Apple

Co to się dzieje... Apple przeprasza się z bezprzewodowym ładowaniem

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

62

Uwielbiam obserwować potyczki internautów - szczególnie jak chodzi o takie błahostki jak wyższość jednej platformy nad drugą. Kiedy "nieiPhone'owej" stronie konfliktu kończą się argumenty, zaczynają się wypominki, czego to iPhone nie potrafi. Na liście znajdowało się rzecz jasna bezprzewodowe ładowanie, które jest obecne w większości produkowanych telefonów. A iPhone'y? Dotychczas tego nie miały.

To ma się zmienić wraz z tym, jak Apple dołączyło do Wireless Power Consortium

Rzeczone konsorcjum zostało założone w 2008 roku i jego misją jest popularyzacja technologii bezprzewodowego ładowania dzięki standardowi Qi. W 2009 roku organizacja wydała na rynek wspomniany wcześniej standard, po czym do konsorcjum dołączyła Nokia. To właśnie ta firma jest najbardziej kojarzona z popularyzowaniem standardu Qi w kręgu urządzeń mobilnych - Lumie drugiej generacji wyróżniały się na rynku właśnie możliwością bezprzewodowego ładowania. Starania Nokii (a następnie kilku innych producentów urządzeń mobilnych) odnośnie popularyzacji standardu nie przyniosły zamierzonych rezultatów. Technologia pozostała tylko "ciekawostką" w gronie użytkowników.

Wtem do gry wchodzi Apple...

Tak. Do rzeczonego konsorcjum dołączyło Apple - fakt ten odkryto krótko po tym, jak znany i szanowany w dziedzinie przecieków z Apple analityk Ming-Chi Kuo oznajmił, że bezprzewodowe ładowanie iPhone'a 8 jest absolutnie pewną rzeczą. Jak chodzi o tego typu doniesienia, raczej podchodzę do nich z należytym dystansem, jednak teraz, gdy dowiadujemy się o dołączeniu Apple do WPC, można być niemal pewnym, że do wdrożenia technologii jednak dojdzie. Jak to bywa w przypadku Apple, debiut tego rozwiązania nie może być niczym "zwykłym", w tym kroku upatruję znacznie szerszy plan.

Dlaczego Apple miałoby zaadaptować standard Qi i... dlaczego tak późno?

Apple uważało zapewne, że wdrożenie standardu Qi jest niepotrzebne, a złącze Lighting w zupełności wystarczy do ładowania sprzętu. Korzeni tej decyzji można doszukiwać się również w historii przejścia Apple ze złącza DOCK do nowszego typu. Niewykluczone, że gigant mimo wszystko nie chciał, aby adopcja rozwiązania nie zwolniła, a przecież dobrze wiadomo, że dla Apple sprzedaż takich akcesoriów jak kable to również biznes (choć nieporównywalnie mniejszy). Standard Qi, w ramach którego można użyć nie tylko certyfikowanej przez Apple ładowarki mógłby negatywnie odbić się na zarobkach firmy z tytułu sprzedaży takich gadżetów.

Dodatkowo, warto zwrócić uwagę na to, że i klienci niekoniecznie dobrze przyjęli bezprzewodowe ładowanie. Mimo usilnych starań konsorcjum i zrzeszonych z nim producentów, nie udało się wnieść standardu Qi do mainstreamu. Co prawda na rynku jest obecnych sporo smartfonów obsługujących możliwość naładowania bez kabli, aczkolwiek klienci w dalszym ciągu wolą zwyczajnie podpiąć telefon do gniazda ładowania. Tak po prostu.

Obecnie, kiedy mamy do czynienia z solidną ekspansją urządzeń IoT na rynku, możliwości zaadaptowania ładujących smartfony padów jest naprawdę wiele. Co rusz widzę lampki nocne zgodne z wbudowaną ładowarką opartą na Qi, akcesoria biurowe, monitory... naładowanie telefonu obsługującego tę technologię możliwe jest również w niektórych samochodach. Sam swój telefon przechowuję w "schowku" tuż za gałką zmiany biegów i nie obraziłbym się, gdybym mógł przy okazji naładować tam swojego smartfona. Nie zrobię tego z dwóch powodów - mój samochód jest o ponad dekadę starszy od WPC, a ponadto, iPhone 6S nie naładuje się bezprzewodowo. Chyba, że w mikrofalówce (nie, żartowałem, nie róbcie tego, serio).

Ok, będzie bezprzewodowe ładowanie. Czy to oznacza, że Lighting pójdzie w odstawkę?

Raczej nie. Przynajmniej mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. W dalszym ciągu, bezprzewodowe ładowanie nie jest tak szybkie, jak dostarczanie energii do urządzenia mobilnego przez kabel. Co prawda standard Qi mocno rozwinął się w trakcie istnienia konsorcjum, ale niektórzy klienci w dalszym ciągu bardziej zawierzają kablom i prędko to się nie zmieni. Chyba, że Apple nas zaskoczy i orzeknie, że Lighting również czeka emerytura. Pewne jest na razie tyle, że nie stanie się to przy okazji najbliższej generacji telefonów.

Trzeba wiedzieć również, że bezprzewodowe ładowanie będzie technologią wspieraną najprawdopodobniej tylko przez najdroższą edycję nadchodzącego iPhone'a. Ta, według doniesień z zagranicznych mediów ma kosztować ponad 1000 dolarów. Od dłuższego czasu, zyski Apple z tytułu sprzedaży akcesoriów zwyczajnie "stoją" i w tym momencie producent może sobie pozwolić na wdrożenie nowego sposobu ładowania. Lighting to technologia bardzo dobrze "okopana" na rynku konsumenckim i bezprzewodowe ładowanie tego nie zmieni.

Dla WPC to natomiast spora szansa. Apple, choć czasami wymyka się to logice jest technologicznym Midasem. W ostatnim czasie, wszystkiego, czego się dotknie zamienia się w złoto. Nawet w okresie bodaj największego niezadowolenia rynku z działań firmy, ta generuje przychody, których zazdroszczą inni giganci. Mimo, że klienci niekoniecznie dobrze przyjęli smartwatche, Apple Watch jest niekwestionowanym liderem rynku. Bezprzewodowe słuchawki? Mimo kontrowersji wokół AirPods, wyniosły one Apple na pozycję najlepszego sprzedawcy takich gadżetów. Bezprzewodowe ładowanie też się sprzeda. Oby tylko podczas konferencji nie wyszło na to, że to Apple wynalazło koło na nowo i tak naprawdę, to technologia jest pomysłem Cupertino. Byłoby i smutno i śmiesznie zarazem.

/\/>

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu