Apple

Apple to hegemon, ale też zakładnik jednego produktu

Maciej Sikorski
Apple to hegemon, ale też zakładnik jednego produktu
49

Atmosferę przed prezentacją tego raportu podgrzewano niczym przed premierą nowego produktu - najwyraźniej wokół Apple cały czas coś musi się dziać. Korporacja w ostatnich kwartałach przyzwyczaiła nas do bicia rekordów, powiększania majątku o grube miliardy dolarów. Tym razem było podobnie, wykręcono...

Atmosferę przed prezentacją tego raportu podgrzewano niczym przed premierą nowego produktu - najwyraźniej wokół Apple cały czas coś musi się dziać. Korporacja w ostatnich kwartałach przyzwyczaiła nas do bicia rekordów, powiększania majątku o grube miliardy dolarów. Tym razem było podobnie, wykręcono świetne wyniki. Ale inwestorzy uznali, że to za mało.

Kilka dni temu pisałem, że kapitalizacja Google zwiększyła się w ciągu jednego dnia o kilkadziesiąt miliardów dolarów, wpływ miały na to wyniki i zapowiedzi poczynione przy okazji ich prezentowania. Korporacja z Cupertino też może się pochwalić wzrostami po raporcie kwartalnym? Nie, ich akcje tanieją, w handlu posesyjnym wyglądało to naprawdę źle. Zamiast wzrosnąć, kapitalizacja spadnie. Powód? Wygórowane wymagania - Apple tak zaostrzyło apetyty, że teraz nie wystarcza już poprawić sprzedaż o kilkadziesiąt procent...

W poprzednim kwartale (trzeci kwartał w roku fiskalnym) przychody wzrosły o 33% i wyniosły 49,6 mld dolarów. Olbrzymia suma. Tyle, że analitycy spodziewali się ponad 51 mld dolarów. Zysk? Wzrósł o 38% (porównuję do analogicznego okresu roku 2014) i wyniósł 10,7 mld dolarów. Znowu pobito rekordy właściwe dla tego kwartału, znowu zrobiono coś, co jest poza zasięgiem innych firm - nie tylko z branży technologicznej. Ten sukces nadal napędzany jest przez iPhone'a - to król wśród smartfonów i najmocniejszy filar w imperium Apple. Wystarczy wspomnieć, że telefon odpowiadał w poprzednich trzech miesiącach za blisko 2/3 przychodów.

Apple sprzedało w poprzednim kwartale 47,5 mln smartfonów (wzrost o ponad 1/3), ich średnia cena wyniosła 660 dolarów. Rok wcześniej było to 560 dolarów. Korporacja chciała stworzyć kilka mocnych silników, zdywersyfikować źródło przychodów i zysków, ale najwyraźniej to jej nie wychodzi. Na razie jest dobrze, iPhone zapewnia miliardy dolarów zysków, lecz nadal jest to niebezpieczna sytuacja, uzależnienie od jednego produktu. Tylko czy w najbliższym czasie z tym produktem może stać się coś złego? Wydaje się to mało prawdopodobne.

Atmosferę przed prezentacją tego raportu podgrzewano niczym przed premierą nowego produktu - najwyraźniej wokół Apple cały czas coś musi się dziać. Korporacja w ostatnich kwartałach przyzwyczaiła nas do bicia rekordów, powiększania majątku o grube miliardy dolarów. Tym razem było podobnie, wykręcono świetne wyniki. Ale inwestorzy uznali, że to za mało.

Kilka dni temu pisałem, że kapitalizacja Google zwiększyła się w ciągu jednego dnia o kilkadziesiąt miliardów dolarów, wpływ miały na to wyniki i zapowiedzi poczynione przy okazji ich prezentowania. Korporacja z Cupertino też może się pochwalić wzrostami po raporcie kwartalnym? Nie, ich akcje tanieją, w handlu posesyjnym wyglądało to naprawdę źle. Zamiast wzrosnąć, kapitalizacja spadnie. Powód? Wygórowane wymagania - Apple tak zaostrzyło apetyty, że teraz nie wystarcza już poprawić sprzedaż o kilkadziesiąt procent...

W poprzednim kwartale (trzeci kwartał w roku fiskalnym) przychody wzrosły o 33% i wyniosły 49,6 mld dolarów. Olbrzymia suma. Tyle, że analitycy spodziewali się ponad 51 mld dolarów. Zysk? Wzrósł o 38% (porównuję do analogicznego okresu roku 2014) i wyniósł 10,7 mld dolarów. Znowu pobito rekordy właściwe dla tego kwartału, znowu zrobiono coś, co jest poza zasięgiem innych firm - nie tylko z branży technologicznej. Ten sukces nadal napędzany jest przez iPhone'a - to król wśród smartfonów i najmocniejszy filar w imperium Apple. Wystarczy wspomnieć, że telefon odpowiadał w poprzednich trzech miesiącach za blisko 2/3 przychodów.

Apple sprzedało w poprzednim kwartale 47,5 mln smartfonów (wzrost o ponad 1/3), ich średnia cena wyniosła 660 dolarów. Rok wcześniej było to 560 dolarów. Korporacja chciała stworzyć kilka mocnych silników, zdywersyfikować źródło przychodów i zysków, ale najwyraźniej to jej nie wychodzi. Na razie jest dobrze, iPhone zapewnia miliardy dolarów zysków, lecz nadal jest to niebezpieczna sytuacja, uzależnienie od jednego produktu. Tylko czy w najbliższym czasie z tym produktem może stać się coś złego? Wydaje się to mało prawdopodobne.

Nie jest już niespodzianką gorsza sprzedaż iPada. Znowu spadła, tym razem o 18%. Firma sprzedała blisko 11 mln tych urządzeń. To ponad dwa razy więcej, niż komputerów Mac (4,8 mln, wzrost o 9%), ale w tabeli przychodów to właśnie Mac zajmuje miejsce za smartfonami, zdołał wyprzedzić iPada. Sytuacja tabletu poprawi się? Przyznam, że nie wiem, co miałoby ją mocno poprawić. Przecież Apple nie odkryje tego sprzętu na nowo i nie przyciągnie milionów ludzi to tabletu nowymi funkcjami. Warto przy okazji pamiętać, że firma nadal zarabia na tym produkcie duże pieniądze - nie ma go co deprecjonować.

Najciekawsze dane, moim zdaniem, dotyczą serwisów. Odpowiadają one już za ponad 10% przychodów Apple, zamykają podium wyprzedzając iPada. App Store rozkręca się, zastanawiam się, jak wpisze się w to Apple Music? Biznes będzie dalej rósł, każdy sprzedany smartfon to większa szansa na czerpanie zysków z tego segmentu. Za jakiś czas to właśnie serwisy mogą się znaleźć na drugim miejscu i będą silnikiem zapasowym dla amerykańskiego giganta.

Druga ciekawostka to sprzedaż w Chinach. Tim Cook kilka lat temu mówił, że granice wzrostu wyznacza tam niebo, miał sporo racji: 1/4 przychodów Apple pochodziła z Chin, osiągnięto tam lepsze wyniki, niż w całej Europie, w porównaniu z analogicznym kwartałem roku 2014 przychody poprawiono o ponad 100%. Szczeka opada. Rodzi się jednak pytanie: co dalej? Pisałem już, że rynek smartfonów w Państwie Środka zaczyna się przegrzewać, Apple jeszcze przez jakiś czas może podbierać klientów konkurencji, jednak nie będzie tego robić w nieskończoność. W końcu i tam sprzedaż przestanie rosnąć tak okazale i znowu pojawi się jęk niezadowolenia inwestorów. Na szczęście dla Apple, w Azji jest jeszcze kilka innych ludnych lub bardzo ludnych państw, w których na razie firma nie ma silnej pozycji.

Dla wielu osób najważniejszym pytaniem jest: co z Apple Watch? Klarownej odpowiedzi niestety brak. Apple wcześniej zapowiadało już, że nie poda, ile zegarków sprzedało i ile na tym zarobiło - wyniki ukryte są w rubryce "other". Tam znajdziemy tez iPoda, Apple TV, Beats. Można zgadywać, jak to wygląda i ludzie się tego podejmują. W wyliczeniach brane są pod uwagę różne czynniki i wypowiedzi, prawdopodobnie sprzedano ponad 2 mln zegarków. Może 2,5 mln. Jest niespodzianka? Chyba nie, od dawna mówiono o takiej liczbie.

Czy to jest dobry/zły wynik? Pisałem niedawno, że z oceną Watcha wstrzymałbym się kilka kwartałów. Może nawet kilka lat. Cook i spółka zapewniają, że jest świetnie, są ponoć bardzo zadowoleni. Z jednej strony nie dziwię im się, że tak to przedstawiają, z drugiej strony, oni sami podgrzewają atmosferę wokół produktu i budują wokół niego mit, jeśli coś pójdzie nie tak, to spadną z jeszcze wyższego konia. Czasem po prostu lepiej się nie odzywać. Niech pracują i za kilka lat przekonamy się, czy Watch będzie w stanie zapisać się zauważalnie w wynikach kwartalnych.

W bliższej perspektywie zastanawiają mnie wyniki z bieżącego kwartału - klienci będą już zacierać ręce przed premierą nowego iPhone'a, wstrzymają się z zakupem, sprzedaż pewnie zauważanie spadnie. Pytanie, jak bardzo? I jak zareagują na to inwestorzy? Patrząc na tę sytuację, trudno oprzeć się wrażeniu, że Apple coraz bardziej staje się zakładnikiem swojego sukcesu. Sukcesu jednego produktu.

Źródła wykresów: arstechnica.com, techcrunch.com

Nie jest już niespodzianką gorsza sprzedaż iPada. Znowu spadła, tym razem o 18%. Firma sprzedała blisko 11 mln tych urządzeń. To ponad dwa razy więcej, niż komputerów Mac (4,8 mln, wzrost o 9%), ale w tabeli przychodów to właśnie Mac zajmuje miejsce za smartfonami, zdołał wyprzedzić iPada. Sytuacja tabletu poprawi się? Przyznam, że nie wiem, co miałoby ją mocno poprawić. Przecież Apple nie odkryje tego sprzętu na nowo i nie przyciągnie milionów ludzi to tabletu nowymi funkcjami. Warto przy okazji pamiętać, że firma nadal zarabia na tym produkcie duże pieniądze - nie ma go co deprecjonować.

Najciekawsze dane, moim zdaniem, dotyczą serwisów. Odpowiadają one już za ponad 10% przychodów Apple, zamykają podium wyprzedzając iPada. App Store rozkręca się, zastanawiam się, jak wpisze się w to Apple Music? Biznes będzie dalej rósł, każdy sprzedany smartfon to większa szansa na czerpanie zysków z tego segmentu. Za jakiś czas to właśnie serwisy mogą się znaleźć na drugim miejscu i będą silnikiem zapasowym dla amerykańskiego giganta.

Atmosferę przed prezentacją tego raportu podgrzewano niczym przed premierą nowego produktu - najwyraźniej wokół Apple cały czas coś musi się dziać. Korporacja w ostatnich kwartałach przyzwyczaiła nas do bicia rekordów, powiększania majątku o grube miliardy dolarów. Tym razem było podobnie, wykręcono świetne wyniki. Ale inwestorzy uznali, że to za mało.

Kilka dni temu pisałem, że kapitalizacja Google zwiększyła się w ciągu jednego dnia o kilkadziesiąt miliardów dolarów, wpływ miały na to wyniki i zapowiedzi poczynione przy okazji ich prezentowania. Korporacja z Cupertino też może się pochwalić wzrostami po raporcie kwartalnym? Nie, ich akcje tanieją, w handlu posesyjnym wyglądało to naprawdę źle. Zamiast wzrosnąć, kapitalizacja spadnie. Powód? Wygórowane wymagania - Apple tak zaostrzyło apetyty, że teraz nie wystarcza już poprawić sprzedaż o kilkadziesiąt procent...

W poprzednim kwartale (trzeci kwartał w roku fiskalnym) przychody wzrosły o 33% i wyniosły 49,6 mld dolarów. Olbrzymia suma. Tyle, że analitycy spodziewali się ponad 51 mld dolarów. Zysk? Wzrósł o 38% (porównuję do analogicznego okresu roku 2014) i wyniósł 10,7 mld dolarów. Znowu pobito rekordy właściwe dla tego kwartału, znowu zrobiono coś, co jest poza zasięgiem innych firm - nie tylko z branży technologicznej. Ten sukces nadal napędzany jest przez iPhone'a - to król wśród smartfonów i najmocniejszy filar w imperium Apple. Wystarczy wspomnieć, że telefon odpowiadał w poprzednich trzech miesiącach za blisko 2/3 przychodów.

Apple sprzedało w poprzednim kwartale 47,5 mln smartfonów (wzrost o ponad 1/3), ich średnia cena wyniosła 660 dolarów. Rok wcześniej było to 560 dolarów. Korporacja chciała stworzyć kilka mocnych silników, zdywersyfikować źródło przychodów i zysków, ale najwyraźniej to jej nie wychodzi. Na razie jest dobrze, iPhone zapewnia miliardy dolarów zysków, lecz nadal jest to niebezpieczna sytuacja, uzależnienie od jednego produktu. Tylko czy w najbliższym czasie z tym produktem może stać się coś złego? Wydaje się to mało prawdopodobne.

Nie jest już niespodzianką gorsza sprzedaż iPada. Znowu spadła, tym razem o 18%. Firma sprzedała blisko 11 mln tych urządzeń. To ponad dwa razy więcej, niż komputerów Mac (4,8 mln, wzrost o 9%), ale w tabeli przychodów to właśnie Mac zajmuje miejsce za smartfonami, zdołał wyprzedzić iPada. Sytuacja tabletu poprawi się? Przyznam, że nie wiem, co miałoby ją mocno poprawić. Przecież Apple nie odkryje tego sprzętu na nowo i nie przyciągnie milionów ludzi to tabletu nowymi funkcjami. Warto przy okazji pamiętać, że firma nadal zarabia na tym produkcie duże pieniądze - nie ma go co deprecjonować.

Najciekawsze dane, moim zdaniem, dotyczą serwisów. Odpowiadają one już za ponad 10% przychodów Apple, zamykają podium wyprzedzając iPada. App Store rozkręca się, zastanawiam się, jak wpisze się w to Apple Music? Biznes będzie dalej rósł, każdy sprzedany smartfon to większa szansa na czerpanie zysków z tego segmentu. Za jakiś czas to właśnie serwisy mogą się znaleźć na drugim miejscu i będą silnikiem zapasowym dla amerykańskiego giganta.

Druga ciekawostka to sprzedaż w Chinach. Tim Cook kilka lat temu mówił, że granice wzrostu wyznacza tam niebo, miał sporo racji: 1/4 przychodów Apple pochodziła z Chin, osiągnięto tam lepsze wyniki, niż w całej Europie, w porównaniu z analogicznym kwartałem roku 2014 przychody poprawiono o ponad 100%. Szczeka opada. Rodzi się jednak pytanie: co dalej? Pisałem już, że rynek smartfonów w Państwie Środka zaczyna się przegrzewać, Apple jeszcze przez jakiś czas może podbierać klientów konkurencji, jednak nie będzie tego robić w nieskończoność. W końcu i tam sprzedaż przestanie rosnąć tak okazale i znowu pojawi się jęk niezadowolenia inwestorów. Na szczęście dla Apple, w Azji jest jeszcze kilka innych ludnych lub bardzo ludnych państw, w których na razie firma nie ma silnej pozycji.

Dla wielu osób najważniejszym pytaniem jest: co z Apple Watch? Klarownej odpowiedzi niestety brak. Apple wcześniej zapowiadało już, że nie poda, ile zegarków sprzedało i ile na tym zarobiło - wyniki ukryte są w rubryce "other". Tam znajdziemy tez iPoda, Apple TV, Beats. Można zgadywać, jak to wygląda i ludzie się tego podejmują. W wyliczeniach brane są pod uwagę różne czynniki i wypowiedzi, prawdopodobnie sprzedano ponad 2 mln zegarków. Może 2,5 mln. Jest niespodzianka? Chyba nie, od dawna mówiono o takiej liczbie.

Czy to jest dobry/zły wynik? Pisałem niedawno, że z oceną Watcha wstrzymałbym się kilka kwartałów. Może nawet kilka lat. Cook i spółka zapewniają, że jest świetnie, są ponoć bardzo zadowoleni. Z jednej strony nie dziwię im się, że tak to przedstawiają, z drugiej strony, oni sami podgrzewają atmosferę wokół produktu i budują wokół niego mit, jeśli coś pójdzie nie tak, to spadną z jeszcze wyższego konia. Czasem po prostu lepiej się nie odzywać. Niech pracują i za kilka lat przekonamy się, czy Watch będzie w stanie zapisać się zauważalnie w wynikach kwartalnych.

W bliższej perspektywie zastanawiają mnie wyniki z bieżącego kwartału - klienci będą już zacierać ręce przed premierą nowego iPhone'a, wstrzymają się z zakupem, sprzedaż pewnie zauważanie spadnie. Pytanie, jak bardzo? I jak zareagują na to inwestorzy? Patrząc na tę sytuację, trudno oprzeć się wrażeniu, że Apple coraz bardziej staje się zakładnikiem swojego sukcesu. Sukcesu jednego produktu.

Źródła wykresów: arstechnica.com, techcrunch.com

Druga ciekawostka to sprzedaż w Chinach. Tim Cook kilka lat temu mówił, że granice wzrostu wyznacza tam niebo, miał sporo racji: 1/4 przychodów Apple pochodziła z Chin, osiągnięto tam lepsze wyniki, niż w całej Europie, w porównaniu z analogicznym kwartałem roku 2014 przychody poprawiono o ponad 100%. Szczeka opada. Rodzi się jednak pytanie: co dalej? Pisałem już, że rynek smartfonów w Państwie Środka zaczyna się przegrzewać, Apple jeszcze przez jakiś czas może podbierać klientów konkurencji, jednak nie będzie tego robić w nieskończoność. W końcu i tam sprzedaż przestanie rosnąć tak okazale i znowu pojawi się jęk niezadowolenia inwestorów. Na szczęście dla Apple, w Azji jest jeszcze kilka innych ludnych lub bardzo ludnych państw, w których na razie firma nie ma silnej pozycji.

Dla wielu osób najważniejszym pytaniem jest: co z Apple Watch? Klarownej odpowiedzi niestety brak. Apple wcześniej zapowiadało już, że nie poda, ile zegarków sprzedało i ile na tym zarobiło - wyniki ukryte są w rubryce "other". Tam znajdziemy tez iPoda, Apple TV, Beats. Można zgadywać, jak to wygląda i ludzie się tego podejmują. W wyliczeniach brane są pod uwagę różne czynniki i wypowiedzi, prawdopodobnie sprzedano ponad 2 mln zegarków. Może 2,5 mln. Jest niespodzianka? Chyba nie, od dawna mówiono o takiej liczbie.

Czy to jest dobry/zły wynik? Pisałem niedawno, że z oceną Watcha wstrzymałbym się kilka kwartałów. Może nawet kilka lat. Cook i spółka zapewniają, że jest świetnie, są ponoć bardzo zadowoleni. Z jednej strony nie dziwię im się, że tak to przedstawiają, z drugiej strony, oni sami podgrzewają atmosferę wokół produktu i budują wokół niego mit, jeśli coś pójdzie nie tak, to spadną z jeszcze wyższego konia. Czasem po prostu lepiej się nie odzywać. Niech pracują i za kilka lat przekonamy się, czy Watch będzie w stanie zapisać się zauważalnie w wynikach kwartalnych.

W bliższej perspektywie zastanawiają mnie wyniki z bieżącego kwartału - klienci będą już zacierać ręce przed premierą nowego iPhone'a, wstrzymają się z zakupem, sprzedaż pewnie zauważanie spadnie. Pytanie, jak bardzo? I jak zareagują na to inwestorzy? Patrząc na tę sytuację, trudno oprzeć się wrażeniu, że Apple coraz bardziej staje się zakładnikiem swojego sukcesu. Sukcesu jednego produktu.

Źródła wykresów: arstechnica.com, techcrunch.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu