Felietony

Apple patentuje wirtualne przewracanie strony. Co jeszcze uda się „zaklepać” tej firmie?

Kamil Mizera
Apple patentuje wirtualne przewracanie strony. Co jeszcze uda się „zaklepać” tej firmie?
21

Wojny patentowe trwają w najlepsze, firmy między sobą walczą już niemal na noże, a na pewno na zakazy sprzedaży, a tymczasem urząd patentowy w USA dostarcza kolejną partię amunicji dla walczących stron. Apple udało się uzyskać kolejny patent, którego zapewne nie zawaha się użyć, jeżeli nadarzy się k...

Wojny patentowe trwają w najlepsze, firmy między sobą walczą już niemal na noże, a na pewno na zakazy sprzedaży, a tymczasem urząd patentowy w USA dostarcza kolejną partię amunicji dla walczących stron. Apple udało się uzyskać kolejny patent, którego zapewne nie zawaha się użyć, jeżeli nadarzy się ku temu okazja. Co tym razem udało się firmie z Cupertino opatentować?

Jeżeli korzystaliście kiedykolwiek z aplikacji iBooks nie obcy jest wam sposób, w jaki przewraca się w niej strony czytanego ebooka. Specyficzna animacja próbująca naśladować prawdziwą książkę bez wątpienia jest miłym dodatkiem do tego czytnika. I właśnie owe wirtualne przewracanie stron udało się Apple opatentować. Ale bez obaw, nie oznacza to, że teraz do sądu trafi każda firma, która ma podobny mechanizm w swojej aplikacji.

Wbrew pozorom patent D'713 dość szczegółowo określa, jak działa owo wirtualne przewracanie strony, a więc musi zaczynać się w prawym dolnym rogu, a cyfrowa karta ma się odchylać pod konkretnym kątem. Jeżeli więc inna aplikacja również korzysta z podobnego mechanizmu, ale na przykład animacja zaczyna się po kliknięciu w środek czy górny róg strony, nie powinna naruszać patentu Apple.

Czy Apple nie spróbuje jednak wykorzystać tego patentu w ewentualnym procesie patentowym, tego nie wiadomo. Wszystko zależeć

może przecież od interpretacji: zawsze można powiedzieć, że konkurencja jedynie zmieniła nieco sposób przewracania strony, ale w rzeczywistości skopiowała rozwiązanie Apple. Oczywiście nie chciałbym tutaj na wstępie sugerować, że Apple zamierza walczyć z każdym podobnym mechanizmem, bo nie wydaje mi się, aby dało się szczególnie dużo ugrać na takiej podstawie.

To co jednak mnie „bawi”, a właściwie martwi to fakt, że patentuje się już dosłownie wszystko. Tak trywialna kwestia, jak chociażby sposób przewracania kartki, która ani nie jest jakąś innowacją, ani raczej nikt ze względu na ową animację nie wybiera przecież dostawcy softu czy hardware’u, zostaje opatentowana i od danego momentu należy do konkretnej firmy. Całe szczęście, że nikt jeszcze nie opatentował sposobu przewracania kartek w prawdziwej książce.

Absurdów tego typu jest coraz więcej i nie trudno sobie wyobrazić, że firmy zaczną, a właściwie już to robią, patentować dosłownie każde, najmniejsze i najmniej istotne rozwiązanie  w interfejsie czy sprzęcie, tym samym ograniczając ewentualny rozwój, bo nawet poprawiając dany mechanizm i czyniąc go lepszym i wygodniejszym w użyciu będzie można się obawiać pozwu. W ten sposób niektóre, coraz trywialniejsze rozwiązania, zaczynają należeć do pojedynczych firm i ich dalszy rozwój uzależniony będzie od tego, czy posiadacz patentu zamierza cokolwiek z nimi dalej robić. Oczywiście, rozumiem, że firma może żądać prawa do ochrony swoich wynalazków, na stworzenie których wydała miliony, ale coś chyba jest nie tak w tym systemie, że pozwala na patentowanie już niemal wszystkiego. Ciekawe, jaka następna, „przełomowa” funkcja zostanie opatentowana przez taką czy inną firmę?

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Appleibookspatenty