Apple

Słabe to Apple - miała być bomba, jest kapiszon

Maciej Sikorski
Słabe to Apple - miała być bomba, jest kapiszon
46

Najgłośniejsza premiera tego roku w świecie IT za nami, nadchodzi czas żniw, czyli przedświątecznych zakupów, firmy będą się dwoić i troić, by w końcówce roku skupić na sobie jak najwięcej uwagi i maksymalnie wykorzystać ten kwartał. Po prezentacji giganta z Cupertino pojawiają się pytania o to jak jemu uda się rozegrać te kilka miesięcy - wykręci nowe rekordy sprzedaży? A jeśli tak, to czy będzie w stanie osiągnąć kapitalizację powyżej biliona dolarów?

Apple premierę może i ma za sobą, ale to nie oznacza, że teraz zrobi się spokojnie - nakręcana będzie walka o jak najlepsze wyniki. Analitycy już podają prognozy sprzedaży sprzętu tego producenta z uwzględnieniem tego, co pokazała firma, starają się odpowiedzieć na pytanie o przychody i zyski w trzecim, ale przede wszystkim w czwartym kwartale 2017 roku. W tym wszystkim da się zauważyć pewien jęk zawodu: kurs akcji korporacji miał ruszyć z kopyta po premierze, a zamiast tego są spadki.

Temat jest szczególnie ciekawy, ponieważ Apple od dawna jest przymierzane do roli pierwszej firmy, której uda się przekroczyć próg biliona dolarów kapitalizacji. Co kilka kwartałów wyznaczana jest nowa przybliżona data tego spektakularnego wydarzenia, wiąże się to z kolejnymi premierami i produktami, ale póki co sukcesu brak. Oczywiście trzeba podkreślić, że w przypadku tego gracza brak sukcesu oznacza i tak onieśmielający wynik: obecnie kapitalizacja wynosi grubo ponad 800 mld dolarów.

Prezentacja nowych urządzeń miała sprawić, że z tych 800 mld zrobi się 1000 mld. Sęk w tym, że na razie szybkiej wspinaczki nie widać. Powody? Wskazuje się ich przynajmniej kilka: pierwszym jest brak efektu wow podczas premiery - firma "jedynie" potwierdziła plotki, nie zaskoczyła ludzi. Produkty może i są świetne, lecz nie stanowiły niespodzianki. Ktoś stwierdzi, że to duży problem, że trzeba zadbać o utrzymanie tajemnicy, jak to miało miejsce przed laty. Często zapomina się jednak o tym, że to właśnie w oparciu o pogłoski rośnie kurs akcji przed prezentacją. Może i nie wypalił zaraz po premierze, ale wzrost był nakręcany przez kilka tygodni w oparciu o pogłoski...

Druga kwestia to wpadka podczas prezentacji. Rozpoznawanie twarzy nie zadziałało, czyli funkcja jest do kitu. Aż tak daleko bym się nie posuwał - gdy sprzęt trafi na rynek, wszystko będzie pewnie działać. Tu jednak pojawia się kolejny wątek: iPhone X nie pojawi się na rynku w najbliższym czasie. Przedsprzedaż rusza pod koniec października (krótko po premierze ciężarówki Tesli), a smartfony będą dostarczane na rynek dopiero w listopadzie. Nie brakuje opinii, że to będzie miało negatywny wpływ na wyniki w IV kwartale. Powodem oczywiście mocne ograniczenia produkcyjne, podobno iPhone X zjeżdża z taśm w mocno okrojonym nakładzie.

Pisząc krótko: miała być bomba, miał być atak na bilion, a tu takie rzeczy, kurs akcji spada...

Sam dochodzę jednak do wniosku, że nie należy się martwić o Apple. Owszem, premiera trochę mnie wynudziła, lecz ostatecznie i tak spodziewam się fenomenalnych wyników. Warto mieć na uwadze, że w poprzednich miesiącach ludzie wstrzymywali się z zakupami urządzeń tej firmy, bo czekali na wrześniową premierę. To było widać w raporcie kwartalnym, ta sytuacja powtarza się co roku. Teraz jednak masowo ruszą do sklepów, ich celem będą m.in... starsze modele, bo obecnie są w dobrej cenie. Rzesza ludzi kupi też iPhone 8 oraz iPhone 8 Plus. I te wszystkie produkty zrobią świetne wyniki. A iPhone X będzie niejako wisienką na torcie, która w te kilka ostatnich tygodni roku może wykręcić rekordy. Przypomnę: mowa o telefonie za tysiąc dolarów - to nawet przy kiepskiej (jak na Apple) sprzedaży da miliardy dolarów w raporcie. Tymczasem nie podejrzewam, by było kiepsko.

Apple znowu to zrobi, znowu podkręci rekordy. Swoje zrobi Watch, cegiełkę dorzucą iPad i komputery, pewnie znowu mocno poprawią się wyniki usług, kasę przyniosą dodatki. iPhone zrobi olbrzymią kropkę nad i. Będzie ten upragniony bilion dolarów kapitalizacji. Przy czym w funkcjonowaniu firmy zmieni on niewiele, to raczej kwestia prestiżu (i zadowolenia/euforii inwestorów). Jeśli ma dojść do przełamania tej bariery, to właśnie na fali wyników sprzedaży iPhone X. Może nie za miesiąc czy dwa, lecz ten wynik jest na wyciągnięcie ręki. Nazywany uszczypliwie "księgowym" Tim Cook może osiągnąć ten cel przed kolejną premierą...

PS Pojawili się już ludzie, którzy o sławę walczą w kolejce po telefon ;)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu