Szalejąca na świecie pandemia koronawirusa wywróciła wszystko do góry nogami. Giganci technologiczni pospieszyli na pomoc, oferując swoje rozwiązania. Jedni by umilić czas, drudzy – finansowe, trzeci – wykazując się efektywnością działań ich produktów w walce z COVID-19. I choć wszelkiej maści wearables dla większości są co najwyżej ciekawostką, to wyniki ostatniego badania opublikowanego w „Journal of Medical Internet Research” są dość fascynujące pod względem tego, jakie informacje na temat stanu zdrowia użytkowników zgromadziły elektroniczne gadżety noszone na nadgarstku.
W badaniu „Warrior Watch Study” o którym mowa wzięło udział kilkuset pracowników służby zdrowia. Dane były zbierane między kwietniem, a wrześniem, minionego roku. Wykorzystywano w nim najpopularniejszy inteligentny zegarek na świecie, czyli Apple Watch. Podczas całego procesu wykorzystywano dedykowane badaniu AW wraz ze specjalną aplikacją na iPhone’a. Biorący w nim udział użytkownicy musieli zgodzić się na zbieranie danych dotyczących ich zdrowia, a także codzienne wypełnianie specjalnego raportu, w którym otwarcie opowiadali o potencjalnych symptomach zarażenia koronawirusem i innych symptomach — także o stresie, który mógł namieszać w wynikach.
Głównym elementem który interesował badaczy była zmienność rytmu zatokowego (ang. heart rate variability, w skrócie: HRV). Z badania wyniknęło, że u zakażonych HRV miały podwyższony poziom – i wszystko wracało do normy po 1-2 tygodniach. Dzięki stałemu monitorowaniu i sporej próbie, autorzy badania znaleźli wspólny mianownik który pozwalał im wcześniej wskazywać kto z dużym prawdopodobieństwem będzie miał pozytywny wynik testu na COVID-19, więc automatycznie można go wcześniej odizolować i nie narażać wszystkich dookoła. Co ważne, takie rozpoznanie pozwala działać zanim jeszcze pojawią się pierwsze symptomy.
Według artykułu Pre-symptomatic detection of COVID-19 from smartwatch data opublikowanego w listopadzie na łamach Nature.com, wearables (obok Apple Watcha wymienia się tam m.in. urządzenia od FitBit czy Garmina) potrafią wykrywać takie subtelne zmiany w rytmie serca — dlatego pomagają wykryć infekcje przed pojawieniem się pierwszych symptomów.
Czy faktycznie naukowcy zrobią z tego użytek i zostanie pchnięty dalej? Szczerze mówiąc — nie łudziłbym się specjalnie, przede wszystkim dlatego, że… no właśnie, smartwatche to nie urządzenia medyczne, więc trudno na nich polegać. One mogą co nieco podpowiedzieć, czasem może nawet uratować życie — ale jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie, Apple Watch potrafił też wysłać ludzi do lekarza bez sensu — tylko 1/10 faktycznie miał powód, by obawiać się o swoje zdrowie i życie. Mimo wszystko temat ciekawy i kto wie — może za kilka lat faktycznie zrobią lepszy użytek ze smartwatchów, opasek fitness i spółki.