Apple

Sukces Trumpa: Apple zapłaci największy podatek w historii, stworzy wiele miejsc pracy

Maciej Sikorski
Sukces Trumpa: Apple zapłaci największy podatek w historii, stworzy wiele miejsc pracy
39

Ostatnio Apple nie miało zbyt dobrej prasy, "afera akumulatorowa" nadwyrężyła zaufanie do firmy, zainteresowały się nią nie tylko media i rzesze klientów, ale też odpowiednie urzędy w kilku państwach - może sprawa rozejdzie się po kościach, a może będzie się ciągnąć za korporacją z Cupertino latami? Zobaczymy. Na razie amerykański gigant przejął inicjatywę i robi z siebie bohatera: zapłaci wielki podatek, wesprze gospodarkę USA, stworzy nowe miejsca pracy, zbuduje wielki kampus...

Apple opublikowało komunikat, który nie powinien pozostawiać wątpliwości: firma jest amerykańskim bohaterem. Jeśli po jego lekturze ktoś jeszcze będzie wyciągał temat akumulatorów, podatków, niesprawiedliwego traktowania mniejszych firm, to sprawa jest prosta: wynika to ze złej woli. Trzeba docenić wkład tego gracza w rozwój gospodarki USA, zapomnieć o potknięciach i głośno bić brawo. Rozegrane po mistrzowsku.

Już pierwsza informacja robi wrażenie: Apple w ciągu pięciu najbliższych lat wpompuje w amerykańską gospodarkę ponad 350 mld dolarów. I to po wyłączeniu wielu obciążeń spoczywających na tym graczu. Pokażcie inną firmę, która zrobi coś równie dużego? A to dopiero początek dobrych informacji, bo korporacja zamierza też zapłacić największy podatek w historii: 38 mld dolarów. Z czego on wynika? Ze zmiany prawa dokonanej przez administrację Donalda Trumpa - obniżono podatki, by zachęcić firmy do ściągania pieniędzy ulokowanych poza USA, w tym w rajach podatkowych. Podatek repatriacyjny tych rozmiarów może wskazywać, iż Apple zamierza przetransferować do Stanów Zjednoczonych zdecydowaną większość swoich zagranicznych środków, a zatem ćwierć biliona dolarów. Tak, dobrze widzicie: około 250 mld dolarów.

Jeśli myślicie, że to koniec, jesteście w błędzie: firma poinformowała, iż chce stworzyć 20 tys. miejsc pracy i to tylko w swoich szeregach (wszak nowe etaty powstają też za sprawą jej dostawców i np. rozwoju rynku aplikacji). Z myślą o nowych ludziach powstać ma kolejny kampus molocha z nadgryzionym jabłkiem w logo. Czy będzie to coś na kształt Apple Park, kosmicznej siedziby firmy? Nie, tym razem nie mówimy o wizytówce. Nowi pracownicy w większości nie będą odpowiedzialni za powstawanie kolejnych produktów - to obsługa techniczna, personel gorzej opłacany, ale potrzebny. Im więcej sprzętu Apple trafia na rynek, im bardziej rozbudowane są usługi, tym więcej osób musi ogarniać ewentualne problemy. Gdzie powstanie kampus? Tego nie ujawniono, należy się teraz spodziewać "licytacji" ze strony lokalnych polityków: ten, kto da więcej (np. przez obniżanie podatków), doczeka się dużej inwestycji. Dodam, że firma już teraz zatrudnia ponad 84 tysiące osób.

Apple opublikowało komunikat, który nie powinien pozostawiać wątpliwości: firma jest amerykańskim bohaterem. Jeśli po jego lekturze ktoś jeszcze będzie wyciągał temat akumulatorów, podatków, niesprawiedliwego traktowania mniejszych firm, to sprawa jest prosta: wynika to ze złej woli. Trzeba docenić wkład tego gracza w rozwój gospodarki USA, zapomnieć o potknięciach i głośno bić brawo. Rozegrane po mistrzowsku.

Już pierwsza informacja robi wrażenie: Apple w ciągu pięciu najbliższych lat wpompuje w amerykańską gospodarkę ponad 350 mld dolarów. I to po wyłączeniu wielu obciążeń spoczywających na tym graczu. Pokażcie inną firmę, która zrobi coś równie dużego? A to dopiero początek dobrych informacji, bo korporacja zamierza też zapłacić największy podatek w historii: 38 mld dolarów. Z czego on wynika? Ze zmiany prawa dokonanej przez administrację Donalda Trumpa - obniżono podatki, by zachęcić firmy do ściągania pieniędzy ulokowanych poza USA, w tym w rajach podatkowych. Podatek repatriacyjny tych rozmiarów może wskazywać, iż Apple zamierza przetransferować do Stanów Zjednoczonych zdecydowaną większość swoich zagranicznych środków, a zatem ćwierć biliona dolarów. Tak, dobrze widzicie: około 250 mld dolarów.

Jeśli myślicie, że to koniec, jesteście w błędzie: firma poinformowała, iż chce stworzyć 20 tys. miejsc pracy i to tylko w swoich szeregach (wszak nowe etaty powstają też za sprawą jej dostawców i np. rozwoju rynku aplikacji). Z myślą o nowych ludziach powstać ma kolejny kampus molocha z nadgryzionym jabłkiem w logo. Czy będzie to coś na kształt Apple Park, kosmicznej siedziby firmy? Nie, tym razem nie mówimy o wizytówce. Nowi pracownicy w większości nie będą odpowiedzialni za powstawanie kolejnych produktów - to obsługa techniczna, personel gorzej opłacany, ale potrzebny. Im więcej sprzętu Apple trafia na rynek, im bardziej rozbudowane są usługi, tym więcej osób musi ogarniać ewentualne problemy. Gdzie powstanie kampus? Tego nie ujawniono, należy się teraz spodziewać "licytacji" ze strony lokalnych polityków: ten, kto da więcej (np. przez obniżanie podatków), doczeka się dużej inwestycji. Dodam, że firma już teraz zatrudnia ponad 84 tysiące osób.

Skoro już o budowaniu mowa: Apple zamierza wydać ponad 10 mld dolarów na tworzenie data center w USA. To oznacza oczywiście kolejne miejsca pracy - nie tylko w samych serwerowniach, ale też przy ich budowaniu, w firmach współpracujących z tymi obiektami. W ciągu pięciu lat inwestycje firmy w USA powinny pochłonąć 30 mld dolarów. A tylko w tym roku korporacja zamierza zapłacić amerykańskim dostawcom (tych są tysiące) i producentom 55 mld dolarów. Wzrośnie też rozmiar Advanced Manufacturing Fund (z 1 do 5 mld dolarów), który ma wspierać innowacje wśród amerykańskich producentów.

Na tym wyliczanka obietnic i sukcesów się nie kończy, Apple zamierza wspierać swój kraj na różne sposoby. Bo tylko w USA mogła powstać taka firma, o czym przekonuje Tim Cook:

Apple is a success story that could only have happened in America, and we are proud to build on our long history of support for the US economy

No sami powiedzcie: czy takiej firmie można coś zarzucić, mieć do niej pretensje? Swój sukces przy okazji ogłosił Donald Trump - przecież zapewniał Amerykanów, że zrobi porządek z takimi firmami, jak Apple i właśnie się to dzieje: wracają do USA z pieniędzmi, tworzą miejsca pracy, inwestują. Nawet szef korporacji przyznał, że te deklaracje wynikają m.in. ze zmiany polityki podatkowej. Dodał jednak, że część inwestycji i tak była w planach, że to po prostu konieczność. I o tym trzeba pamiętać: Apple inwestuje, bo musi. Bo chce zarabiać jeszcze więcej pieniędzy. Ta korporacja nie robi ludziom prezentów. Żadna tego nie robi.

Skoro już o budowaniu mowa: Apple zamierza wydać ponad 10 mld dolarów na tworzenie data center w USA. To oznacza oczywiście kolejne miejsca pracy - nie tylko w samych serwerowniach, ale też przy ich budowaniu, w firmach współpracujących z tymi obiektami. W ciągu pięciu lat inwestycje firmy w USA powinny pochłonąć 30 mld dolarów. A tylko w tym roku korporacja zamierza zapłacić amerykańskim dostawcom (tych są tysiące) i producentom 55 mld dolarów. Wzrośnie też rozmiar Advanced Manufacturing Fund (z 1 do 5 mld dolarów), który ma wspierać innowacje wśród amerykańskich producentów.

Na tym wyliczanka obietnic i sukcesów się nie kończy, Apple zamierza wspierać swój kraj na różne sposoby. Bo tylko w USA mogła powstać taka firma, o czym przekonuje Tim Cook:

Apple is a success story that could only have happened in America, and we are proud to build on our long history of support for the US economy

No sami powiedzcie: czy takiej firmie można coś zarzucić, mieć do niej pretensje? Swój sukces przy okazji ogłosił Donald Trump - przecież zapewniał Amerykanów, że zrobi porządek z takimi firmami, jak Apple i właśnie się to dzieje: wracają do USA z pieniędzmi, tworzą miejsca pracy, inwestują. Nawet szef korporacji przyznał, że te deklaracje wynikają m.in. ze zmiany polityki podatkowej. Dodał jednak, że część inwestycji i tak była w planach, że to po prostu konieczność. I o tym trzeba pamiętać: Apple inwestuje, bo musi. Bo chce zarabiać jeszcze więcej pieniędzy. Ta korporacja nie robi ludziom prezentów. Żadna tego nie robi.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu