrali również została wlutowana, co akurat nie stanowi niespodzianki. To układ oparty na architekturze Maxwell i dysponujący 640 rdzeniami CUDA. Do nowych mobilnych kart z serii 9XX nie ma startu, ale przez jakiś czas powinien z powodzeniem oferować przyzwoite osiągi w większości wychodzących produkcji.

Wszystko to dopełnia dysk twardy HDD o pojemności 750 GB i prędkości obrotowej 7200 RPM. Rozczarowujący jest brak towarzyszącego mu SSD, co dziś w komputerze do gier wydaje się niewyobrażalne. Potencjalnego nabywcę czeka zatem dodatkowy koszt. Z pozostałych elementów warto wymienić też dwuzakresowy moduł łączności Intel Dual Band 7260AC, który pozwala na komunikację z sieciami WiFi 802.11 ac. Bateria ma natomiast pojemność 56 Wh, co daje ok 3-4 godzin standardowej pracy w internecie bez zasilania. Przy graniu czas ten zmniejsza się do zaledwie 1,5 godziny. Krótko.

Jaką wydajność oferuje to wszystko w praktyce? Chyba nikogo nie zaskoczę, pisząc, że w codziennym użytkowaniu ASUS G771JM spisuje się doskonale. W testach syntetycznych też osiągnął przewidywalne wyniki, zresztą wystarczy spojrzeć poniżej na zrzuty ekranu z 3DMarka, Cinebench, ATTO i CrystalDisk Mark.

Co z grami? Tutaj GF 860M spisuje się przyzwoicie. Właściwie każda produkcja sprzed roku i starsza działa płynnie na maksymalnych detalach. W Metro 2033 wycisnąłem 31,2 kl/s, w Metro Last Light 30 kl/s, w Tomb Raiderze 27,7 kl/s, a w Anno 2070 50,1 kl/s. Gorzej było już z najnowszymi tytułami. W Dying Light, aby uzyskać płynne 30 kl/s musiałem trochę obniżyć suwaki. Podobnie zresztą w Project CARS, gdzie 30 kl/s wyciągnąłem dopiero na średnich ustawieniach. W najnowszych produkcjach na maksymalnych ustawieniach zatem raczej nie pogramy, co oczywiście nie jest tragedią, bo po delikatnej redukcji te gry tracą naprawdę niewiele na swej atrakcyjności.

Jestem bardzo mile zaskoczony kulturą pracy ASUS-a G771JM. Komputer w trakcie testów był bardzo cichy - nawet przy pełnym obciążeniu. Niewykluczone, że jest to zasługa pojedynczego wiatraka. Niestety przekłada się to na stosunkowo wysokie temperatury. CPU po kilku godzinach grania udało mi się rozgrzać do 87 stopni Celsjusza. Karta graficzna była niewiele chłodniejsza (86 stopni). Przełożyło się to oczywiście na dość agresywny throttling CPU, którego taktowanie spadało do ok. 1,5 GHz. Co ciekawe GPU przez cały ten czas pracował z pełną wydajnością, co zapewniało względnie przyzwoite działanie gier nawet po dłuższym czasie.

Podsumowanie

Ceny ASUS-a G771JM wahają się od 4,5 do 5 tys. złotych. Za wersję z Core i7, która jest bohaterem recenzji zapłacimy 4999 zł. To dużo. W zamian otrzymujemy jednak bardzo przyzwoity, solidnie wykonany sprzęt z porządnymi podzespołami. Nie jest to jednak rakieta i trzeba być świadomym, że do komfortowej gry na laptopie we wszystkie najnowsze tytuły na maksymalnych ustawieniach będziemy potrzebowali jakiegoś ROG-a z GeForce GTX 970M albo nawet 980M. Nie jest to też ideał, co potwierdzają: zbierająca odciski palców klapa, nieergonomiczny układ złącz, wpadki z klawiaturą i znaczący throttling CPU.

Tutaj pojawia się oczywiście pytanie, jakiego desktopa byśmy mieli za te 4999 zł. Z pewnością dużo lepszego i wydajniejszego, ale też na stałe przytwierdzonego do biurka. Jeżeli zatem nie uśmiecha się nam taki scenariusz, a lubimy gry (również nowsze) warto brać G771JM pod uwagę. Trzeba jednak pamiętać też o jego ograniczeniach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu