Apple

Apple wyciął „motylkową” klawiaturę, ale sądy nie pozwolą mu o niej zapomnieć

Krzysztof Kurdyła
Apple wyciął „motylkową” klawiaturę, ale sądy nie pozwolą mu o niej zapomnieć
1

Za ostatnie dwa lata Apple można w zasadzie chwalić lub bardzo chwalić. W większości zaprezentowanych urządzeń naprawiono koszmarne błędy konstrukcyjne, które pojawiały się gdzieś tak od 2013 r. (symbolicznie przyjmuję tu datę premiery śmietnika udającego Mac Pro). Nie oznacza to jednak, że Apple zdołało zamieść tamten czas pod dywan. W sądach czeka przynajmniej kilka pozwów zbiorowych, w których Apple stoi raczej na przegranej pozycji. Najbardziej spektakularnym wyrokiem może zakończyć się sprawa motylkowej klawiatury.

Dramat w kilku aktach

Osobom, które zdążyły już zapomnieć o co chodzi, przypomnę. W 2015 r. Apple z pompą wprowadziło 12-calowego MacBooka, pierwszy z laptopów kolejnej generacji. Komputery były tak cienkie, że wymusiło to zastosowanie nowego typu klawiatury o mechanizmie motylkowym, pozwalającym na bardzo krótki skok klawiszy. Ignorowanie praw fizyki stała się wtedy znakiem firmowym nowych konstrukcji Apple i po pewnym czasie klawiatury tego typu trafiły do wszystkich nowych laptopów.

Od początku też stały się obiektem powszechnej krytyki. Początkowo dotyczyło to tylko ergonomii, klawisze były głośne i tępe w pisaniu, co powodowało, że zdecydowana większość użytkowników nie zapałał do nich sympatią. Dość szybko okazało się jednak, że to tylko wierzchołek góry lodowej problemów. Klawiatury zaczęły się psuć na potęgę, klawisze nie odbijały i zostawały w dolnym położeniu, te, które odbijały, potrafiły wprowadzać kilka znaków zamiast jednego, lub nie notować ich wcale.

Klej dobry na wszystko

Co gorsza, każda awaria oznaczała konieczność odesłania komputera na parę tygodni do serwisu. Apple, zamiast zastosować tradycyjne śrubki rozkochało się wtedy w kleju, w efekcie z feralną klawiaturą trzeba było wymieniać cały topcase, trackpad oraz baterię. Prawdopodobnie z powodu mikroskopijnych tolerancji przyjętych w projekcie, jeśli raz trafił Ci się feralny egzemplarz, wymieniałeś te elementy co jakiś czas. Sam znam osoby po trzech naprawach takich komputerów.

Firma zamiast szybko wycofać tę absurdalną konstrukcję próbowała ją naprawiać, co oczywiście nie wiele dało. 2. generacja praktycznie w ogóle nic nie zmieniła, 3. wariacja, z silikonowym kondomem opóźniła tylko czas występowania awarii. Na Apple zaczęła wylewać się już nie tylko irytacja użytkowników, ale i czysta szydera. Jej najzabawniejszym przykładem był świetny artykuł Joanny Stern z WSJ, który być może pomógł komuś w Apple podjąć oczywistą dla innych decyzję. Apple w końcu musiało skapitulować i w 2019 r. odesłano tę konstrukcję tam, gdzie jej miejsce, na szrot.

Teraz ruch użytkowników

Jeśli Apple liczyło na to, że na tym sprawa się zakończy, kilka tygodni temu sąd rozwiał tę nadzieję. 8 marca sędzia zatwierdził pozew zbiorowy użytkowników przeciw Apple oskarżających koncern o świadomą sprzedaż produktu posiadającego nienaprawialne wady konstrukcyjne klawiatury. Pozew, jeden z wielu na terenie Stanów Zjednoczonych objął stany Kalifornia, Nowy Jork, Florydę, Illinois, New Jersey, Waszyngton D.C. oraz Michigan.

Pozywający dostarczyli w dokumentach między innymi fragmenty wewnętrznych komunikatów Apple, w którym jeden z wysoko postawionych pracowników koncernu napisał o tej klawiaturze, że „bez względu na to, jak grubą szminką będziesz próbował pokryć tę świnię... ona nadal jest brzydka”.

Apple najprawdopodobniej zdaje sobie sprawę, że nie ma po swojej stronie żadnych racjonalnych argumentów, dlatego ich prawnicy skupili się na próbie odrzucenia pozwu ze względu na jego zbyt szeroki zakres. Próbowano dowieść, że w jednym pozwie nie powinno się zbierać wszystkich wymienionych produktów, ponieważ te posiadają klawiatury różnych generacji. Strony przeciwna bez problemu rozbiła tę próbę kontrargumentując, że konstrukcja motylków przez cały okres zasadniczo się nie zmieniła.

Osobiście mam nadzieję, że odszkodowanie za tego bubla będzie wysokie i zaboli Apple. Na miejscu zarządców tej firmy rozstrzygnięcie, gdy już zapadnie, powiesiłbym jako przestrogę zarówno w dziale R&D, jak i nad biurkiem CEO. Mam też nadzieję, że MB i MBP z tamtych lat zakończyły na zawsze okres produkcji szmelcu z jabłkiem na obudowie.

Źródło: [1]

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu